Twlilight Sparkle X Rarity

31 2 0
                                    

Było wczesne popołudnie. Księżniczka Celestia zaprosiła mnie tydzień temu na podwieczorek, który miał się odbyć za dwa dni. Zwlekałam z naszykowaniem sobie odpowiedniego stroju, a jak przyszło co, do czego, to okazało się, że nie mam niczego stosownego. Dlatego teraz byłam w drodze do butiku Rarity, żeby poprosić ją o pomoc. Jeżeli ona nie uszyje mi idealnej sukienki na czas, to chyba zwyczajnie nie zaszczycę księżniczki swoją obecnością.

Przekroczyłam próg butiku przyjaciółki. Rarity akurat szyła coś na maszynie. Była skupiona. Nie czułam się na tyle pewnie, żeby jej przerwać, więc po prostu stałam chwilę w milczeniu aż w końcu zauważono moją obecność.

- Twilight! - Rarity ucieszyła się na mój widok. - Miło cię widzieć, skarbie.

- Bardzo cię przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję twojej pomocy - powiedziałam z niepewnym uśmiechem na twarzy.

- Przecież wiesz, że jestem gotowa rzucić wszystko tylko po to, żeby ci pomóc. - Rarity szeroko się uśmiechnęła. - W czym mogę ci służyć?

- Potrzebuję sukienki na podwieczorek w Canterlocie - odparłam poprawiając swoją bransoletkę z różnokolorowych koralików.

- Sukienki? To świetnie się składa, bo akurat zrobiłam kilka nowych projektów i nie mam gdzie ich wykorzystać. - Dziewczyna wyjęła z szuflady notes i przejrzała parę stron. - Na kiedy jest ci potrzebna ta sukienka, skarbie?

- Na ten piątek - odpowiedziałam. - Wiem, że zostało niewiele czasu i mogłam cię poprosić o to wcześniej, ale po prostu...

- Niczym się nie przejmuj, Twilight. - Przerwała. - Sukienka będzie gotowa zanim się obejrzysz.

- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować, Rarity. - Uśmiechnęłam się szeroko czując ulgę, że jednak księżniczka nie rozczaruje się moją nieobecnością.

- Nie musisz mi nijak dziękować - mruknęła dziewczyna szukając czegoś w szufladach. - Zapodziałam gdzieś twoje wymiary, więc musimy zmierzyć cię jeszcze raz. Masz teraz czas, prawda? Bo zawsze możesz przyjść później.

- Nie, nie - odpowiedziałam od razu. - Teraz akurat mam chwilę czasu.

- Świetnie! Stań sobie tam. - Wskazała palcem na kilku centymetrowy podest stojący koło okna.

Wykonałam polecenie i ustawiłam się przodem do okna, aby móc patrzeć, co dzieje się na zewnątrz. Akurat z tego okna doskonale było widać Ponnyville.

- Bywają dni, że naprawdę zazdroszczę ci takiej zażyłej relacji z księżniczką - powiedziała nagle Rarity przepasając mnie centymetrem w talii, przez co lekko drgnęłam. - Wiele bym dała, żeby i mnie zapraszano na podwieczorki do Canterlotu. - Diewczyna zapisała na kartce pomiar mojej talii.

- Przecież wiesz, że księżniczka Celestia mówiła, że zawsze jesteś mile widziana w Canterlocie. - Przypomniałam. - Jeśli chcesz mogę cię ze sobą zabrać.

- Nie - odparła stanowczo. - Nie wypada się gdzieś wpraszać bez zaproszenia. Ale dziękuję za propozycję.

- Podszepnę słówko księżniczce, żeby następnym razem i tobie wysłała zaproszenie. - Rarity cicho się zaśmiała, nie mówiąc nic więcej. W stu procentach skupiła się na robieniu wymiarów. Ja natomiast skoncentrowałam uwagę na widoku za oknem. Widziałam jak kilka balonów unosi się ponad dachy budynków i wznosi się dalej w powietrze. Mogłabym przysiąc, że te balony należały do Pinkie. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy by jej uciekły.

- O łał, Twilight! Co jak co, ale takiego obwodu w biuście to ty na pewno nie miałaś.

- C-co? - Spojrzałam na Rarity zmieszanym wzrokiem. Trzymała centymetr ciasno ściśnięty na moich piersiach, a ja nie wiedziałam jak powinnam zareagować na jej zaczepkę.

- Chyba, że to tylko push-up. - Zachichotała zapisując wymiar na kartce.

- Taaak, to push-up. - Zaśmiałam się nerwowo. - No wiesz... Inne staniki były w praniu i byłam zmuszona założyć ten. Chyba rozumiesz...

Mimowolnie moje ciało sparaliżował stres. Nie rozmawiałyśmy w końcu o niczym nadzwyczajnym. Sprawy stanikowe dotyczyły przecież każdej z nas i nie było najmniejszego powodu, żeby zareagować tak nerwowo.
Może po prostu nie chciałam, żeby Rarity uznała, że mam małe piersi.

- Strasznie się spięłaś. - Dziewczyna się zaśmiała. - Wybacz, nie chciałam cię stawiać w niekomfortowej sytuacji.

- Nie, to nie twoja wina - odpowiedziałam jąkając się. - Po prostu nie mam dzisiaj najlepszego dnia...

- Ah tak? - Rarity uniosła brew i spojrzała na mnie, a żeby to zrobić musiała lekko unieść głowę, gdyż stojąc na podeście byłam od niej wyższa. 

Wyglądała naprawdę uroczo, przez co moją twarz oblał jeszcze większy rumieniec. Rarity chyba miała świadomość tego, że sprawia, że czuję się niepewnie. Jednak zamiast zmienić temat, dalej kontynuowała aktualny. Ewidentnie bawiło, a może i nawet intrygowało, ją moje zmieszanie.

- Preferujesz rozkloszowaną czy wąską sukienkę? - Zadała pytanie, nie dając mi czasu na odpowiedź. - Ja uważam, że w wąskiej wyglądałabyś dużo lepiej.

Przyjaciółka  przeniosła centymetr na moje biodra, na co niekontrolowanie zacisnęłam powieki.

- Już kończysz? - spytałam cienkim głosem. - B-b przypomniało mi się, że muszę wracać do domu, do Spike'a, bo obiecałam mu, że...

- Twilight... - mruknęła Rarity. - Nie mów, że nie jest fajnie.

- Jest... - Przyznałam cicho. - Ale nie wiem czy powinniśmy to robić...

- Robić co? - Uniosła brew z uśmiechem odchodząc ode mnie. Schowała centymetr i kartkę z wymiarami w szufladzie, która była tak napchana jakimiś papierami i notesami, że ledwo się domykała.

- Nie idziesz? - spytała dziewczyna widząc, że stoję bez ruchu. Nie był to pierwszy raz, jak moje czy kogoś innego wymiary zapodziały się gdzieś Rarity. Zwykle po ich ponownym zrobieniu można było swobodnie wyjść. Szczególnie jeśli byłam to ja albo któraś z przyjaciółek. Rarity lubiła nas zaskakiwać swoimi projektami.

Ja jednak ani drgnęłam. Fakt, chciałam wyjść, chciałam zamknąć się w bibliotece i zatopić się się w jakiejś lekturze, żeby odciągnąć myśli od tego, co się właśnie tutaj dzieje. Ale nie mogłam, nie mogłam tak po prostu teraz wyjść.

- Nie idę - odpowiedziałam, ze wszystkich sił wysilając się na pewny siebie ton głosu.

- Nie idziesz? - Rarity z powrotem do mnie podeszła.

- Nie idę. - Spojrzałam jej w oczy. Były szeroko otwarte, zwracające uwagę na każdy mój najmniejszy ruch, na każdą emocję, która przemknęła przez moją twarz.

- Bardzo mnie to cieszy, kochana. - Złapała mnie za nadgarstki i opierając na mnie ciężar swojego ciała weszła na podest, na którym zdecydowanie nie było wystarczająco miejsca na dwie osoby, bo nasze ciała znajdowały się bardzo blisko siebie.

- Rozmawiałam ostatnio ze Spike'iem - przyznała dziewczyna. - Wiesz... Dowiedziałam się od niego paru bardzo ciekawych rzeczy.

- To znaczy? - Nie odrywałam wzroku od jej oczu, bojąc się, że jeśli go opuszczę to wbiję go w jej dekolt.

- Jesteś mną zainteresowana, prawda? - zapytała bez najmniejszego zawstydzenia.

- Spike ci to powiedział? - Odwróciłam wzrok w stronę okna upewniając się, że nikogo za nim nie ma.

- Nie wiń go za to... - poprosiła cicho. - Perfidnie go przekupiłam.

- Wykorzystujesz go, bo wiesz, że cię lubi.

- A nie jest tak samo z nami, Twilight? Ty wykorzystujesz mnie, bo wiesz, że cię lubię. - Rarity lekko się uśmiechnęła. - A ja ślepo wpatrzona w ciebie szyję ci sukienki po nocach, bylebyś była zadowolona.

Nie powstrzymałam cisnącego się na moją twarz szerokiego uśmiechu.

- I zawsze mi mówisz, żeby się za to nie odwdzięczać... Ale chyba przyszła pora, żebym podziękowała ci za te wszystkie piękne sukienki.

My Little Pony | One ShotyWhere stories live. Discover now