Część 6

7.6K 606 349
                                    

Ilość słów: 2222

- Nienawidzę was - jęknął Harry, rozmasowując tył głowy. - Tak bardzo was obojga nienawidzę.

Danielle szeroko się do niego uśmiechnęła, a Zayn tylko mruknął - Och, Harry, Harry, Harry. Dlaczego nie widzisz, że sprawiliśmy, że Louis teraz bardziej cię pożąda? Teraz będzie cię pragnął nawet bardziej.

Harry cicho burknął, krzyżując ramiona na piersi. Zaczynał się już martwić. Sprawienie, by Louis go zauważył było jedną rzeczą... ale sprawienie, żeby myślał o Harrym jak o... puszczalskim? Nie do końca tego chciał.

- Harry, wyluzuj - gruchnęła łagodnie Danielle. - Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. - Harry westchnął, zamykając oczy i ponownie rozmasowując bolące miejsce. Był pełen nadziei, że miała rację. Naprawdę byłoby do niczego móc zbliżyć się tak do Louisa... tylko po to, by chwilę później wszystko to zostało mu odebrane.

***

Harry wziął głęboki wdech, chcąc się uspokoić i przestać na chwilę udawać. Utrzymywał tę całą swoją grę "bad boy'a" przez blisko tydzień i podczas gdy nadal był zauważany przez Louisa i odbywał z nim regularne rozmowy... był wykończony.

Coraz trudniej było utrzymać grę, kiedy miał okazję coraz bardziej poznawać Louisa i rozmawiać z nim. I stale się potykał. Nie, żeby Louis wydawał się to zauważać. Ale Harry nie wiedział, jak długo będzie w stanie to ciągnąć. Jedynym pocieszeniem, którym miał, był fakt, że nigdy nie okłamał Louisa. Wszystko, co mówił, było prawdą. Po prostu... ubraną w inne słowa niż te, których użyłby Harry na osobności.

Oparł się o drzewo na dziedzińcu, wdzięczny, że miał czas dla siebie. Zayn musiał poprawić test, a Danielle miała próbę, więc był sam na czas lunchu tego dnia. Harry westchnął, zdejmując kurtkę i przeciągając się w cieniu drzewa, następnie opierając się o nie i zamykając oczy.

Louis był znudzony. Nialla nigdzie nie dało się znaleźć, a Liam został tego dnia przeziębiony w domu. Jego dwaj najlepsi przyjaciele zostawili go podczas lunchu, by nudził się samotnie i dąsał, zanim Niall magicznie się pojawi, by dotrzymać mu towarzystwa.

Louis chodził wkoło dziedzińca, dzień był zbyt piękny, by zostać w środku. Włożył ręce do kieszeni swoich obcisłych, czerwonych spodni, chodząc i nie przejmując się światem, myśląc o wszystkim i niczym jednocześnie.

Myślał o Harrym i zagadce.

On i Harry spotkali się wiele razy od czasu żenującego incydentu z telefonem i przez dziewięćdziesiąt procent czasu chłopak z loczkami mówił coś albo niegrzecznego, albo szokującego i sprawiał, że Louis zastanawiał się, dlaczego w ogóle spędza z nim czas. Ale potem pojawiał się inny Harry. Ten inny Harry był pozostałymi dziesięcioma procentami i był po prostu inny.

Louis lubił tego Harry'ego.

I to właśnie dlatego, kiedy Louis szedł w stronę drzewa i zauważył nikogo innego, tylko Harry'ego Stylesa siedzącego pod nim z zamkniętymi oczami, nie mógł się powstrzymać. Uśmiechnął się i przykucnął, delikatnie dotykając jego nosa, by zobaczyć, jak długo chłopak wytrzyma, zanim zacznie się drapać.

Powieki Harry'ego zatrzepotały na ten delikatny dotyk i tępo zamrugał, aż jego obraz się wyostrzył i nagle zobaczył obok siebie Louisa. Jego oddech ugrzązł mu w gardle na to nagłe najście. Te niebieskie oczy zabłyszczały na niego i Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, siadając i przeciągając się. - Cóż, czy to nie mój ulubiony chłopak? - Harry na chwilę wygiął plecy w łuk, nieco zawiedziony, że tak szybko musiał wracać do swojej gry. - Czemu zawdzięczam tę przyjemność, Tomlinson?

Get Down On Your Knees And Beg Me To Be Bad Enough For YouWhere stories live. Discover now