4. Pets

111 10 4
                                    

...weszłam do środka.

- Dzień dobry - uśmiechnełam się.

- Dzień dobry, Asiu - powiedział wesoło. - Co cię do mnie sprowadza? - unosi jedną brew.

- Mam do Pana dobrą wiadomość, by najmniej dla mnie... Booo... Chcą mnie wziąć do kadry narodowej...

- To świetnie - ucieszył się.

- ...mężczyzn - dokończyłam niepewnie.

- Ale czemu mężczyzn? - mina mi odrobinę zrzedła.

- Ponoć jestem dobra tak jak oni, a nawet lepsza - opowiadam.

- W takim razie gratulacje - gratuluję mi.

- Dziękuję, ale muszę już iść. Do widzenia - pożegnałam się.

- Do widzenia - powiedział w ostatniej chwili, ponieważ już zamykałam drzwi.

Wychodząc z budynku, napisałam SMS-a do siostry, że będę czekać w samochodzie. Schowałam telefon do tylniej kieszeni spodni i ruszyłam w kierunku wyjścia z obiektu. Szłam w stronę mojego auta, ale poczułam, że ktoś się na mnie patrzy i zaraz po tym usłyszałam jak ktoś mnie woła. Dlatego ruszyłam w stronę głosu, który mnie woła.

- Joasia - jego głos wydaje się dziwny.

- Czego chcesz? - odpowiedziałam udając sukę bez emocji, chodź, wiem, że boli mnie, po tym, jak mnie zdradził z moją wroginia numer jeden.

- Asia - podchodzi do mnie i bierze moją dłoń w swoją, a ja od niego momentalnie robię krok do tyłu. - Asia - znów robi to samo, ale ja już się nie odsuwam. - Chciałem Cię przeprosić i... i... - zaczął się jękać. - I wyjaśnić, dlaczego tak postąpiłem. Proszę.

- Nie, nie chcę Cię i twoich głupich wyjaśnień słuchać - zaprzeczam gwałtownie.

- Asia, proszę. Brakuje mi Ciebie... Ciebie i twojej bliskości - błaga mnie dalej.

- Nie to nie. Nie rozumiesz - ja jednak zostaję nieugięta.

- Asiu, proszę. Jak mi nie uwierzysz, to zostawię Cię w spokoju - zapewnia mnie.

- No dobra. Tylko nie dzisiaj, bo chcę spędzić trochę czasu z Pau.

- Dziękuję Asiu, naprawdę dziękuję - powiedział trochę bardziej radośnie.

- Mam ten sam numer możesz pisać - moje kąciki ust delikatnie powędrowały do góry. - A teraz przepraszam, ale muszę już iść. Pa.

- Pa i jeszcze raz dziękuję.

Tym razem doszłam do auta bez żadnych przeszkód.

- No nic pozostaje mi tylko czekać - mruknąłam pod nosem.

Gdy zobaczyłam siostrę, przy wyjściu za skoczni odpaliłam samochód, przy okazji puszczając jakąś losową muzyką w radiu. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam piosenkę "7 Years" do, której nagrałam z siostrą siedem lat temu nasz śpiew, ze wspomnieniami w tle. Za około dwa tygodnie, nawet nie, będziemy nagrywać jego nowszą odsłonę.

- Dobra, jestem. Możemy jechać - powiedziała, wchodząc do samochodu.

- Jedziemy do domu, a potem do schroniska - uśmiechnęłam się.

- A powiesz mi w końcu po co poszłaś powiedzieć trenerowi - nalegała siostra.

- Wczoraj na wieczór przyszedł do mnie do pokoju trener kadry męskiej...

- Michal Dolezal - przerwała mi.

- Michal Dolezal - przytaknęłam. - I nie zgadniesz co? - zapytałam.

- Nie wiem. Co? - dociekała.

- Będę w kadrze męskiej w skokach - powiedziałam z radością w głosie.

- Co? Serio? - krzyknęła tak głośno, że aż podskoczyłam na siedzeniu.

- Nie strasz, ale tak serio - odparłam.

- Matko ja super - odpowiedziała. - Gratulacje.

- Dziękuję.

Dalej jechałyśmy dużo spokojniej niż podczas tej rozmowy. Gdy dojechałyśmy do domu. Poszłyśmy po rzeczy dla zwieszaków oraz z pakowałyśmy je do bagażnika i pojechałyśmy do schroniska. W schronisku dałyśmy rzeczy i bawiłyśmy się ze zwierzaczkami. Takimi jak koty i psy. Były takie słodkie, że nie chciałam już stamtąd jechać, ale kiedyś było trzeba, ponieważ jutro trzeba jechać do tego szpitala, a jak to się tam mówiło? Mus to mus, nie? Chociaż tak mi się nie chce, jednak będą tam dzieciak i zrobię z siostrą, to, co zawsze robimy, gdy tylko tam jesteśmy. To jednak mi się chce, ale nie lubię szpitali, żebyś cię tylko sobie nie pomyśleli, że lubię. Lubię tylko dzieci, które tam akurat są. Lubię je, ponieważ są takie miłe. A jeszcze wam nie powiedziałam, że dzieci jakoś zawsze mnie lubią, ale nie wiem dlaczego. Może po prostu mnie lubię, a ja coś podejrzewam. Albo... nie. Zostańmy przy tej wersji, że mnie po prostu lubią, a nie. Co wy na to?

Nie wiem, ile byłyśmy w tym schronisku, ale było fajnie i trochę męcząco, ponieważ te zwieszaki tyle energii, że wymęczyły, oj wymęczyły.

Byłyśmy już w domu, to się dowiedziałam, że dostałam swój własny domek zaraz obok budynku domu dziecka. Gdy przeniosłam swoje rzeczy, umyłam się, ubrałam piżamę, walnęłam się na łóżko i usnęłam wymęczona tym dniem.

-_-_-

Hej!

Jak wam się podobał rozdział?

Ps. Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania.

09.12.2021: Musiałam zrobić małą poprawkę, ale to nic nie zmienia, więc nie musicie czytać rozdziału jeszcze raz. <3

Before I love || Andrzej StekałaWhere stories live. Discover now