2. proposal

133 10 4
                                    

Choroba wymyślona przeze mnie 

-_-_-_-

Pov.Kamil

- Andrzej, czy ty myślisz, że... - zmieszałem się.

- Tak — potwierdził.

- Jak? To przecież nie możliwe — stwierdziłem.

- Kamil, wszystko jest możliwe, wszystko — jego głos był przepełniony troską.

- A ktoś o tym wie oprócz ciebie? - dopytałem.

- Dominik coś tam zaczyna podejrzewać. Przecież robił z nią wywiad, a tak to nikt inny nie wie.

- To nie mów nikomu, chyba że Pawłowi jak będzie chciał pomóc, Dominikowie też powiedz, żeby nikomu nie mówił — rozkazałem.

- Ok, ty teraz wyciągasz telefon i szukasz na jej temat informacji — skinąłem twierdząco głową.

- Zadzwonię później do Ewy.

,,Joanna Marina Stoch (ur. 19 sierpnia 2003 w Zakopanem) - Polska skoczkini narciarska, zdobywczyni 3 miejsca zimowych mistrzostw Polski. 17-latka uczęszcza do szkoły sportowej w Zakopanem.

Data i miejsce urodzenia: 19 sierpnia 2003 17 lat, Zakopane

Wzrost: 171 cm

Rodzice: nie znani

Rodzeństwo: Paulina Stoch"

Moja reakcja była bezcenna. Wyszłem z przeglądarki i zadzwoniłem do małżonki.

- Halo? - usłyszałem.

- Cześć, Ewcia — powiedziałem z nutką zaskoczenia w głosie.

- Kamil, co się stało?

- Czemu coś się miało stać?

- Ja już znam ten twój głos, kiedy coś się stanie.

- No dobra, bo Andrzej właśnie znalazł trop co do naszych córek.

- To niemożliwe. Minęło 12 lat od ich porwania.

- Jak mi nie wierzysz to obejrz sobie wywiad Joanny na skijumpingpl i zadzwoń do mnie, jak obejrzysz, to Ci coś przeczytam — powiedziałem troszkę zirytowany.

- No ok, ale spokojnie — usłyszałem dźwięk przerywanego połączenia.

Po kilku minutach do mnie zadzwoniła.

- Kamil, ale one przecież nie muszą być naszymi córkami — odezwała się od razu. Gdy tylko odebrałem.

- Jak dalej nie wierzysz, to słuchaj tego — powiedziałem. - ,,Joanna Marina Stoch (ur. 19 sierpnia 2003 w Zakopanem) - Polska skoczkini narciarska, zdobywczyni 3 miejsca zimowych mistrzostw Polski. 17-latka uczęszcza do szkoły sportowej w Zakopanem.

Data i miejsce urodzenia: 19 sierpnia 2003 17 lat, Zakopane

Wzrost: 171 cm

Rodzice: nie znani

Rodzeństwo: Paulina Stoch" - zakończyłem.

- To możliwe, że masz racje — wypowiedziała niepewnie.

- Dobra Ewka. Zadzwonię później albo jutro, bo jeszcze nie ogarnąłem się po konkursie, a zaraz mamy kolacje. Pa — pożegnałem się.

- Do zobaczenia — rzuciła oraz się rozłączyła.

Poszedłem się umyć i przebrać w czarne ciuchy. Po wykonanych czynnościach skierowałem się na stołówkę. Na stołówce byli już prawie wszyscy. Nie widziałem na niej Andrzeja, Pawła, Kingi i oby dwóch Asiek.

Pov.Joanna

Po ponad godzinie płakania i patrzenia na zdjęcia z dzieciństwa. Stwierdziłam, że trzeba się ogarnąć. Muszę iść na kolacje. Umyłam się, przebrałam, ale jest jeden problem. Nie umiałam przestać płakać. Miałam oczy spuchnięte od płaczu. Jednak poszłam w takim stanie na stołówkę.

Byli tam już wszyscy. Wszyscy radośni, uśmiechnięci, szczęśliwi, a ja to totalnie ich przeciwieństwo. Wzięłam dwie kanapki z serem i jajkiem. Zjadłam i uciekłam do swojego pokoju hotelowego. Chciałam się walnąć na łóżko. Jednak ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, a tam stał trener kadry męskiej.

- Dzień dobry, Joanno — zaczął.

- Dzień dobry, co pana do mnie sprowadza — przesunęłam się w drzwiach, aby go wpuścić.

- Mam dla ciebie propozycję — oznajmił.

- W takim razie zamieniam się w słuch — uśmiechnęłam się lekko.

- Dołączyłabyś do kadry narodowej, ale mężczyzn? - zapytał niepewnie.

- Ale czemu mężczyzn? - dopytałam.

- Dlatego, że skaczesz na ich poziomie, a nawet lepiej — wyjaśnił. - I jak zgadzasz się?

- Tak — powiedziałam niepewnie.

- To mam jeszcze pytanie. Czy ty na coś chorujesz? - to teraz ta trudniejsza część.

- Tak na taką o wiele gorszą i niebezpieczniejszą astmę — chciałam zakończyć, ale jak zobaczyłam jego minę mówiącą ,,co?" kontynuowałam. - W każdej chwili mogę przestać oddychać i wtedy szybko muszę wsiąść tabletki, ale najpierw muszę je rozpuścić. Też muszę zrobić inhalacje, ale zawsze mogę nie zdążyć i stracić przytomność.

- A mogłabyś mi pokazać te tabletki?

- Tak — zaczęłam szukać ich w torbie. - Proszę — podałam mu. - One są jak cytryna czy pomarańcza.

- Czyli nic tam takiego nie ma, że jakby doping?

- Nie, nie ma — powiedziałam szybko. - I w związku z tą chorobą to jest 10 ataków, a ja przeszłam 7.

- Dobrze, to w listopadzie trenujesz już z kadrę. Powiesz tam trenerowi z klubu, nie? - dopytał.

- Tak — odpowiedziałam krótko.

- Podasz mi jeszcze numer telefonu.

- Oczywiście — napisałam na karteczce numer i mu podałam.

- To w takim razie witam w kadrze.

- Dziękuje.

- Muszę iść już, bo mnie zaczną szukać. Do widzenia — pożegnał się.

- Do widzenia — odpowiedziałam tym samym.

Gdy trener kadry wyszedł, wzięłam walizkę i dopakowałam rzeczy, które nie miałam w niej, dlatego że jutro po śniadaniu wracam do siostry. A we wtorek jadę do szpitala na tydzień, bo co 6 miesięcy, dopóki nie skończ mi się ta choroba obrzydliwa, muszę jeździć do niego na badania. Później umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam spać.

---------------------

Hej! I jest nowy rozdział.

Jak się wam podobał? Dajcie znać w komentarzach <3

Before I love || Andrzej StekałaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum