ROZDZIAŁ 4

38 1 1
                                    

Rano Adrianna obudziła się bardzo wcześnie, czyli tak jak musiała by być u zwiadowcy o wschodzie słońca. Szybko w ciszy przebrała się , z koszuli nocnej i po raz drugi w ciągu dwóch dni spakowała swój dobytek do chusty. Zdecydowała się na ubranie swojego stroju do jazdy konnej, jako że był to jedyny jej strój ze spodniami, a podejrzewała że wygodniej jej będzie w spodniach.

Potem zaścieliła łóżko i posprzątała swoją część pokoju, wytarła skrzynię i włożyła do niej pościel i inne rzeczy będące własnością sierocińca, by mogły posłużyć kolejnej dziewczynce. Potem napisała krótką notkę dla Allys i Jenny, w której przeprosiła że nie mogła pożegnać się przed wyjściem i opuściła oknem budynek sierocińca nie pozostawiając żadnego śladu, że tam była.

Po opuszczeniu terenu zamku szybkim krokiem zaczęła iść w kierunku lasu, nie oglądając się za siebie. W myślach powtarzała sobie, że mimo wszystko to nie jest jej ostatni raz na zamku Redmont. Gdy weszła do lasu, jej głowę opuściły te myśli i zupełnie skupiła się na swoim terminie, który miała zacząć.

Gdy doszła do chatki powitał ją Halt pijący kawę. Nie był zaskoczony jej przyjściem, więc uznała, że idąc jednak stanęła na tą skrzypiącą deskę. Od razu jej mentor skierował ją do pokoju i kazał się rozpakować, Adrianna szybko się tym zajęła i wróciła do głównej izby. Tam Halt kazał jej posprzątać chatkę, przynieść wodę i wykonać inne tego typu czynności.

Dziewczyna bez zwłoki się do tego zabrała, a jej mentor zajął się dokumentami. Oboje pracowali w ciszy, nie było potrzeby do rozmowy, bo Adrianna była skrupulatna w swojej robocie. Dziewczyna skończyła przed południem, czyli szybciej niż Halt się tego spodziewał, ale nie było to negatywne zaskoczenie, więc po prostu zabrał ją na polankę, by zaznajomić ją z bronią.

Rzucił na ziemię podłużne zawiniątko i pozwolił jej je rozwinąć. W środku było typowe wyposażenie dla ucznia, czyli łuk, kołczan ze strzałami, noże z pochwą i tłuczki. Najpierw zajęli się łukiem i Halt wytłumaczył dziewczynie pochodzenie podwójnie wygiętego łuku. Następnie pozwolił jej wziąć go do ręki i strzelić. Ku jego zaskoczeniu, Adrianna zdawała sobie sprawę z istnienia czegoś takiego jak ochronka na przedramię.

Jednak od razu okazało się, że po prostu kiedyś, jak była mała z nudów, zapytała się łucznika z zamku dlaczego „ma takie dziwne coś na przedramieniu". Ten po jakimś czasie uległ i wytłumaczył jej to, bo nie chciał żeby kilkulatka chodziła za nim przez cały dzień.

Chwilę później, już z ochronką strzeliła parę razy i wyniki nie były dla niej zadowalające. Jedyną reakcją jej mentora, było to że ma to poćwiczyć. Później zajęli się nożami i tu było jej łatwiej, bo miała doświadczenie. Dlatego po prostu Halt pokazał jej jak się nimi rzuca, spróbowała kilka razy i przypięła pochwę do pasa.

Na koniec zwiadowca wytłumaczył dziewczynie do czego służą tłuczki i jak wzmocnić nimi swoje uderzenia. Resztę popołudnia spędzili do doskonaleniu walki wręcz dziewczyny, bo mężczyzna musiał wiedzieć na jakim jest poziomie, by dobierać jej odpowiednie ćwiczenia. Był pozytywnie zaskoczony, ale mimo wszystko dziewczyna miała wiele do nauki.

Pierwsza rzecz, która od razu rzuciła się w oczy, to był fakt że dziewczyna nie atakowała pierwsza i wykorzystywała jedynie momenty gdy przeciwnik atakuje, by go uderzyć. To mogło się sprawdzić w przypadku dziewczyny lub kobiety, ale zwiadowca musiał umieć walczyć, a nie tylko się bronić, więc to od tego zaczęli.

W pewnym momencie zaczęli korzystać również z noży i tu Adrianna miała już więcej problemów, ale była tak zmotywowana, że Halt nie miał na co narzekać. Treningi zwiadowca zakończył serią ćwiczeń wzmacniających siłę.

Potem oboje skierowali się do chatki i Adrianna zaczęła przygotowywać kolację. Halt spoglądał na nią z nad raportów co chwilę, bo nie wiedział na ile dziewczyna jest zaawansowana w gotowaniu, a nie chciał powtórki z pierwszego dnia Gilana. Zdecydowanie nie chciał...

Gdy prosta potrawka gotowała się już, zwiadowca poruszył temat istotny, ale taki którego nie poruszył wcześniej.

- Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że z reguły kobiety z bronią są postrzegane jako czarownice – zaczął.

- Wszyscy zwiadowcy są postrzegani przez prostych ludzi jako czarnoksiężnicy – odparowała natychmiast dziewczyna, leciutko się uśmiechając.

- Poza tym zdecydowanie wygodniej Ci będzie w spodniach – Halt próbował skierować rozmowę na odpowiednie tory, bez skutku.

- Przecież cały dzień chodzę w spodniach – Adrianna zdecydowanie czerpała satysfakcję z irytowania Halta.

- Chodzi mi o to, byś dla własnego bezpieczeństwa wśród ludzi udawała chłopaka – w końcu zwiadowca nie wytrzymał, tym razem jego uczennica mu nie przerwała, więc kontynuował – nie było jeszcze zwiadowczyni i ludzie mogą pomyśleć sobie różne rzeczy. Poza tym każdy zwiadowca zdaje testy, nie chcę, żeby traktowali Cię niesprawiedliwie.

- Dobrze, czy to znaczy że od jutra będę Willem? – zapytała się z psotnym błyskiem w oku.

- Skąd pomysł na takie imię? – zapytał udając zaskoczonego Halt. – Myślałem, że będziesz Adrianem.

- Moja matka myślała, że będę chłopcem i nadała mi imię Will, myślę że będzie lepiej pasować – dziewczyna powiedziała, podchodząc do garnka i ściągając go z ognia – poza tym trudniej będzie się domyślić, że Adrianna i Will to w rzeczywistości ta sama osoba – stwierdziła przyszła zwiadowczyni i postawiła garnek na stole.

- W takim razie Willu, co zamierzasz zrobić z włosami? – Halt zapytał, gdy jego uczennica stawiała miski i łyżki na stole.

- Chyba będę je po prostu upinać, tak by wyglądały na krótkie – stwierdziła dziewczyna siadając na krześle.

To zakończyło ich rozmowę, bo oboje zabrali się za jedzenie. Po posiłku, dokończyli ustalanie jej nowej tożsamości i zwiadowca obiecał kupić jej odpowiednie ubrania, czyli cztery koszule i dwie pary spodni, buty. Było to standardowe ilości ubrań, tylko że z reguły uczniowie mieli już swoje, a Adrianna miała tylko żeński strój do jazdy konnej.

Później już został czas na jedynie lekcje teoretyczne, co jako że był to pierwszy dzień jej terminu obejmowało tylko zadania, które miały określić jej poziom. Dlatego dziewczyna stwierdziła wieczór, opowiadając o mapie i planowaniu potencjalnych tras dla wojska.

Niestety miała tendencję do pomijania nieistotnych dla samotnego jeźdźca przeszkód w analizie map, co sprawiało że pomijała niewielkie potoki, i nie uznawała że gęstym lasem przejechać całą konnicą nie można. Trudno było ją tak naprawdę za to winić, bo jeździła konno albo sama albo ewentualnie z niewielką grupą ludzi, bez obciążenia, co sprawiało że można było takie przeszkody pominąć w trakcie planowania trasy.

Mimo tego starała się nie popełniać tego samego błędu więcej niż raz i pilnowała po pierwszej pomyłce takich szczegółów. Po lekcji teoretycznej przyszedł czas na trochę historii, czego Adrianna nie lubiła. Na koniec mogła pójść spać, a jeszcze zanim zasnęła, usłyszała że jej mentor również udał się do swojej sypialni.

Uśmiechnęła się na to pod nosem. Teraz miała dowód, że nie tylko ona chodzi wcześnie spać. To było coś czym dokuczali jej rówieśnicy z sierocińca, ale przestali gdy jeszcze jako kilkulatka w akcie zemsty pobudziła ich o wschodzie słońca zimną wodą.

Uśmiechnięta, wspominając swoje małe żarciki nakolegach i koleżankach, zasnęła spokojnie. Mimo wyczerpania, nie żałowałazgodzenia się na ten termin i była podekscytowana, na myśl o tym, że nikt niebędzie patrzył na nią dziwnie jedynie przez to, że nie interesowała sięwyszywaniem ani innymi kobiecymi zajęciami.

Adrianna - Pierwsza zwiadowczyniWhere stories live. Discover now