Szczęście, fart, czy litość losu?

414 29 32
                                    

- Nie wracaj - usłyszałem cichy szept przy uchu.

Chciałem to zrobić. Zostać tu, znów być przytulony przez jego ramiona. Czuć jego usta. Musiałem jednak wracać.

- Muszę, możemy później się spotkać - mruknąłem odwracając się i widząc od razu czekoladowe oczy.

On tylko skinął muskając delikatnie moje usta. Westchnął wstając zapominając, że na sobie nie mam nic. Uświadomił mnie dopiero James, który zadowolony obserwował mnie, a jakby mógł to by wrócił do nocy.

- Gdzie moje ubrania? - spytałem gdy po dłuższej chwili nie mogłem ich znaleść.

Spojrzałem na chłopaka a ten się jeszcze perfidnie uśmiechał, czyli wiedział.

- Jeden buziak, jedna cześć garderoby - wyszczerzył się kładąc wygodnie.

Westchnąłem podchodząc. Nie miałem czasu jednak wiedziałem, że inaczej to nie dostanę ubrań.

Buziak, dostałem skarpetkę. Buziak, druga skarpetka. Następny, spodnie. Kolejny, bluzka. Czwarty, bluza. Buziak, pasek od spodni.

Brakuje mi tylko jednej rzeczy z garderoby bez której nie wyjdę.

- Kochanie no... - mruknalem całując aby mi dał jednak nic takiego nie nastąpiło.

Pocałowałem raz jeszcze i jeszcze raz, kolejny. Jednak on tylko rozanielony leżał.

- Noo - jęknąłem, bo powinnienem już dawno być w domu a ten jeszcze przeciąga.

Po chwili zlitował się i wyciągnął ubranie, a ja szybko zacząłem się ubierać. Nie miałem dużo czasu. Szybko na mnie znalazły się ubrania, poprawiłem włosy i po krótkim pocałunku wyszedłem w pośpiechu z jego domu.

Oddaliłem się w bardziej ustronne miejsce i tekeportowalem pod dom. Wszedłem po cichu, zdjąłem nawierzchnią cześć ubrań i jak najciszej mogłem zacząłem wchodzić na górę. Głównym moim celem było to aby mnie nikt nie usłyszał. Udało się.

Przebrałem w piżamę i wsunąłem się pod pierzynę by zaraz udawać, że byłem tu całą noc.

——————————
Hej ziomy!
Miłego dnia!
Jak minął dzień w szkole?

Może następny rozdział to Epilog?

Tears of longing || Jegulus Where stories live. Discover now