17 - Mówiłem poważnie.

1.6K 107 100
                                    

          Sprawa z Audrey wyglądała lepiej, niż się nam wydawało. Ayla z chęcią wyciągnęła pomocną dłoń w naszą stronę i byliśmy w trakcie realizacji całego planu. W zasadzie, wszystko było już gotowe i jedyne, co nam zostało to wysłanie tego do tych dwóch gości. Ich numer miała załatwić nam czerwonowłosa, a że mieszkała z dziewczyną, to był to pikuś.

          Najważniejsze, żeby nam uwierzyli.

          Leżałam w pokoju Blaise'a, czekając, aż łaskawie wróci z kuchni i będę mogła potruć mu tyłek. Cały dzień okropnie się nudziłam, bo moi bracia byli zbyt zajęci swoimi sprawami – jak to określili – więc stwierdziłam, że będę się nudzić razem z szatynem.

— Masz jakieś ciekawe plany, czy przyszłaś się tutaj nudzić? — zapytał, wchodząc do pokoju. Zaśmiałam się pod nosem i podniosłam z łóżka, aby na niego spojrzeć.

— Opcja numer dwa jest poprawna. — Mrugnęłam w jego stronę, na co chłopak wywrócił oczami.

— A skąd pomysł, że mam dla ciebie czas? — uniósł brew w górę, siadając tuż na przeciwko mnie. Zaczął się zbliżać w moją stronę, przez co ja automatycznie, zaczęłam się cofać.

No, dopóki nie wpadłam na ramę łóżka, gdzie nie było dla mnie ratunku. Pochylił się nade mną, przez co poczułam ciepły oddech na mojej twarzy. Przeskakiwałam wzrokiem z jego ust na oczy, nie wiedząc, co mam zrobić. Jedna strona mnie chciała go pocałować, a druga zaś wręcz krzyczała, abym tego nie robiła. Szatyn jednak mnie wyręczył i nim się spostrzegłam, złożył delikatny pocałunek w kąciku moich ust. Jęknęłam niezadowolona, co skwitował śmiechem.

— Nie pocałuję cię, dopóki nie odwzajemnisz moich uczuć, kochanie. — Mruknął, na co wywróciłam oczami. Blaise pstryknął mnie w nos i położył się obok, co skwitowałam prychnięciem.

— Ty i te twoje głupie zasady. — Parsknęłam, przytulając do siebie jedną z poduszek.

— Zamiast tej poduszki, możesz przytulać mnie — mrugnął do mnie okiem, na co wywróciłam oczami tak mocno, że aż zaczęły mnie boleć.

Nie pytając mnie o pozwolenie, wyrwał poduszkę z moich rąk, aby następnie położyć się na moim brzuchu, powodując tym samym, że poczułam ciężar jego pustki głowy. Objął mnie rękoma w talii i westchnął, kręcąc się nieco, aby się lepiej ułożyć.

— Nie za wygodnie ci? — prychnęłam, wplatając rękę w jego włosy.

— Mogło być lepiej — zaśmiał się, za co pociągnęłam go za kosmyk włosów. — Auć! Za co to?

— Za bycie debilem — zaśmiałam się i tym razem to ja zostałam uszczypnięta w bok. — Auć! A to za co?

— Za bycie debilem. — Przedrzeźnił mnie, na co prychnęłam. — A teraz idę spać, bo znowu całą noc nie mogłem zmrużyć oka.

— Znowu? — westchnęłam. — Ostatnio często cierpisz na bezsenność.

— Ta... — Zawiesił się. — Mam wrażenie, że to trochę przez tą sytuację ostatnio.

— Jaką sytuację? — zapytałam, wyraźnie zaciekawiona tematem.

— Boje się, że znów zadzwonisz w nocy w złym stanie, a ja przez przypadek wyciszę telefon i się nie obudzę, żeby do ciebie przyjść — wyrzucił z siebie, a mnie niemal wmurowało w ten pieprzony materac.

— Blaise... — Otworzyłam usta ze zdumienia i nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam w kompletnym szoku.
— Nie możesz tak robić, musisz się wysypiać. — Westchnęłam. Ten chłopak był niemożliwy.

Entwined Roads Where stories live. Discover now