6.Nasze sekrety.

Zacznij od początku
                                    

Głęboko oddychałam przez nos, wbijając w jej skuloną postać lodowate i obojętne spojrzenie. Czekałam aż na mnie spojrzy. Chciałam, aby widziała nienawiść i obrzydzenie tańczące w moich oczach specjalnie dla niej. I w końcu się doczekałam. Dziewczyna podniosła na mnie zszokowany i załzawiony wzrok, szeroko otwierając usta i przyciskając dłoń do napuchniętego, czerwonego policzka. Patrzyłam jak jej biała cera robi się coraz bardziej szkarłatna i marzyłam na jawie o tym, aby zobaczyć krew. Rozdrapać jej twarz, wydłubać oczy i wyciąć język. Pochyliłam się w jej stronę, aby dokładniej widzieć jej żałosną twarz i małą, diamentową łzę przetaczającą się powoli po jej policzku.

— Jesteś kurwą, Madison.— szepnęłam, gdy pełen obłędu i szaleństwa uśmiech wstąpił mi na twarz. Parsknęłam cichym śmiechem, nie potrafiąc zdjąć z niej spojrzenia.— Jesteś żałosną, małą kurwą, która zabiła własną matkę i aby czuć się mniej zniszczona, niszczy innych...

— Aurora!— pisnęła zachrypnięta Laura, patrząc na mnie z szokowaniem i przestrachem. Mimo to nie potrafiłam odwrócić spojrzenia od Cliffton.

— Nie dziwię się, że twoja matka zachorowała na depresję poporodową. Nie dziwię się, że się powiesiła.— kontynuowałam, oczarowana sposobem w jaki się czułam i bólem w zielonych tęczówkach.— Myślę, że już wtedy wiedziała. W końcu jeśli matka to suka, to szczenię...

— Aurora, do cholery!— krzyknęła blondynka, wchodząc pomiędzy nas i delikatnie popychając mnie do tyłu.— Nie poznaję cię!

— Może dlatego, że tak naprawdę żadna z was nie zna prawdziwej mnie.— zauważyłam zimno, nie zamierzając w jakikolwiek sposób się nad nimi litować. Oni nie ofiarowały łaski mnie. Więc dlaczego ja miała robić to dla nich? Zaśmiałam się niesamowicie rozbawiona własnymi słowami.— A ty, Laura? Jakie to uczucie być jej dziwką? Robisz i zgadzasz się na wszystko co ci każe...

— Usiądź i nas posłuchaj. Uratowałyśmy ci życie, a ty mimo to...

— Uratowałyście mi życie?— powtórzyłam, mocno się krzywiąc i przekręcając głowę w bok, to co mówiły było po prostu absurdalne.— Osobiście włożyłyście mnie do grobu i pochowałyście. Wpierdoliłyście się w moje życie i mi je całkowicie zjebałyście. Moje życie, zdrowie. Wszystko co miałam. Wszystko zniszczyłyście... Po co? Dla zabawy? Zajęcia? Zemsty?

— Madison musiała wtedy skłamać, rozumiesz?!— zapytała wściekła Laura, mocno gestykulując i cała się wręcz trzęsąc z emocji.— O mało co wtedy przez niego się nie zabiłaś! Musiał dla ciebie przestać istnieć, rozumiesz mnie, do cholery?! Musiał zniknąć, żebyś się ogarnęła i na nowo zaczęła żyć! Naprawdę nie dostrzegasz tego co ci zrobił? Byłaś kompletnie inną osobą na samym początku, a teraz spójrz na siebie! Jesteś pierdolonym wrakiem samej siebie i krzywdzisz osoby, którym na tobie zależy!

Patrzyłam chwilę w niebieskie, rozbiegane tęczówki jakbym się upewniała, czy Woodcave mówi teraz poważnie. Poczułam jak moje kąciki ust unoszą się wysoko do góry wraz z brwiami, a z mojego gardła wydostaje się niesamowicie i przeraźliwie samotny, rozgoryczony śmiech.

— Jestem wrakiem, bo mnie okłamałyście mnie w tak potworny sposób...— powiedziałam cicho, wciąż się uśmiechając jak szaleniec, którym byłam i skacząc spojrzeniem po każdym calu jej twarzy.— Myślałam, że jedyna osoba dzięki, której moje życie miało sens umarła z mojej winy, Laura... Nie byłaś nigdy naprawdę zakochana. Obie nie byłyście, bo inaczej zrozumiałybyście co mi zrobiłyście tamtym pierdolonym zdaniem... Tymi dwoma jebanymi latami, wmawiania mi, że nie żyje. Pielęgnowałyście potwora, którego same stworzyłyście.

Mocno przełknęłam ślinę, prostując się i mocno krzywiąc, bo poczułam pierwsze uderzenie. Woodcave, przycisnęła dłonie do oczu, głośno wdychając powietrze do płuc. Drugie uderzenie. Pomrugałam parę razy, przenosząc wzrok za ramię blondynki i widząc zapłakaną rudowłosą, posyłającą mi pełne błagania spojrzenie. Trzecie uderzenie.

Fire in the Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz