07 - Lizus.

2.2K 143 130
                                    


To był jeden z tych dni, w których miałam jedynie ochotę na zaszycie się w pokoju i zaśnięcie. Najlepiej na najbliższy miesiąc. Jednak, zwierzęciem nie jestem, więc muszę męczyć w szkole i słuchać zrzędzenia nauczycieli, jak i znajomych.

Blair tego dnia była wyjątkowo nieznośna. Być może spowodował to fakt, że ma okres, jednak ewidentnie przesadzała i była większą drama queen niż Oliver. A to do łatwych zadań nie należy.

Cieszyłam się, że widzę ją jedynie na przerwach, ale z drugiej strony współczułam chłopakom. Musieli się z nią użerać każdą lekcję, a dobrze wiem, jakie baby są nieznośne podczas okresu.

Kierowałam się w stronę stołówki, kurczowo trzymając plecak na ramieniu. Tego dnia wyjątkowo się nie wyspałam, a mój humor był okropny. Wiedziałam, że gdy przekroczę próg drzwi do pomieszczenia, moja irytacja sięgnie zenitu. Zresztą, zawsze sięgała, gdy musiałam patrzeć na tych wszystkich ludzi, których nienawidzę.

Weszłam do pomieszczenia, rozglądając się na boki. Przy naszym stoliku byli już wszyscy, więc czekali pewnie na mnie, jak to zwykle bywa. Nie siląc się na zamawianie jedzenia, podeszłam do nich i wcisnęłam się na miejsce obok Oliver, który natychmiast przerzucił ramię przez moje barki.

— Czemu królewna ma taką skwaszoną minę? — zapytał, pstrykając mnie palcem w nos.

— Nie mam humoru — burknęłam, opierając się o niego.

— Jak będziesz potrzebować pomocy, to wiesz gdzie iść. — Mrugnęła do mnie Blair.

— Ta, do zakładu psychiatrycznego. — Parsknęłam, powodując tym samym wybuch śmiechu wszystkich zgromadzonych.

W pewnej chwili kompletnie się wyłączyłam z rozmowy. Pogrążyłam się w swoich myślach, nie zważając na otaczający mnie świat i pusto spoglądałam na swoje dłonie, które leżały na kolanach Stukając palcem o stół, westchnęłam pod nosem.

Miałam chwilami dość tego, co dzieje się wokół mnie. Raz było dobrze, ale chwilę późnej – bez żadnego powodu – mój humor ulegał zmianie i czułam się, jakbym nie pasowała do świata. Kompletnie odcięta od wszystkiego, wynaturzona.

Życie spowite mrokiem,
Zaciska dłoń na krtani,
I każe oddychać,
Zatrutym powietrzem.

Zgadzasz się, Sava? — z letargu wyrwał mnie głos Blair, która patrzyła na mnie oczekująco.

— Tak, tak. — Przytaknęłam, kompletnie nie wiedzieć, o co chodzi. Jednak, gdy wszyscy wybuchnęli śmiechem, czułam, że to coś niemoralnego. — Na co się zgodziłam?

— Przyznałaś, że podoba ci się Blaise — zaśmiała się, a na moją twarz wpłynął grymas obrzydzenia.

Ja i on? W życiu. To nie miało prawa się udać.

Nigdy.

A może...

Fujka, Blaise — wykrzywiłam się, powodując tym samym wywrócenie oczami chłopaka, który jakimś cudem znalazł się przy stoliku. Ewentualnie siedział tu cały czas.

Tak, zdecydowanie siedział.

— Spokojnie, też mi się nie podobasz — parsknął. Później dodał coś pod nosem, jednak usłyszała go tylko Blair, która spojrzała na niego z szerokim, zwycięskim uśmiechem.

Okej, dziwne.

Bardzo.

*

Entwined Roads Where stories live. Discover now