15 - Musisz dać mi szansę.

1.7K 117 115
                                    

WELCOME TO THE HELL ZONE

Wstałam z łóżka, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się żadnych gości, więc było to nieco dziwne i niepokojące. Nie zapalając żadnych świateł, zeszłam na dół i świecąc jedynie latarką pod nogi, aby nie było tego widać przez szyby. Zerknęłam przez wizjer, jednak przez fakt, że było ciemno, nie zauważyłam, kto to jest.

Moi bracia, akurat wtedy, gdy najbadziej ich potrzebowałam, gdzieś zniknęli. Wpadli na chwilę do domu, powrzeszczeli na siebie i wyszli. Witam w cyrku.

Uchyliłam delikatnie drzwi i zerknęłam przez szparę. Widząc tam Blaise'a, wzdrygnęłam się i odruchowo zrobiłam krok w tył.

— Proszę, wpuść mnie — usłyszałam jego załamany głos, zanim zdążyłam zamknąć drzwi. Coś w środku podpowiadało mi, że dzieje się coś niedobrego, dlatego otworzyłam drzwi szerzej, aby mógł wejść. W międzyczasie zapaliłam także światło.

I wtedy poczułam ukłucie w sercu. Jego dwukolorowe oczy były pełne łez, a po policzkach policzkach spływało ich jeszcze więcej. Zadarłam głowę w górę, aby lepiej się mu przyjrzeć i wtedy nasze spojrzenia się spotkały, a we mnie coś pękło. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i ułożyłam ją na jego policzku, a szatyn natychmiast się do niej przytulił. Przymknął powieki i westchnął.

— Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale... — Nie zwróciłam uwagi na jego słowa, tylko chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę schodów.

Zaciągnęłam go do mojego pokoju i kazałam usiąść na łóżku, a sama poszłam sprawdzić, czy aby na pewno wszystko zamknęłam. Wróciłam na górę i przed wejściem do pomieszczenia, wzięłam głęboki wdech.

Usiadłam tuż na przeciwko niego i spojrzałam na jego twarz. Pokój pogrążony był w półmroku, jednak wyraźnie widziałam, że nadal płacze. Niewiele myśląc, przybliżyłam się do niego i oplotłam ręce wokół jego talii. Na początku był zdziwiony, ale sekundę później wciągnął mnie na swoje kolana i zamknął w szczelnym uścisku. Gładziłam go po plecach, przy okazji słysząc, że się uspokaja.

— Mój ojciec wrócił — zaczął, a ja przycisnęłam go mocniej do siebie, o ile było to w ogóle możliwe. — Jak byłem mały, lubił sobie popić i znęcać się nad mamą. Na mnie nie podniósł nigdy ręki, ale przemoc psychiczna to była codzienność.

          Zawiesił się na chwilę i wziął kilka głębokich wdechów. Jego serce zaczęło wybijać szybszy rytm, a Blaise oparł policzek o czubek mojej głowy i zaczął gładzić moje plecy. Miałam wrażenie, że to pomaga mu się uspokoić.

— Miałem siostrę. — Powiedział cicho, a mnie zamurowało, jednak nic się nie odezwałam. Czekałam, aż zacznie kontynuować. — Moja mama nie miała prawa jazdy, a Aurora była chora. Zaczęło się jej pogarszać, a on, jak zwykle, był pijamy, więc nie miał nas kto zawieźć do szpitala. Mieszkaliśmy na kompletnym zadupiu, komunikacja miejska tutaj nie do końca działała, tak, jak powinna, a taksówki jechały ponad godzinę i trzeba było zapłacić miliony, a u nas się niezbyt powodziło. — Wziął głęboki wdech i odsunął się tak, aby na mnie spojrzeć.

          Moje serce pękało na kawałki, jak widziałam go w stanie takiej rozpaczy. Jego oczy lśniły od łez, które tworzyły mokre ścieżki na jego policzkach. Położyłam dłoń na jego policzku i posłałam mu smutny uśmiech. Miałam wyrzuty sumienia po tym, jak go potraktowałam. Prawda była taka, że zależało mi na nim bardziej, niż mi się wydawało, ale nie potrafiłam sobie tego przyznać. Odpychałam od siebie myśl, że moglibyśmy stworzyć coś pięknego i żyłam tym, że nic z tego nie wyjdzie. Bałam się mu zaufać na tyle, żeby go do siebie dopuścić. Jak słuchałam o jego problemach, uświadamiałam sobie, że chcę, aby na jego twarzy był wieczny uśmiech. Chciałabym, żeby już nigdy przez nic nie musiał płakać.

Entwined Roads Where stories live. Discover now