Dzień pierwszy

123 11 0
                                    

Wszyscy wsiedli do campera, którego Dick wybrał na środek transportu do San Fransisco. Kory osobiście wolałaby lecieć odrzutowcem, bo jest znacznie szybszy i wygodniejszy, ale Dick postanowił inaczej. Uważa, że tak będzie fajniej.

Przed wyjazdem z miasta mieli dwa przystanki. Pierwszy był do Arkham. Zabrał ze sobą do środka tylko Rachel, reszcie kazał zaczekać. W tym czasie Kory miała okazję się trochę rozejrzeć. Znalazła dwie talie kart klasycznych i jedną do gry w uno. I kilkanaście zestawów planszówek, nadal w fabrycznych foliach, z paragonami na dnie półki, jakby Dick dopiero je kupił. Czy on zamierza zafundować im dwa dni gier?

Jedzenia było mało. Zaledwie kilka przekąsek i mapa trasy z zaznaczonymi stacjami benzynowymi i zajazdami. Tłuste jedzenie włóczęgowskie i kiepska kawa, a potem nagły powrót do zdrowego żarcia. Klasyczny Dick, jak już to skomentował Gar.

Drugim przystankiem był dom Tima, żeby mógł zabrać swoje rzeczy. W trakcie tej przerwy Kory uznała, że Dick ma przy tym podejrzanie dobry nastrój. Nawet zapytała Rachel co o tym sądzi, ale ona uznała, że gdyby przejmowała się każdym jego anormalnym zachowaniem już dawno zwariowałaby jeszcze bardziej.

- Nietoperz widzi wszystko! - oznajmił Tim, kiedy Gar wcisnął dużą torbę z jego rzeczami tuż obok walizki Rachel. - To dlatego Batman wybrał nietoperza.

- Niemożliwe. - prychnął Gar, wsiadając do środka i opadając na sofę obok Kory, która siedziała z magazynem, od czasu do czasu zerkając na Connera i Rachel, którzy grali w kółko i krzyżyk w jednym z notatników zabranych przez Dicka, w którym zapisywał numery telefonów i adresy, które prędzej, czy później lądowały w cyfrowym terminarzu.

- Oszukujesz! - poskarżyła się Rachel, kiedy Conner po raz kolejny zakreślił trzy kółka w linii prostej. - Jak to robisz?

- Nie oszukuję. - zachichotał, drapiąc Krypto za uszami. - W kółko i krzyżyk nie da się oszukiwać!

Kory musiała mu przyznać rację. Widziała to już przy grze w szachy, kiedy w kilka minut ograł Gara, który nad każdym posunięciem długo musiał się zastanawiać. Myślał szybciej niż inni i w takich bzdurnych grach szybko przewidywał decyzje przeciwnika.

Chciałaby zobaczyć, jak gra w coś wymagającego strategii z Timem. Skoro dzieciak tak szybko wszystkiego się domyślił, nie widząc z bliska ani Jasona, ani Dicka to pokonanie go nie może być takie proste.

- Hej, Dick! - zawołał Gar, kiedy ten uruchomił busa. Wszystkich lekko szarpnęło, kiedy ruszał. - Dlaczego Bruce wybrał nietoperza?

Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią, po prostu wpatrując się w jezdnię. W końcu wziął głęboki oddech.

- Przerażały go, kiedy był dzieckiem. - powiedział wyraźnym, ale cichym głosem. - Był pewny, że jeżeli użyje swojego lęku przeciw swoim wrogom, oni będą się go bali bardziej niż powinni.

- Bruce Ci to powiedział? - Conner zmarszczył brwi.

- Nie. - pokręcił głową, krzyżując z nim spojrzenie za pośrednictwem lusterka wstecznego. - Alfred mi to powiedział.


Mimo, że to Dick wybrał dla nich taką podróż i całkiem nieźle spędzali razem czas, to teraz za kierownicą wydawał się nieco wykluczony. Od czasu do czasu włączał się do rozmowy, ale dopóki siedział za kółkiem nie będzie brał czynnego udziału we własnej inicjatywie.

W busie były dwa piętrowe łóżka i kanapa. Łącznie pięć miejsc do spania. Ich było sześcioro, nie licząc Krypto. To znaczyło, że co najmniej jedna osoba musi być w nocy na nogach. Niekoniecznie prowadzić, ale przynajmniej stać na warcie.

44 godziny || DC Titans on MaxWhere stories live. Discover now