8

247 17 77
                                    

-Peter, dziecko! - krzyknąłem trząsając nim za ramiona

-Pachnie tu jak... Jak w domu... Przepraszam, miałem o nim nie mówić. Po prostu tęsknię... Ale oczywiście jest mi tu dobrze! - mówił chłopak po czym się skulił

-Jarvis, skan- powiedział Stephen

-Jest pod wpływem licznych środków odurzających, antykoncepcyjnych nieznanego mi leku który wyłączył pajęczy zmysł. Połowiczna utrata słuchu i napuchnięte oko do tego stopnia, że nic nie widzi. Również liczne rany cięte, siniaki, skręcona kostka, wybity bark, złamane 3 żebra, odcięte prącie i głęboką rana z tyłu głowy. - powiedziała sztuczna inteligencja. Spojrzałem na mojego męża i ujrzałem jego przerażone spojrzenie

-Na salę z nim- wykrzyczał po czym otworzył portal

Znowuż podniosłem syna i wszedłem do portalu prowadzącego na salę szpitalną.

Położyłem chłopca na łóżko, a Strange ubrał fartuch, rękawiczki i maseczkę.

Najpierw przy pomocy Wandy zaczęli czarować nad jego głową. Po około 5 minutach mój mąż powiedział, że teraz chyba nas usłyszy.

-Petey, synku - powiedziałem- skarbie, słyszysz mnie?

-Gdzie ja jestem? - zapytał zdezorientowany - Nic nie widzę, czy to kolejna próba!?

-Nie, Peter - powiedział Stephen- To żadna próba. Wróciłeś do domu.

-Nie! - krzyknął - Uciekajcie stąd!

-O czym ty mówisz? - zapytałem - Jesteś bezpieczny

Peter już miał coś powiedzieć, gdy nagle dostał jakiegoś ataku. Zaczął cały się trząść a z jego ust zaczęła wylatywać piana zmieszana z krwią.

-Odsuń się Tony- powiedział Stephen, po czym rozciął ubrania Petera aby wykonać masaż serca.

Była to najgorsza rzecz jaką mógł tylko zrobić.

Rozciął materiał i zobaczył, że jest pod nim bomba, która kończyła odliczać.

*Stephen pov*

Spojrzałem na Tonego i Wandę.

-Wszyscy padnij! - krzyknęła Wanda

Rzuciłem się na ziemię i położyłem ręce na głowę.

Dosłownie dwie sekundy później, bomba wybuchła i odrzuciła mnie w stronę ściany.

Straciłem przytomność.

*chwilę później*

-Tony! Wanda! Stephen! - usłyszałem głos Natashy

Otworzyłem oczy. Strasznie mi piszczało w uszach.

Niedaleko mnie leżała Wanda, szturchnąłem ją żeby się obudziła. Ta otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

-Jesteś cały? - zapytała od razu

-Tak, a ty? - zapytałem

-Nic mi nie jest. - rzuciła. Jedyne obrażenia jakie u niej widziałem to rozcięty łuk brwiowy.

-Dasz radę wstać? - zapytałem

-Chyba tak, powiedziała po czym zaczęła wstawać

Już zacząłem się podnosić, gdy usłyszałem głośny krzyk Kate.

Po chwili usłyszałem że kilka kolejnych osób zaczęło krzyczeć i biec w... Nie, nie biegną w naszą stronę. Oni.. Cholera!

Zerwałem się z ziemi i pobiegłem w miejsce, gdzie leżał Peter.

Zostały tam tylko gruz i porozrzucane wszędzie szczątki.

Opadłem na kolana.

-Peter! Tony! - krzyczałem przez łzy.

To nie może być prawda.

To niemożliwe!

To tylko zły sen!

To tylko zły sen!

TO TYLKO ZŁY SEN!

★★★

Konfetti ze szczątek!

Is this a REAL family? Where stories live. Discover now