Gar leniwie otworzył oczy i wyjrzał przez okno znajdujące się tuż przy jego łóżku. Niemal natychmiast zobaczył Dicka, który rozmawiał z ulicznym sprzedawcą gazet, trzymając w ręku jeden z egzemplarzy. Zdał sobie też sprawę, że są w środku jakiegoś miasta. Tylko czemu Dick kupował gazetę z innego miasta?
Przetarł oczy i rozejrzał się. Na żadnej innej pryczy nikogo teraz nie było, co znaczyło że to on spał najdłużej i nadal nie było śniadania, bo na pewno ktoś by go obudził.
Zwinnie zeskoczył na podłogę i przeszedł do głównej części autobusu, gdzie zastał Connera i Tima rozmawiających przyciszonymi głosami i Rachel, która leżała na kanapie z magazynem, który wcześniej zabrała ze sobą Kory. Nie zareagowała na jego przyjście, tylko czytała dalej. Może ma słuchawki? Nie używała ich często. Ale używała.
- Gdzie Kory? - zapytał leniwie.
- W sklepie – Conner wzruszył ramionami i odchylił się na fotelu. - Zostało nam sporo wody, więc chce spróbować rozpuszczalnego żarcia. Jakkolwiek to brzmi.
- Dostaniesz spaghetti, albo risotto. Zależy co akurat będą mieli. - dodał Tim.
Gar uniósł brwi, spoglądając na jednego, to na drugiego. Wątpił, czy Kory sama z siebie zdecydowałaby się na takie jedzenie. Już na samą myśl o deserach dietetycznych robiło jej się niedobrze, co dobrze pamiętał z ich pierwszej podróży pociągiem.
- Jak w ogóle Kory dała się namówić na takie jedzenie? - uniósł brwi, opadając na kanapę, tuż przy stopach Rachel, która nawet na to nie zareagowała.
- Dawn dzwoniła w nocy. - wyjaśnił Conner, a w jego oczach zalśnił smutek. - Donna już do niej doleciała, myślała, że któreś z nas na pewno nie śpi, więc zadzwoniła pogadać. Obudziłem się, kiedy Kory zaczęła się śmiać. Opowiadała o „obozowym jedzeniu", na którym kiedyś jechali przez tydzień i Donna zaczęła żartować, że Kory nie wytrzymałaby na takim nawet jeden dzień, więc przez telefon się o to założyły. Dick został sędzią.
- Oj, kiepsko to widzę. - zachichotał, kręcąc głową. - Ale dlaczego wszyscy mamy zjeść takie śniadanie? Tej części nie rozumiem.
- Wsparcie moralne. - wyjaśnił Tim. - Pomysł Dicka.
Pokiwał głową, na znak, że rozumie. To było podobne do Dicka. Chciał wesprzeć obie, Donna praktycznie była jego siostrą, a Kory była tutaj i nadal zdarzało mu się przyłapać swoje myśli, które wędrowały wokół nich jak o ich rodzicach. Mimo, że Dick był zdecydowanie zbyt młody na ojca jego, albo Rachel, to nie przeszkadzało im w takim właśnie go traktowaniu.
- Cześć, młodzi! - zawołał wesoło Dick, wbiegając do autobusu i rzucając kupioną gazetę na szafkę kuchenną. - Wyspani?
- My tak, Ty nie. - powiedział Conner, niezwykle nieuprzejmym tonem.
Gar zmarszczył brwi i pokręcił głową. Dick nie lubił, kiedy ktoś z nich tak się odzywał do kogokolwiek. A co dopiero do niego.
- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi, kręcąc głową z konsternowaniem.
- Niedosypiasz, wszyscy to widzą. - wyjaśnił opryskliwym tonem. - Kładziesz się późno, wstajesz przed świtem.
- Potwierdzam. - Gar pokiwał głową, czując się bezpiecznie w obecności Connera, który najwyżej nie będzie miał nic przeciwko dłuższym treningom.
Dick popatrzył na Tima w poszukiwaniu ratunku, ale on tylko uniósł ręce w geście obronnym i pokręcił głową posyłając mu przepraszające spojrzenie.
![](https://img.wattpad.com/cover/289239446-288-k574426.jpg)
YOU ARE READING
44 godziny || DC Titans on Max
FanfictionKiedy tylko zobaczyłam scenę, w której Dick mówi swojej rodzinie, że podróż do San Francisco będzie fajniejsza camperem, niż prywatnym samolotem, wiedziałam, że chcę coś takiego napisać. Więc... napisałam. To takie moje typowe superhero domestic, kt...