Zima nadeszła bardzo gwałtownie, bo w połowie listopada. Już na początku grudnia śniegu było po pas i trzeba było odśnieżać parę razy dziennie.
Siedziałem właśnie w swoim biurze i planowałem najbliższe odebranie broni. Zapowiadało się to cięższe niż wcześniej, bo trudno było szybko odebrać ładunek i nie dać się złapać przy takim śniegu. Od razu wykreśliłem z planu Janka. Dobrze wiedziałem, że może mu się to nie spodobać.
Gdy skreślałem nazwisko chłopaka z kartki, właśnie wszedł.
- Chodź już spać Zosiu - zamknął drzwi i podszedł do biurka - Już po 24.
- Za chwilę. Potem przyjdę. Nie mam czasu - sortowałem jakieś papiery.
- A ty jak zwykle - westchnął - "Nie mam czasu, nie mam czasu, nie mam czasu" - zaczął naśladować mój głos.
- Wcale tak nie mówię - zaśmiałem się.
- Wcale - przewrócił oczami - Czy ty widzisz o co ja się ostatnio staram?
Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na chłopaka. Powoli pokręciłem głową na "nie".
- Zawsze, ale to zawsze gdy chce dostać buziaka, albo się przytulić to ty nic nie reagujesz! Nic, a nic!
Czy ja dobrze słyszę? Starałem się nie śmiać i oparłem swoją brodę o rękę.
- Janeczku...ale ty tak robisz gdy jesteśmy przy Olku - zacząłem się śmiać.
- Co...nie...nieprawda - spuścił wzrok - A co do Aleksandra, to czemu on dalej u nas mieszka?
- Bo nie ma domu. Miałem go wyrzucić? Nie bądź już takim zazdrośnikiem.
- W sumie to tak...mogłeś go wyrzucić.
- Janek - powiedziałem już poważnym tonem.
- Dobra, dobra. Już się tak nie gniewaj.
Rudy usiadł na moich kolanach, tyłem do mnie.
- Co tam robisz? - zaczął przeglądać papiery.
- Nic takiego - przytuliłem go od tyłu i zacząłem całować go po szyi.
Chłopak cicho zaczął mruczeć, ale po chwili obrócił się przodem do mnie.
- No powiedz - powiedział błagalnie.
- Przygotowuje batalion do odebrania broni, już pojutrze przyjeżdża amunicja.
- To czemu nic nie mówisz!
- Bo ty nie jedziesz Rudy. Jest tyle śniegu i jeszcze trudno przez niego się przedostać. Coś ci się stanie i koniec. Musisz to zrozumieć - pocałowałem go w policzek.
- No Zosiuuuuuu - bawił się moimi włosami z tyłu głowy.
- Nie zosiuj mi tu. Po prostu się martwię - powiedziałem matczynym głosem.
- A co za to będę miał?
- Co tylko zechcesz - zaśmiałem się.
Po chwili Janek zawadiacko się uśmiechnął. Dał mi buziaka w usta i zszedł ze mnie.
- Jeszcze pomyślę - puścił mi oczko - A teraz chodź spać i nie ma, że nie - wziął moją rękę.
- Już idę.
Poszliśmy do sypialni i wtuleni w siebie, szybko zasnęliśmy.
***
YOU ARE READING
I Love You So //Rośka
FanfictionRudy tak bardzo się podoba Zośce. Jak mu to powiedzieć? Wojna i inne trudności mu tego nie ułatwiają. Ledwo co udało im się uratować Janka. Wszystkie sytuacje w książce są zmyślone! Fabuła ma miejsce rok po uratowaniu Jana Bytnara! Rośka - nie lub...