ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

45 4 0
                                    


                Jakub z głębokim westchnieniem usiadł przy swojej ławce, jedząc lunch w samotności. W jego głowie szalała mieszanina myśli i wspomnień, przez co zaczynał panikować. Spuścił wzrok na swoje drżące dłonie i wziął głęboki oddech, opuszczając je na kolana.

– Jakub! – zawołała Janka, ciągnąc go w stronę grupki dziewczyn otaczających Prissy.

– Um, tak? – odezwał się zaskoczony.

– Musimy zadać ci bardzo, bardzo istotne pytanie.

– Gdyby twoja żona chciała pójść do szkoły, pozwoliłbyś jej na to, nawet gdyby to miało wpłynąć na waszą reputację? – zapytała Diana.

– Tak teoretycznie, bo w końcu wolisz chłopaków – wtrąciła Janka.

– Dzięki, że mi przypominasz, Janko. Prawie zapomniałam.

– Tak tylko mówię.

– Dlaczego miałbym nie pozwolić mojemu partnerowi robić tego, co by zechciał? Jeżeli chciałby chodzić do szkoły, to śmiało. To jego życie, będę go wspierał bez względu na wszystko.

Nagle Prissy objęła go ramionami, tym samym go zaskakując. Niepewnie odwzajemnił uścisk i posłał skołowane spojrzenie pozostałym dziewczynom.

– Jesteś cudowny, Jakubie – stwierdziła blondynka. – Twój przyszły partner będzie ogromnym szczęściarzem.

– Och, dziękuję.

– Hej! Nie masz prawa!

Jakub się odwrócił, zauważając, jak wściekły Cole podąża za Billym. Szatyn stanął przed dziewczynami i w obronnym geście wyciągnął ramiona.

– Co to jest? – spytał Andrews, przyglądając się trzymanej glinie. Była to ta sama, której Cole używał do rehabilitacji swojej ręki.

– Oddaj mi ją.

– Okej. Łap.

Gwałtownie nią rzucił, przez co trafiła w okno i je rozbiła. Dookoła rozległy się sapnięcia.

– Panie Andrews, dość tego! – krzyknął pan Phillips, zanim podniósł glinę. – Czyja to przynależność?

– Moja, proszę pana – przyznał cicho Cole.

Jakub uważnie obserwował, jak nauczyciel podchodzi do Cole'a, który ze strachu zrobił kilka kroków do tyłu. Zapragnął złapać go za rękę i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Wtedy pan Phillips wrzucił skałę do kominka, co blondyn obserwował ze smutkiem. Miller już otworzył buzię, jednak Janka go szturchnęła i posłała mu wymowne spojrzenie.

– W takim razie twoi rodzice zapłacą za wymianę okna.

– To niesprawiedliwe! – wtrącił Jakub. – Billy w niego rzucił!

– Rozmawiam z panem Mackenziem! – warknął na niego nauczyciel. – Masz za mało problemów, panie Miller?

Chłopak milczał, jedynie wpatrując się w dorosłego. W tym samym czasie Cole odwrócił się do Billy'ego ze wściekłą miną.

– Może choć raz powiesz prawdę? – zapytał oschle.

– Zrobiłem to, co mi kazałeś. Oddawałem ci ją.

– Billy, przysięgam...

Jakubowi przerwała dłoń Janki zakrywająca jego usta. Diana w tym czasie go przytrzymała, aby nie zrobił czegoś głupiego. Cole z kolei wziął głęboki oddech, po czym odwrócił się do pana Phillipsa.

– Moich rodziców na to nie stać.

– W takim razie będę musiał ukarać się w inny sposób.

Po tych słowach mężczyzna udał się w stronę swojego biurka, z którego wyciągnął patyk, a następnie wrócił do swoich podopiecznych. Jakub z przerażeniem obserwował to zajście.

– Otwórz dłoń – nakazał Cole'owi Phillips.

Miller poczuł, jak jego serce się łamie, gdy blondyn cicho się obronił:

– Przecież nic nie zrobiłem.

– To ty wiecznie przeszkadzasz w lekcjach.

Jakub nie wiedział, co dokładnie wydarzyło się Cole'owi, lecz coś w nim pękło. Nie wiedział jedynie, że Cole robił dokładnie to, co mu polecił.

Był odważny.

– Pan tak uważa, ale to nie jest prawda. – Zrobił krok w stronę dorosłego. – Jeżeli chce pan kogoś nienawidzić, to niech popatrzy pan w lustro.

Cole nigdy wcześniej nie wydawał mu się aż tak atrakcyjny.

– Otwórz dłoń.

– Nie.

Wtedy Cole zebrał swoje rzeczy i wyszedł z klasy. Jakub podszedł do pana Phillipsa z ponurą miną.

– Jest pan obrzydliwy i żal mi każdego, kto musi się z panem użerać.

– Uważaj na słowa, panie Miller. Nielegalne jest być takim jak ty.

– Mogą próbować, ale nikt nie powstrzyma mnie przed czuciem do chłopaków tego, co powinienem czuć do dziewczyn.

– Będziesz się smażył w piekle.

– Będę stał u bram piekła, które mnie pochłoną – zaczął, robiąc krok do przodu. – A potem mnie wypchną.

Następnie on również wyszedł, uprzednio zbierając swoje przynależności. Dość szybko udało mu się dogonić Cole'a.

– Hej, blondynku – zagaił, zaczynając iść u jego boku. – Możemy porozmawiać?

– Jakubie, naprawdę nie chcę teraz z nikim rozmawiać.

Z tymi słowami znaleźli się w lesie.

– Chodzi o nas. Bo nigdy wcześniej nie czułem tak sprzecznych emocji. Myślałem, że ci się podobam, ale dzisiaj byłeś na mnie zły i nie wiem, co się dzieje.

Blondyn milczał, na co Jakub westchnął.

– Jesteś na mnie zły, bo cię pocałowałem? Myślałem, że ty też tego chcesz. Przepraszam, jeśli przeze mnie poczułeś się niekomfortowo.

Miller popatrzył na niego ze smutkiem, zanim zaczął odchodzić. Jednak zanim zdążył to zrobić, drugi chłopak złapał go za koszulkę i do siebie przyciągnął. Ich usta się zetknęły, tym razem z inicjatywy blondyna. Jakub powoli stanął na palcach, opierając dłonie na ramionach Cole'a, aby utrzymać równowagę. Oboje wiedzieli, co się działo i to tego pragnęli.

– Nie jestem na ciebie zły – wyszeptał Cole po tym, jak się od siebie odsunęli. – Po prostu się bałem.

– Czego?

– Janka powiedziała mi o tym, jak mieszkańcy zareagowali na to, że podobają ci się chłopcy i to mnie przeraziło. Jesteś taki odważny i silny. Gdyby to przytrafiło się mnie, to nie byłbym w stanie tego znieść.

– Przestań się tak zamartwiać. Rób to, co podpowiada ci serce.

– Czyli mogę nikomu o tym nie mówić?

– Nie rób niczego, z czym nie czujesz się komfortowo. Nie przeszkadza mi ukrywanie się, dopóki nie będziesz gotowy.

Cole posłał mu uśmiech i owinął wokół niego ramiona. Jakub również uniósł kąciki ust, przytulając wyższego chłopaka. Był niesamowicie szczęśliwy i miał wrażenie, że nic nie zepsuje jego humoru.

Nie wiedział jednak, że po drodze do domu będą czekały go problemy.

ODWAŻNY ━ COLE MACKENZIEWhere stories live. Discover now