To już rozdział, chill.
Chwilę później wszysyc byliśmy w drodze do magazynów o których mówił Matthew.
-A co jak ich tam nie będzie? - zapytał Tchala
-Spokojnie- powiedział Matt- To tutaj - powiedział
-I ty to nazywasz opuszczonymi magazynami? Przecież to Oscorp Industries! Jesteś pewien że to tutaj? Może ci się pomyliło? - powiedziała zdumiona Valkyrie
-Wyjechaliśmy do zimnej chali, w której waliło stęchlizną, szczytami i krwią, tak myślałem. - odparł
-Jaki mamy plan-spytał Bruce
-Wejść tam, odbić dzieci i Jamesa a potem nawiać - powiedział Clint
-Ta, łatwizna - odparł Steve
-To dalej księżniczki, z życiem- krzyknął Tony.
Wkroczyliśmy do budynku. Weszliśmy tyłem, tak jak wjechał tam Murdock. Miał rację, było tam zimno i mega jebało. Gdybym była niewidoma, pewnie też pomyślałabym że to magazyny.
(Niewidoma Kate Bishop, brzmi super, nie?)
Zaczęliśmy iść w głąb budynku.
Im dalej szliśmy, tym bardziej śmierdziało.
Weszliśmy do jakiegoś korytarza.
Ktoś ciągle krzyczał jakby zza mgły.
Była tam masa metalowych drzwi i grubych szyb.
Zaczęliśmy iść dalej.
Większość pomieszczeń wyglądała na nieużywane.
Na samym końcu, na przeciwko siebie były dwie cele, które ewidentnie są używane.
W jednej masa krwi. Świeżej i zaschniętej.
W drugiej... Buty i bransoletka...
-To Shuri - powiedziałam przełykając ślinię
-Ona musi gdzieś tu być - powiedział Tchala
Wtedy usłyszeliśmy głośny krzyk. Ktoś wykrzyczał imię Petera, a tą osobą była Shuri. Wszyscy poznaliśmy jej głos.
Podbiegliśmy w stronę hałasu.
Do biegliśmy do wielkiej hali. Na samym środku stało kulki mężczyzn. Na krześle siedziała związana Shuri i z przerażeniem oglądała coś co zwisało z sufitu.
Przyjrzałam się temu... A raczej jemu.
Z sufitu bezwładnie zwisało ciało chłopaka.
Wisiał do góry nogami. Został powieszony na nodze (bo wiecie, drugiej niema🤣) Był cały zakrwawiony. Obok niego stał mężczyzna, który trzymał w dłoni metalową, umazaną szkarłatną cieczą rurką.
Zamachnął się, z całej siły uderzył chłopaka w głowę, rzucił turę i wyszedł.
Czterech mężczyzn wyniosło Shuri. Na hali został Peter i 6 mężczyzn. Jeden podszedł do sznurka na którym zwisał i po prostu go odciął.
Chłopak z hukiem spadł na ziemię przywalając w nią głową.
-Do celi z nim - zarządził jeden, po czym reszta podniosła go pod ramiona i wyniosła.
Wszyscy staliśmy jak wryci.
-On naprawdę żyje - powiedział zdumiony Tony - Mój synek żyje.
★★★
Krótkie w chuj, ale mam teraz próbne egzaminy i nie mam czasu pisać, przepraszam.
YOU ARE READING
Is this a REAL family?
FanfictionKontynuacja mojej poprzedniej książki "Dear Diary" Miłego czytanka