Rozdział 04

175 5 3
                                    

"DETERMINACJA"

Karolina wyszła z potoku. Zrobiła kilka kroków i uklękła. Była niepokonana. Wzięła do ręki jakiś patyk i zaczęła nim kreślić coś na wzór mapy. Nie miała pojęcia gdzie była i ile czasu dokładnie minęło, odkąd pociąg ruszył, ale wiedziała, ze znajdzie wyjście z tej sytuacji. Tak naprawdę wiodła zwyczajne życie, ale teraz zrozumiała, że ono już dobiegło końca. W ciemnościach, niczym w podziemiach, została zasadzona. Teraz rozkwitła niczym nowo narodzony kwiat i z pewnością nie mogła zwiędnąć.

Karolina narysowała okrąg, który oznaczał Warszawę. Z niego pociągnęła kilka długich kresek, które służyły za tory. Tak jak przypuszczała, odnalezienie się nie było takie łatwe jak mogło się wydawać. Nie kojarzyła tego lasu. Nikt jej tu nigdy nie zaprowadził. Dziewczyna dopisała kilka miejscowości, które znajdowały się wokół Warszawy. Główkowała się nad tym, ale do żadnego wniosku nie doszła. Musiała mieć więcej informacji o swoim położeniu.

Dziewczyna stwierdziła, że pójdzie tak, jak prowadził potok. Zmęczenie, jakie ją dosięgło po kilku godzinach było silne. Odbierało jej zdrowe myślenie. Chciała się położyć w swoim łóżku i zasnąć, niestety nie miała gdzie. Musiała iść dalej. Las nie mógł się ciągnąć w nieskończoność.

Zaczął zapadać zmrok. Karolina przestała się czuć bezpiecznie. Wiedziała, że musiała znaleźć bezpieczne miejsce. Niestety, nigdzie nie było śladu dróg.

Dziewczyna wzięła kilka patyków, liści, i kamieni. Zaczęła zapalać ognisko jeszcze zawczasu. Odkąd pamiętała, była w tym dosyć słaba. Albo nie potrafiła wskrzesić iskry, albo była w stanie podpalić wszystko.

Po pewnym czasie dziewczynie się udało rozpalić ognisko i położyła się spać. Wiedziała, że następnego dnia musiała wziąć się za szukanie jedzenia. Polowanie musiało wejść w grę, co nie napawało jej optymizmem. Nie miała odpowiednich narzędzi, przez co sama musiała je sobie stworzyć.

Zaczęła się zastanawiać, dlaczego akurat ją musiało to wszystko spotkać. Nie widziała w tym najmniejszego sensu i połączenia. 

*

Minęło kilka dni. Karolina przetrwała. Sama nie wiedziała jak jej się udało to zrobić, ale przetrwała. W miejscu, do którego się sturlała, nie przebywała długo. Obok tego "potoku" były jadalne jarzyny i inne owoce leśne. Nie było ich dużo, ale wystarczyło jej na małą przegryzkę. Kiedy się najadła, poszła w stronę lasu, który znajdował się tuż przed nią. Nie wiedziała jak długo szła, ale powoli słońce zaczynało zachodzić. Zbudowała sobie małe posłanie z liści, pod wałem. Nie było jakoś bezpiecznie, ale musiała przetrwać. Trwało to jakieś kilka dni. Z mchu piła wodę, czasem trafiła na jakieś owoce leśne, a nawet zajadała się czereśniami, ponieważ znalazła jedno drzewo niedaleko lasu. Było jej wybawieniem, ale wiedziała, że długo to nie potrwa. Zrobiła zapasy i ruszyła dalej przed siebie. Starała się iść wzdłuż torów, ale jednocześnie nie za blisko nich. Nie czuła się tam bezpiecznie.

Po jakimś tygodniu przypadkiem wpadła na grupę żołnierzy Polskich. Myślała, że oszaleje z zachwytu, ale to nie trwało długo. Dali jej jedzenie i picie, nawet monety. Nie było ich za wiele, ale powinny na coś starczyć. Dziewczyna nie zapamiętała tego czasu jakoś miło. Być może to przez żołnierzy. Brakowało im ducha walki i nie mieli optymistycznych myśli o własnym losie. Nie do końca jej uwierzyli, że zdołała uciec Niemcom. Mieli przypuszczenia, że była ich szpiegiem, ale płynność mówienia w języku polskim zaprzeczała to. Mimo tego, że kazali jej odejść, spędziła się nimi około 10 dni, potem odeszła. Dali jej mapę z zaznaczonym punktem gdzie obecnie się znajdowali, aby mogła dojść do Warszawy. Wierzyli, że uda jej się jeżeli się nie podda i będzie silna. Tuż dzień przed odejściem ścięła włosy. Przed metamorfozą miała do nerek, a teraz wyglądała jak chłopak. To była też część planu. Nie czuła się bezpiecznie, nie dopóki Niemcy będą na Polskiej ziemi. Wolała zabezpieczyć się jak tylko mogła. Zresztą, droga do Warszawy była długa. W pobliskim mieście planowała zmienić swoje nazwisko, imię w zasadzie też. Pod żadnym względem nie chciała zostać rozpoznana. Wiedziała, że to było trudne, ale nie niemożliwe. Planowała również przefarbować włosy. Jeszcze dokładnie nie wiedziała na jaki kolor, ale z pewnością nie czarny, ponieważ nie chciała być kojarzona z Żydami. Nie to, że tępiła ich jak Niemców, lecz chodziło o to, że nie chciała być uznana za jednego z nich. Nie chciała mieć kolejnego powodu do śmierci.

*

Rok później

Karolina przez ostatnich kilka miesięcy podróżowała po wielu miastach, wsiach i lasach. Zobaczyła wojnę w kilku obliczach. Spotkała też wielu Polaków. Różnie się zachowywali i mieli indywidualne podejście do Niemców. Najczęściej ich nienawidzili, ale byli też i tacy, którzy się im podlizywali.

Szatynka miała wrażenie, że przez tę podróż się ukształtowała. Odbyła ją w znaczeniu duchowym jak i realnym. Zmieniła się i stała się lepszą wersją siebie. Wiedziała czego chciała i do czego dążyła. Zrozumiała, że mogła liczyć tylko na siebie. W nikim nie miała oparcia. Potrafiła przetrwać bez ludzi, a to było najważniejsze. Życie w tych mrocznych czasach było jak malutka iskra nadziei dla ludzkości.

Wszystkie jej zamierzone cele zostały osiągnięte. Pofarbowała włosy, nabyła nowe papiery, przetrwała. Doszła tam gdzie chciała. Trwało to - jedynie i aż - rok czasu. Cały czas szła pieszo. Nie korzystała z pociągów i samochodów, ponieważ miała lęk, że jak wsiądzie do maszyny to już z niej nie wyjdzie. Zresztą, nie miała pieniędzy i wolała przeznaczyć je na jedzenie. Co jakiś czas zatrzymywała się u jakiś Polaków, którzy dawali jej schronienie, ale niemal cały czas ryzykowała życiem. Na szczęście, to wszystko się skończyło. Śmierdziała, wyglądała okropnie, ale nic jej nie było. Przeżyła trudną historię, ale stała się silniejsza. Nie miała nic, ale teraz czuła, że zdobyła wszystko. To była właśnie ona - Karolina Zawadzka. Dziewczyna, która przeszła przez piekło, aby odnaleźć siebie i swoją rodzinę.

Szatynka wróciła wspomnieniami do tego, jaka kiedyś była. Niemal od razu przypomniał jej się obraz słabej i rozkojarzonej dziewczyny. Kiedyś nie potrafiła prawie nic dobrze zrobić. Nie opuszczała znanych terenów, nie chodziła sama. Bała się większości rzeczy.

Karolina pokręciła głową z dezaprobatą. Tak wiele zmieniło się przez ten rok. Teraz była tutaj, w swojej ukochanej Warszawie i miała świat u swych stóp.

"Nie pokochany, nie zabity, nie napełniony, niedorzeczny, poczuję deszcz, czy płacz serdeczny, że wszystko Bogu nadaremno."

 Krzysztof Kamil Baczyński

Wywieziona | Kamienie na szaniecWhere stories live. Discover now