rozdział 6

686 53 64
                                    

Nie wiedziałam co powiedzieć, zamurowało mnie. Brunet nadal czekał na moją odpowiedź, ale ja nie mogłam złożyć żadnego sensownego zdania.

– Ja... nie... – próbowałam coś powiedzieć.

– Jak nie chcesz to zrozumiem, nie chce Cię do niczego zmuszać. – chłopak od razu posmutniał.

– N-nie, nie o to mi chodziło. Oczywiście, że chciałabym z tobą zatańczyć, tylko jest mały problem. – powiedziałam szybko. – Nie potrafię tańczyć.

Camilo spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

– To nic, mogę Cię nauczyć. – oznajmił.

Podał mi rękę, a następnie zaciągnął mnie do tańca.

– To nie jest nic trudnego, po prostu musisz się ruszać w rytm muzyki. – powiedział pewny siebie chłopak i po chwili zaczął tańczyć.

Ja natomiast zaczęłam tylko ruszać swoimi biodrami.

– Wiem, że stać Cię na coś więcej niż tylko kręcenie w kółko biodrami. – zaśmiał się brunet, a po chwili złapał mnie za ręce i oboje ruszaliśmy się w rytm muzyki. Byłam z siebie bardzo dumna, że odważyłam się zatańczyć z Camilo.

Tańczyliśmy tak ze sobą dopóki nie zaczęła lecieć bardziej powolniejsza muzyka. Od razu odsunęliśmy się od siebie. Widziałam w oczach chłopaka, że chciał dalej ze mną tańczyć niezależnie od tego jaka muzyka leciała. Nie chciałam go widzieć takiego smutnego, więc postanowiłam się odezwać.

– Jak nauczę się kiedyś tańczyć do wolniejszej muzyki, to obiecuję Ci, że wtedy razem zatańczymy. – zwróciłam się do chłopaka, na co on z wielkim uśmiechem na twarzy przytaknął głową.

Wróciliśmy do stołu, przy którym siedzieliśmy wcześniej i od razu znowu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.

***

Impreza dobiegała końca, a ja czułam, że jestem strasznie zmęczona. Po chwili zauważyłam Camilo idącego w moją stronę.

– Cieszę się bardzo, że zostałaś dłużej niż planowałaś. – powiedział szturchając mnie lekko łokciem.

– Sama dalej nie mogę uwierzyć, że zostałam. – odpowiedziałam zmęczonym głosem. – Dziękuję Ci za to, że ten wieczór był najlepszym wieczorem w moim życiu. – pocałowałam chłopaka w policzek na do widzenia i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z budynku.

Po chwili do mnie dopiero dotarło to co zrobiłam, jednak stwierdziłam, że zacznę przejmować się tym dopiero jutro, bo jestem strasznie zmęczona nawet na panikowanie.

Dotarłam szybko do domu i weszłam do niego po cichu żeby nikogo nie obudzić, ponieważ wiedziałam, że wszyscy domownicy śpią. Weszłam po schodach na górę i skierowałam się od razu do łazienki. Szybko ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam od razu pod prysznic.

Po paru minutach wyszłam spod prysznica i ubrałam na siebie moją ulubioną piżamę. Następnie poszłam do swojego pokoju i od razu weszłam pod ciepłą kołdrę. Zgasiłam również swoją lampkę, którą mam przy łóżku.

Kiedy zasypiałam przypomniałam sobie o tym, że miałam wziąć od Juliety Madrigal coś do jedzenia dla mojego brata. Byłam trochę na siebie zła, że o tym zapomniałam. Postanowiłam, że pójdę tam jutro.

***

Obudziłam się o godzinie 9 przez hałasy dochodzące z kuchni.

Wstałam z łóżka, a następnie wyszłam ze swojego pokoju i zeszłam po schodach na dół do kuchni.

– !Hola¡ – powiedziałam do kobiety robiącej śniadanie.

– Cześć skarbie, masz jedzenie od Juliety Madrigal? – zapytała się mnie przewracając przy tym naleśnika, którego prawie spaliła.

– No niestety, ale zapomniałam o tym. – zaczęłam bawić się swoimi palcami. – Ale pójdę dzisiaj do niej po to jedzenie. Chociaż jak o tym myślę to aż mnie ciarki przechodzą, ale postanowiłam walczyć ze swoją fobią - dopowiedziałam.

– Musiałaś się świetnie bawić skoro zapomniałaś. – przewróciłam tylko oczami na słowa mamy. – No co? Nigdy nie zapominasz o takich rzeczach, znam cię nie od dziś. – uśmiechnęła się moja rodzicielka.

– Opowiem ci później jak było na imprezie urodzinowej Isabeli, zgoda?

– Zgoda. - odrzekła z uśmiechem na twarzy podając mi przy tym talerz z naleśnikami.

Zjadłam szybko swój posiłek, a następnie pobiegłam na górę do łazienki by się przebrać. Ubrałam jakąś pierwszą lepszą bluzkę i do tego swoją ulubioną spódnice. Założyłam białe balerinki oraz wzięłam swoją torebkę i skierowałam się w stronę wyjścia.

– Zaraz wrócę! – krzyknęłam w stronę rodzicielki i zaczęłam iść w stronę Casity.

Z każdym kolejnym krokiem chciałam zawrócić. Stresowałam się strasznie tym. Kiedy zbliżałam się do pięknego domu Madrigalów jak na złość przypomniałam sobie o tym, że wczoraj przecież pocałowałam Camilo w policzek. Na samą myśl o tym moje policzki zrobiły się całe czerwone. Cały czas się zastanawiam dlaczego ja to zrobiłam.

Byłam właśnie pod magicznym domem. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Po chwili same się one otworzyły. Weszłam do środka robiąc przy tym niepewne kroki w przód.

Niespodziewanie obok mnie pojawiła się dziewczyna w zielonych okularach, a ja aż podskoczyłam ze strachu.

– !Buenos días¡ – powiedziała z uśmiechem na twarzy. – Nie chciałam cię przestraszyć, przepraszam.

– N-nic się nie stało. – oznajmiłam.

– Jestem Mirabel. – podała mi rękę. – A ty to pewnie Alicia.

– Tak, to ja. Miło mi. – również podałam jej rękę.

Zapadła między nami niezręczna cisza, ale dziewczyna postanowiła ją przerwać.

– To po co tutaj przyszłaś?

– No tak, zapomniałabym. – cicho się zaśmiałam. – Szukam Juliety Madrigal. Potrzebuje od niej coś do jedzenie dla mojego brata, ponieważ niestety zachorował.

– Nie ma sprawy, chodź za mną zaprowadzę Cię do niej. – oznajmiła Mirabel, a ja tylko przytaknęłam na jej słowa.

Dziewczyna zaprowadziła mnie szybko do kuchni, a kiedy się w niej znalazłam zauważyłam Julietę Madrigal robiącą coś do jedzenia. Szybko mój wzrok jednak powędrował na osobę, która stała przy kobiecie. Był to Camilo. Kiedy chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami ja od razu zamarłam.

Little shy girl | Camilo MadrigalWhere stories live. Discover now