ROZDZIAŁ 3

40 1 0
                                    

- Jesteś tego pewien Halt, nie ma przypadkiem żadnych zasad przeciwko temu? – zapytał się zdziwiony baron Arald.

- Tak, dziewczyna ma wiele cech poszukiwanych u przyszłych zwiadowców. A jeśli chodzi o zasady to nic nie ma o płci kandydatów – spokojnie odpowiedział zwiadowca. – Jedynym wymogiem są umiejętności, a Adrianna część z nich posiada naturalnie.

- Dobrze, to teraz kandydaci, jutro macie stawić się w miejscach odbywania swojego terminu ze swoimi rzeczami o 8 rano, chyba że Wasi nowi mentorzy zadecydują inaczej. Dzisiaj, macie dzień wolny, a wieczorem czekać na Was będzie uczta – baron Arald ogłosił. – Teraz możecie się rozejść.

Zezwolił na wyjście i wszyscy poza Adrianną zaczęli się kierować do wyjścia. Natomiast dziewczyna podeszła do swojego nowego mentora, by zapytać o której ma się stawić w chatce. Zyskała tym sobie aprobujące spojrzenie od zwiadowcy.

- Staw się u mnie o wschodzie słońca – i odwrócił się wtapiając się w tło. Po tym reszta wychowanków sierocińca starała się uciec z pomieszczenia jeszcze szybciej, nie czyniąc tego widocznym. Na widok jaki sobą prezentowali Adrianna uniosła jedynie brew i spokojnym krokiem podążyła za nimi, śmiejąc się w duchu. Nawet Allys nie udało się zachować swojego bezbłędnego zachowania.

Gdy wyszli z wieży Adrianna o dziwo poszła razem z nimi, wiedziała bowiem, że mimo wszystko będzie za nimi tęsknić. Poza tym, była jedyną osobą była jedyną osobą która będzie mieszkać poza zamkiem. Dlatego naturalne było, że chciała spędzić w zamku trochę czasu, skoro to jej ostatni dzień mieszkania tam.

Jednak jej pomysł niszczył Horace, który zaczął przywoływać plotki o zwiadowcach. W końcu przyszła zwiadowczyni nie wytrzymała i sprzedała osiłkowi ładny prawy sierpowy i poszła do lasu. Nawet mimo tego, że była nadal w swojej sukience, szła równym tempem przez las. W pewnym momencie weszła na drzewo by spędzić w ciszy i spokoju swój czas.

Gdy usadowiła się wygodnie na drzewie zaczęła myśleć o swojej przyszłości i o tym jak da radę. Wiedziała co o zwiadowcach mówią ludzie w wiosce, ale sama nie myślała o zwiadowcach jak czarownikach. Idealnym przykładem, było dzisiaj, nikt poza nią nie zauważył zwiadowcy Halta, mimo że stał na widoku. Jednak faktem było to, że na pewno czeka na nią nią ciężki trening.

Odgłosy lasu ją uspokajały, jednak w pewnym momencie usłyszała niepasujący dźwięk i zaczęła się rozglądać za jego źródłem. W pewnym momencie delikatny ruch peleryny był przez nią zauważony.

- Zwiadowco Halcie! – krzyknęła schodząc z drzewa. Ale osoba którą zauważyła nie była Haltem, była zwiadowcą ale nie jej przyszłym mentorem. Po krótkiej chwili, gdy dwójka mierzyła się wzrokiem, Halt wyłonił się z za drzewa, z lekko niepokojącym uśmiechem.

- Dobrze Adrianno, gratulacje za wypatrzenie Gilana – powiedział z niezidentyfikowanym błyskiem w oku. – A ty – powiedział odwracając się do młodego mężczyzny – powinieneś bardziej uważać, nawet jeśli wiesz, że nikogo nie ma – tu mrukliwy zwiadowca miał lekko rozczarowany wyraz twarzy.

- Chodźcie ze mną – skończył i skierował się w kierunku swojej chatki, przynajmniej tak wydawało się Adriannie, a ona znała ten las całkiem dobrze. Młodsi wymienili tylko spojrzenia i lekko kiwając sobie głową ruszyli za Haltem.

Okazało się, że przypuszczenia dziewczyny były prawdziwe. Po drodze Gilan zawołał swoją klacz więc do chatki doszli w komplecie trójka ludzi + koń. Na polance młodszy zwiadowca oddzielił się od nich, by oporządzić Blaise, z kolei Halt poszedł do chatki. Jako, że nikt nie powiedział jej co robić, podeszła do Gilana i zaczęła mu pomagać w oporządzaniu klaczy.

Zapadła komfortowa cisza, ale przerwał ją Gilan, wiedziony ciekawością, kim była dziewczyna.

- Kim jesteś? – zapytał się.

- Adrianna, nie mam nazwiska, do dzisiaj jestem jedną z podopiecznych sierocińca zamku Redmont, jutro zacznę termin u zwiadowcy Halta – powiedziała cicho, nie przerywając zajmowania się koniem.

- Ale jesteś dziewczyną!? – wydawał się zaskoczony na myśl, że dziewczyna może zostać zwiadowcą.

- Podobno nie ma żadnych zasad odnośnie tego – uśmiechnęła się Adrianna i poklepała klacz zwiadowcy po łbie. – Jest piękna – mruknęła pod nosem i skierowała się do chatki. Starała się stąpać jak najlżej, ale i tak jedna z desek zaskrzypiała, co sprawiło że Halt zawołał ją by po prostu weszła do chatki.

Niewiele później cała trójka siedziała przy stole z kubkami kawy (Adrianna bardzo lubiła ten napój, mimo że teoretycznie była uważana za za młodą by ją pić). Zwiadowcy początkowo rozmawiali o swoich sprawach, czemu dziewczyna ciekawie się przysłuchiwała. Później Halt stwierdził, że zacznie jedną z części treningu i sprawdzi jej wiedzę o początkach Araluenu i korpusie zwiadowców.

- To 150 lat Korpus Zwiadowców został założony przez króla Herberta. Uczyłaś się o nim? – zapytał się Adrianny, ona nie była tego świadoma ale to był swego rodzaju test.

- Dawno i nigdy nie pamiętam wszystkich szczegółów jeśli chodzi o historię. Ale jestem w stanie, powiedzieć że 150 lat temu, był królem, stworzył korpus zwiadowców, jest nazywany „ojcem współczesnego Araluenu". Prawdopodobnie prowadził jakieś wojny, za jego panowania był jakiś skandal, który wymazano z historii i tym podobne wydarzenia. Prawdopodobnie miał syna, skoro Araluen przetrwał w tym samym kształcie – dziewczyna zamyśliła się. – To byłoby chyba wszystko.

Obaj zwiadowcy spojrzeli się na nią a potem wybuchli śmiechem. Po chwili udało im się odzyskać odpowiedni wyraz twarzy i Halt stwierdził, że dziewczyna zdecydowanie nadaje się na zwiadowcę.

Resztę popołudnia spędzili rozmawiając i Adrianna gdy wychodziła z chatki, która niedługo miała stać się jej domem, wiedziała już czego spodziewać się po swoim terminie. Wiedziała, bo Gilan nie do końca był dyskretny w tej materii.

Młodszy zwiadowca zdradził, że czeka ją sporo zadań, takich jak sprzątanie i przynoszenie wody. W dodatku do, podobno zabójczych treningów z łukiem i nożami. To sprawiło, że zdecydowała się pójść spać jak najwcześniej, by być wyspaną. Gdy wróciła do zamku był już wieczór, więc skierowała się na ucztę.

W środku zastała już resztę swoich rówieśników, więc dosiadła się do nich i zaczęła rozmawiać z Allys. Zapytana o to jak spędziła dzień, odpowiedziała jedynie że w lesie. Potem, skierowali się do pokoi, gdzie Adrianna wyjęła koszulę nocną i szybko się przebrała.

Niewiele później już kładła się pod pledem i życzyła koleżankom dobrej nocy. Nie dołączyła się do swoich koleżanek w dyskusjach i szybko odpłynęła w objęcia Morfeusza, jednocześnie z niecierpliwością oczekując następnego dnia, jak i bojąc się początku treningów, które były trudne nawet dla chłopców.

Adrianna - Pierwsza zwiadowczyniWhere stories live. Discover now