Rozdział 22: "Groźne tajemnice"

21 6 0
                                    

Pov Lena (mama Entity' iego)

-  W takim razie...do szybkiego zobaczenia - rzekł, ściskając nas na pożegnanie. 

- No, do szybkiego zobaczenia - powtórzyliśmy razem i nieco później weszliśmy w głąb stawu, tym samym zostawiając Entity' iego światu. 

Pov Entity

Gdy pomachałem rodzicom na pożegnanie, oni wtopili się w taflę jeziora, po czym cała magiczna atmosfera zaczęła powoli niknąć. Krople wody, ciągle unosząc się w powietrzu, z łatwością  opadały na ciemnozieloną trawę oraz na rosnące tu niebieskie orchidee i kwiaty czosnku. Natomiast biało błyszczące wstęgi, wcześniej zerwanych trzcin lub płatków lilii, z nieszybką prędkością wracały na swoje poprzednie miejsca. Małe jezioro z powrotem powracało do swojego poprzedniego stadium, tak jakby nikt lub nic nie zakłóciło jego spokoju, a ja patrzyłem na to wszystko z małym smutkiem. Owszem, oni jeszcze powrócą...ale...ale kiedy to nastąpi? Kiedy znowu będziemy mogli się spotkać? 

Obejrzawszy już jak spada ostatnia kropla stawu znajdującego się przede mną i jak finalny płatek jednej z lilii wodnych osiada na swoim miejscu, ruszyłem w stronę naszego tymczasowego biwaku. Podczas drogi nie tylko zauważyłem, że w tym momencie powoli nastawał ranek, ale także rozmyślałem na temat bitwy, o której wspomniał mój tata. 

~ Czeka cię sporo bitew...niedługo jedna z nic nastanie...ale że w tak krótkim czasie? I z kim? Przecież...oprócz ludzi nie mamy innych wrogów. No chyba, że...chyba, że Herobrine wyśle swoją armię. O ile w ogóle jakąś ma ~ ciągle rozmyślałem, niekiedy odsuwając od siebie gałęzie drzew czy krzaków położonych tu i ówdzie na mojej drodze powrotnej na łąkę. 

*Tymczasem niedaleko ciągle przemieszczającego się naprzód Entity' iego, pewne moby ostrzyły swoje miecze i, prowadząc co jakiś czas warty, dyskutowały coś z pewnym chłopakiem...*

- Pokaż mi jeszcze raz tę mapę, ty niedołężny prostaku. Błądzimy tutaj już z siódmą godzinę, a ty, żałosna gnido, się jeszcze upierasz, że on akurat idzie w tę stronę - rzekł generał pillagerów z wielką agresją, jak i pretensją, wymierzoną w stronę chłopaka. 

- Jaką masz czelność mnie tak nazywać? Zapomniałeś już kogo Herobrine powołał na stanowisko dzierżyciela tego cudeńka? - mówiąc to, chłopak odsłonił trochę wieko swojej brązowej torby opierającej się na jego biodrze, w której ukazał się kawałek granatowego kryształu emitującego jasnolazurowe światło. Obrońca chwilę spojrzał z lekkim zdumieniem na świecący przedmiot, po czym westchnął i wypowiedział te słowa:

- Nadal nie wiem, dlaczego wybrał ciebie na to stanowisko. Poza tym bez niego jesteś niczym. Zwykłym smarkaczem, który nawet nie umie porządnie walczyć.

- Lepiej patrz na siebie, Jingwin. Nie każdy jest dobry w walce, ale każdego potrzebują w złych czynach - po tych słowach młody mężczyzna zaśmiał się złowieszczo, a obecny przy jego boku pillager przewrócił tylko oczami i wyciągnął rękę, wskazując nią, by brunet podał mu wspomniany wcześniej przedmiot. 

- Mówię ci, wręcz jesteśmy na jego ścieżce do pozostałych. On nie potrafi walczyć, dlatego jest dosyć łatwym celem do złapania - powiedział chłopak, podając jednocześnie kawałek papieru z widoczną lokalizacją ich obozowiska oraz jego okolic generałowi pozostałych pillagerów.

- Skoro tak uważasz...w takim razie wzmożemy jego wypatrywanie. Jak ten mały frajer trafi do Herobrine' a, to i także pojawi się Null. Muszę powiedzieć...że nawet sprytnie...

- Widzisz mówiłem. Teraz pozostaje tylko czekać...czekać, aż się pojawi...

- Chwila, co z jego mocami? Chyba jakieś musiał w sobie odkryć, czyż nie? - zapytał się Jingwin, na co młody mężczyzna zareagował z wielką irytacją.

- Ma, ale słabe. Potrafi tylko wznieść ogień, lewitować, mieć holograficzne łapy, a jeśli chodzi o bicie się to jest w tym gorszy ode mnie. 

- Tym lepiej dla nas - rzekł przywódca pillagerów, po czym lekko się zaśmiał, a dopiero potem wrócił do swoich obowiązków.

Pov Null

Nagle się obudziłem. Leżałem brzuchem na ziemi, a głowę miałem skierowaną ku niej. Po chwili podniosłem lekko ospale swoją czaszkę, by rozejrzeć się, gdzie w tym momencie się znajdowałem, po czym spróbowałem się podnieść, odpychając swoimi rękoma podłoże trawy. Trochę zabolała mnie moja uszkodzona łopatka, ale nie zwracałem już na niej tak wielkiej uwagi jak przedtem. Najwyraźniej rany musiały się nareszcie zagoić lub przynajmniej zasklepić. Wszystko dzięki Entity' iemu. Tylko Notch tak naprawdę wie co, by było gdybym go nie przygarnął. Mam nadzieję, że chociaż się wyspał. Tej nocy wyglądał na bardzo zmęczonego, a w dodatku koszmary nie ułatwiały mu spania. Rozmyślałem, siedząc już na seledynowej polance, gdzie znajdywały się kawałki kłód oraz pozostałości po wczorajszym ognisku. Pogrążony w moich myślach oglądałem całą łąkę, na której Sara wraz z Bartkiem jeszcze spali. Momentalnie skierowałem swój wzrok na miejsce, w jakim ostatnio widziałem mojego przyjaciela. Zaskoczony oraz zaniepokojony wstałem, by obudzić resztę mojego koleżeństwa.

- Bartek, Sara! Szybko obudźcie się! Bartek, Bartek!...Sara, proszę was...Sara!

- Ugh...co jest, Null? Co się dzieje? - dziewczyna zadała swoje pytania, wstając niemrawo po nagłym obudzeniu. Natomiast Bartek przecierał oczy, a potem całą twarz, by móc w pełni odegnać resztki snu, jakie zostały mu na jego powiekach.

- Wstałem i zobaczyłem, że Entity' iego nie ma. Musiał pójść gdzieś w nocy. Może nawet jest ranny? Tak czy owak trzeba go poszukać - oznajmiłem lekko zdenerwowany. 

- Dobrze, zaraz się tym zajmiemy. Daj nam chwilę lub dwie i już możemy iść na jego poszukiwania - odpowiedział mi trochę rozbudzony Bartek, po czym dodał - Czemu on w ogóle odszedł? Wydawało mi się, że nas lubi, szczególnie ciebie Null. 

- Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wiem, że raczej wróci. Jednak wolałbym, żebyśmy go znaleźli i upewnili się, że wszystko jest z nim w porządku. Chociaż...jak tak teraz myślę, dręczyły go wczoraj potworne sny...wręcz nie dawały mu spać. Niby się położył, ale kiedy poszedł nie mam zielonego pojęcia.

- Ta, też bym tak zrobił - rzekł Bartek  z nutką obojętności, wyjmując jabłko z ekwipunku oraz swój złoty miecz. Najwyraźniej miało to być oznaką, że wszyscy są już gotowi do wyruszenia w podróż. Już mieliśmy iść, kiedy to nagle Sara zwróciła uwagę na także bardzo istotny fakt:

- Eee...ch-chłopaki? Gdzie podział się Kris? 

- No, nie. Mógł przecież coś nabroić. Jego ostatnie zachowanie się było bardzo dziwne - rzekł Bartek.

- Też tak uważam, ale mógł również pójść z Entity' im - dopowiedziała Sara, która mimo złej sytuacji potrafiła wyciągnąć jej jakieś dobre aspekty. Tymczasem ja zastanawiałem się i analizowałem każdą chwilę z Krisem, która utkwiła mi w pamięci. Po czym nagle zrozumiałem, co tu się święci. 

- Sara! Bartek! Musimy natychmiast iść. Już!

Vs Herobrine - Przepis na żelazo i dobrą przygodę [Tom 1]Where stories live. Discover now