68

1.3K 88 4
                                    

Opuściłem pokój czując, że potrzebuję powietrza i chwili dla siebie. Minąłem Jennish, która patrzyła na mnie z niepokojem. Krótko zapewniłem ją, że wszystko jest dobrze i nic nie grozi Gabrielowi. Niemal biegłem w kierunku piwnicy. Zamknąłem za sobą drzwi i dopiero wtedy pozwoliłem, by emocje, które dusiły mnie odkąd spotkałem pana R. kilka chwil temu, wyszły na zewnątrz.

W amoku, jak zwierzę, rzuciłem się na worek bokserski. Nawet nie pamiętałem, jak nóż znalazł się w mojej dłoni. Ciąłem materiał, a w każdym ruchu widać było agresję. Czułem gulę w gardle, gdy wyżywałem się, ale czułem również radość. Nie wiedziałem co budziło we mnie większą złość. Bestia w moim umyśle pierwszy raz naprawdę zawyła po długim czasie. Gdy u moich stóp były strzępy materiału, a zawartość worka rozsypała się po całej podłodze, nóż wypadł mi z dłoni. Kolana ugięły się, a ja zwinąłem się na podłodze. Czułem, jak łzy kłuły mnie w powieki, a moja złość na siebie sięgnęła zenitu.

— Płacz to kara za nadmiar emocji, a emocje to choroba. — drżącymi wargami wymówiłem formułkę z dzieciństwa. Ostatni raz kiedy zapłakałem skończył się wyziębieniem i wieloma siniakami, niemal złamaniem ręki. Zacisnąłem pięść, próbując się opanować, ale nie potrafiłem. Łzy płynęły nieprzerwabiey, jakby chciały nadrobić te wszystkie lata.

— To może chwilę zająć. — podniosłem głowę, myśląc, że umarłem i trafiłem do piekła. Obok mnie przy ścianie stał pan R. z Gabrielem na rękach, który bawił się jego sygnetem.

— Powaliło cię do reszty. Wynoś się. — warknąłem, a kolejne hamulce pękały. Śledziłem każdy jego ruch, gdy odkładał Gabriela na materac w rogu pokoju i kuca przede mną. Złapał mnie za włosy i  boleśnie podniósł mi głowę. Ból, który wywołał dał mi lekkie ukojenie.

— Dlatego musisz być sam. Chciałem dziedzica, ale nigdy nie chciałem byś się zakochał. Za późno jest na to, by pozbyć się Jennish. Wiesz, że relacja z nią cię niemal zniszczyła, a gdy jest potrzeba zdecydowanych działań nie skupiasz się na celu tylko na tym, by nie ucierpieli. Stworzyłem cię, mój synu i znam cię lepiej niż Ty sam kiedykolwiek będziesz. Kochasz ból. Musisz zapomnieć o rodzinie tylko to może was uratować. Musisz zabijać, czerp z tej sztuki satysfakcję, bo obydwoje wiemy, że dopiero wtedy czujesz, że żyjesz. Ból i cierpienie to twoje uzależnienie. Kiedy tak naprawdę poczułeś satysfakcję? Nie mówię o uldze, ale o radości. — zacisnąłem zęby. — Mów, Krzyku, czego potrzebujesz. — warknął.

— Chcę zabijać. — poczułem ulgę, bo wiedziałem, że przy nim nie muszę się tego wstydzić. — Chcę bólu. — każde słowo, które mówiłem przypominało żebranie.

Ucisk na włosach zelżał, ale poczułem piekący ból na policzku, po tym jak Pan R. mnie uderzył.

— Wiem czego potrzebujesz i dam Ci to. Ogarniesz się i pojedziesz ze mną w pewne miejsce, gdzie nie musisz się hamować. Udowodnij mi, że masz odwagę.

Leiho ma popieprzoną psychikę, ale nie można odmówić mu starań. Jest to trochę inny rozdział odsłaniający trochę Leiho w innym świetle i z mniejszą ilością akcji.

Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz