Dzień trzeci

55 10 2
                                    

Gar leniwie otworzył oczy i wyjrzał przez okno znajdujące się tuż przy jego łóżku. Niemal natychmiast zobaczył Dicka, który rozmawiał z ulicznym sprzedawcą gazet, trzymając w ręku jeden z egzemplarzy. Zdał sobie też sprawę, że są w środku jakiegoś miasta. Tylko czemu Dick kupował gazetę z innego miasta?

Przetarł oczy i rozejrzał się. Na żadnej innej pryczy nikogo teraz nie było, co znaczyło że to on spał najdłużej i nadal nie było śniadania, bo na pewno ktoś by go obudził.

Zwinnie zeskoczył na podłogę i przeszedł do głównej części autobusu, gdzie zastał Connera i Tima rozmawiających przyciszonymi głosami i Rachel, która leżała na kanapie z magazynem, który wcześniej zabrała ze sobą Kory. Nie zareagowała na jego przyjście, tylko czytała dalej. Może ma słuchawki? Nie używała ich często. Ale używała.

- Gdzie Kory? - zapytał leniwie.

- W sklepie – Conner wzruszył ramionami i odchylił się na fotelu. - Zostało nam sporo wody, więc chce spróbować rozpuszczalnego żarcia. Jakkolwiek to brzmi.

- Dostaniesz spaghetti, albo risotto. Zależy co akurat będą mieli. - dodał Tim.

Gar uniósł brwi, spoglądając na jednego, to na drugiego. Wątpił, czy Kory sama z siebie zdecydowałaby się na takie jedzenie. Już na samą myśl o deserach dietetycznych robiło jej się niedobrze, co dobrze pamiętał z ich pierwszej podróży pociągiem.

- Jak w ogóle Kory dała się namówić na takie jedzenie? - uniósł brwi, opadając na kanapę, tuż przy stopach Rachel, która nawet na to nie zareagowała.

- Dawn dzwoniła w nocy. - wyjaśnił Conner, a w jego oczach zalśnił smutek. - Donna już do niej doleciała, myślała, że któreś z nas na pewno nie śpi, więc zadzwoniła pogadać. Obudziłem się, kiedy Kory zaczęła się śmiać. Opowiadała o „obozowym jedzeniu", na którym kiedyś jechali przez tydzień i Donna zaczęła żartować, że Kory nie wytrzymałaby na takim nawet jeden dzień, więc przez telefon się o to założyły. Dick został sędzią.

- Oj, kiepsko to widzę. - zachichotał, kręcąc głową. - Ale dlaczego wszyscy mamy zjeść takie śniadanie? Tej części nie rozumiem.

- Wsparcie moralne. - wyjaśnił Tim. - Pomysł Dicka.

Pokiwał głową, na znak, że rozumie. To było podobne do Dicka. Chciał wesprzeć obie, Donna praktycznie była jego siostrą, a Kory była tutaj i nadal zdarzało mu się przyłapać swoje myśli, które wędrowały wokół nich jak o ich rodzicach. Mimo, że Dick był zdecydowanie zbyt młody na ojca jego, albo Rachel, to nie przeszkadzało im w takim właśnie go traktowaniu.

- Cześć, młodzi! - zawołał wesoło Dick, wbiegając do autobusu i rzucając kupioną gazetę na szafkę kuchenną. - Wyspani?

- My tak, Ty nie. - powiedział Conner, niezwykle nieuprzejmym tonem.

Gar zmarszczył brwi i pokręcił głową. Dick nie lubił, kiedy ktoś z nich tak się odzywał do kogokolwiek. A co dopiero do niego.

- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi, kręcąc głową z konsternowaniem.

- Niedosypiasz, wszyscy to widzą. - wyjaśnił opryskliwym tonem. - Kładziesz się późno, wstajesz przed świtem.

- Potwierdzam. - Gar pokiwał głową, czując się bezpiecznie w obecności Connera, który najwyżej nie będzie miał nic przeciwko dłuższym treningom.

Dick popatrzył na Tima w poszukiwaniu ratunku, ale on tylko uniósł ręce w geście obronnym i pokręcił głową posyłając mu przepraszające spojrzenie.

44 godziny || DC Titans on MaxWhere stories live. Discover now