Część 10

6.4K 541 169
                                    

Ilość słów: 1175

Harry odłożył telefon, spoglądając na swój podołek. Danielle sięgnęła do tyłu, delikatnie głaszcząc dłonią jego rękę. - Hazza? Kochanie, wszystko w porządku?

- Myślę, że dziś to się skończy... - powiedział cicho Harry, jego oczy były smutne. - Było zabawnie... ale nie może trwać wiecznie... Chciałbym mieć tylko więcej czasu...

- Harry - powiedział Zayn, zatrzymując się przed jakimś domem, obok którego aktualnie przejeżdżali. - Harry, spójrz na mnie. - Harry podniósł wzrok, by spotkać spojrzenie Zayna. - Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. Musisz mi tylko zaufać... i musisz ufać Louisowi.

Harry przygryzł wargę, powoli kiwając głową. Nie wierzył w to ani przez sekundę. Louis się dowiedział, uświadomił sobie, że Harry nie był tym, kogo udawał i nie był nikim, kogo Louis kiedykolwiek by pragnął. Ale... musiał stanąć z tym twarzą w twarz. Wyprostował się, kiwając głową z większym zapewnieniem. Będzie w stanie to zrobić. Będzie cholernie bolało... ale będzie w stanie.

- Zayn - przerwała Danielle, wyglądając za okno i analizując drogę, na której się znajdowali. - Nie chcę przerywać twojego bycia dobrym przyjacielem... ale znam tę okolicę. Impreza jest gdzieś tutaj, a my przejeżdżaliśmy obok tego domu już kilka razy. Czy my przypadkiem nie krążymy?

- Cóż, nie mogłem pozwolić nam pójść tam z nierozwiązanymi sprawami, prawda? - odpowiedział Zayn z uśmieszkiem. - Jeździłem w kółko od ostatnich dziesięciu minut.

Harry nie mógł się powstrzymać. Głośno się zaśmiał, dźwięk ten wypełnił samochód. Pomogło to zapewnić jego przyjaciół, że wszystko było w porządku. Że mógł pójść na imprezę, podejść prosto do Louisa i włączyć swoją grę tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Byli zapewnieni, że wszystko było w porządku, a tak naprawdę było wręcz przeciwnie.

***

Louis pił duszkiem swoje drugie piwo. Smak był gorzki i mocny na jego języku i napój palił jego gardło. Nie przestawał, dopóki nie dokończył całego, po czym uderzył butelką o schód, na którym ponownie usiadł po tym, jak Niall odszedł.

Liam spojrzał na niego z góry, na jego twarz wkradł się niepokój w sposób, w jaki zawsze się to działo, kiedy martwił się o coś głupiego, co robił Louis.

- Możesz przynieść mi jeszcze jedno, Li? - spytał nerwowo Louis, stukając stopą o ziemię z rekordową prędkością. To były tylko dwa piwa. Nie był jeszcze pijany, ale czuł przyjemne ciepło.

- Naprawdę sądzisz, że dzięki piwu będzie ci się łatwiej rozmawiało? - spytał Liam, jedynie po to, by otrzymać błagalne spojrzenie od starszego chłopaka.

- Proszę, Li? - powiedział Louis, łagodząc swój głos w sposób, który zawsze działał na Liama. Liam westchnął.

- Okej, dobrze. - Pochylił się i zabrał pustą butelkę, zanim śmiało odmaszerował do kuchni w poszukiwaniu nowego, pozostawiając Louisa siedzącego samotnie na dole schodów, wpatrującego się w drzwi i czekającego na przyjście Harry'ego.

Ale co powie, kiedy to się już stanie?

Nie musisz już udawać? Bardziej lubiłem cię takiego? Możesz być po prostu sobą?

Nic nie wydawało się przekazywać wiadomości, którą miał na myśli. Chciał, by Harry wiedział, jak urzekło go to, przez co przeszedł, by zdobyć jego uwagę i że Louis nauczył się go lubić nie za próby bycia dupkiem, ale za bycie zabawnym chłopakiem.

Niestety Harry sprawiał, że wyjaśnianie uczuć stawało się dziesięć tysięcy razy trudniejsze niż powinno być. Wydawało się, że za każdym razem, kiedy rozmawiali i Louis miał powiedzieć coś głębokiego, zaczynał się jąkać. Czasami nie potrafił się powstrzymać od nienawidzenia tego, co robił z nim Harry.

Get Down On Your Knees And Beg Me To Be Bad Enough For YouWhere stories live. Discover now