rozdział 8

638 48 26
                                    

Po chwili również chłopak spojrzał w moją stronę i patrzyliśmy się na siebie przez jakiś czas. Przyglądałam się jego pięknym brązowym tęczówkom, w których mogłam zobaczyć swoje odbicie. Nagle chłopak niespodziewanie wstał z ławki, a ja szybko się otrząsnęłam.

— Zapomniałem, że miałem iść do państwa Perez, by zaopiekować się ich dziećmi. — odparł przygnębiony.

— Jasne, nie ma sprawy. — powiedziałam trochę speszona. — To w takim razie ja pójdę do biblioteki, by odnieść książkę.

— To chodźmy razem. — zaproponował chłopak, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, bo nie wiedziałam za bardzo co ma na myśli. — Dom Perez jest bardzo blisko biblioteki. — szybko powiedział Camilo, widząc moje spojrzenie, a ja tylko mu przytaknęłam i szybko wstałam z ławki zabierając przy tym książkę.

Szliśmy przez całą drogę w niezręcznej ciszy, bo nikt z nas nie wiedział za bardzo co powiedzieć. Widziałam również jak brunet czasami na mnie potajemnie zerka, na co ja tylko robiłam się czerwona jak pomidor.

— To tutaj, dom państwa Perez. — oznajmił Camilo na co ja się tylko zatrzymałam i nie wiedziałam co powiedzieć.

— No to yyy... miłego dnia? — zaczęłam kierować się w stronę biblioteki.

— Alicia! — zwrócił się do mnie brunet, a ja się zatrzymałam i popatrzyłam w jego stronę. — Może chciałabyś się jeszcze kiedyś spotkać? — zapytał.

Poczułam wtedy jak moje serce zaczęło bić szybciej, a ja nie wiedziałam dlaczego tak się dzieję.

— T-tak, jasne. Może jutro, bo dzisiaj nie za bardzo mam czas? — szepnęłam.

— Nie ma sprawy, to do jutra! — powiedział ucieszony Camilo i od razu wszedł do domu Perez, a ja stałam jak jakiś słup soli nie wiedząc co ze sobą zrobić i co się właśnie przed chwilą stało.Otrząsnęłam się po jakimś czasie i przypomniałam sobie, że miałam iść do biblioteki odnieść książkę.

*** 

Wróciłam do domu trochę później niż planowałam, ponieważ w bibliotece rzuciła mi się w oczy książka, która od razu mnie zaciekawiła. 

— Hola. — odezwał się mój młodszy brat, którego wcześniej nie zauważyłam.

— Cześć skarbie. — tym razem odezwała się moja rodzicielka.

— Hej. — odpowiedziałam i udałam się w stronę schodów.

Podskokami ruszyłam w stronę mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Odetchnęłam z ulgą, zasiadając na krańcu łóżka. Nie wiedziałam co mam teraz porobić, jednak wyjrzałam za okno, które było obok mojego posłania. Różowo-pomarańczowe niebo rzucało kolory na chmury, które wydawały się kolorowe. Słońce znikające za horyzontem, tuż za koronami oddalonych drzew. Podbiegłam do okna, otwierając je, następnie podpierając się o parapet na zgiętych łokciach, tym samym podtrzymując głowę na dłoniach. W moich oczach odbijało się całe zdarzenie przepełnione ilością kolorów i pozytywnej energii. Skierowałam wzrok na mieszkańców miasta i mogłam stwierdzić, że nie tylko ja przyglądam się takim widokom. 

Niebo zrobiło się ciemne, po słońcu nie został ślad, a chmury stały się nie widoczne. Westchnęłam, zamykając okno. Ruszyłam do szafy, wyciągając ciuchy służące mi za piżamę. W szybkim tempie opuściłam pokój, kierując się do łazienki.

Dzień mogłam uznać za pozytywnie udany, sądząc o poprawiającej się znajomości z Camilo. Miałam o nim dobre zdanie, mimo, że chłopak często mnie zawstydza, zauważyłam jego zainteresowanie moją osobą. Nie przeszkadza mu moja nieśmiałość, a on wydaje się pomocny i miły. Byłby z niego idealny przyjaciel. Dziwi mnie fakt, że nie widziałam nigdy bruneta z jakimiś znajomymi, tylko ciągle z rodziną. Jako nowa osoba w mieście, stwierdziłabym, że ma on mnóstwo kolegów. 

Weszłam pod prysznic.

A JAK ON MNIE WIDZI JAKO KOGOŚ WIĘCEJ??!!?!?!?!?? Zachłysnęłam się i wyobraziłam sobie naszą relacje z osoby trzeciej. Dziewczyna która cały czas się rumieni i zawstydza oraz chłopak, który ciągle się do niej uśmiecha. Czy naprawdę z tej perspektywy wyglądam tak żałośnie? Nie jestem przecież małą dziewczynką! I dlaczego ciągle myślę o tym kręcono-włosym pajacu, który ciągle za mną chodzi?! A może mnie śledzi? To by wyjaśniało czemu spotkaliśmy się już tak dużo razy. Chociaż ja ostatnio do niego przyszłam, więc jednak to nie ma sensu... ale wcześniej ciągle on do mnie pod- STOP!!

Potrząsnęłam głową, strzepując tym samym pozostałości po wodzie. Wyszłam z pod prysznica, wycierając moje ciało puchatym materiałem. Spojrzałam w lustro i wyglądałam jak bezdomny. Wzięłam w ręce szczotkę, rozczesując to siano. Trochę syczałam z bólu gdy dostałam się do większych kołtunów, lecz chciałam jak najszybciej położyć się w łożu. 

Powyrywałam trochę włosy, w efekcie czego prezentowały się one tak jak powinny. Włożyłam na siebie odzienie, zwilżając językiem moje suche wargi. Zostawiłam pomieszczenie w ładzie, kierując się do mojego azylu.

Rzuciłam się na łózko, zakopując się w pierzastej pościeli.

Oby jutro wydarzyło się coś ciekawszego.

Zamarzona zapadłam w krainę Morfeusza.

Little shy girl | Camilo MadrigalWhere stories live. Discover now