To oczywiście nie mogło zabić pasożyta, ale Hiron objął go udami i ruchem ciała przerzucił go na plecy. Usiadł na nim okrakiem i trzymał między umięśnionymi udami. Pasożyt kręcił się pod nim i próbował wyrwać z piersi nóż. Hiron uprzedził go i ponownie wbił ostrze w pierś, a potem w szyję. Pasożyt krztusił się krwią, a mag uderzał i uderzał bez końca, aż w końcu z głowy i klatki piersiowej parasitus została tylko krwawa miazga.

Całkowicie wykończony Hiron pochylił głowę i oddychał spazmatycznie. Przetoczył się z cielska martwego przeciwnika i położył na plecach, wpatrując w niebo. Kolejny świt miał nadejść lada chwila. Na niebiosa, który to już świt w jego życiu? I ile tych świtów mu pozostało?

W końcu zerknął w bok i podniósł się ciężko. Nogi się pod nim chwiały i kolana ugięły, ale utrzymał się prosto. Ellen zdążyła odzyskać przytomność i wpatrywała się w niego z setką uczuć na zakrwawionej i zranionej twarzy. Dopadł do niej i próbował wyswobodzić z więzów. Ale jego palce były słabe i drżące. Zębami również sobie nie poradził i wrzasnął z bezsilności. Nie miał nawet krzty magii. Wziął ukochaną niezgrabnie w ramionami i przytulił dziękując niebiosom za to, że udało im się przeżyć.

Pocałował ją. Ale nie po to, by okazać uczucia – potrzebował zaczerpnąć z jej magii. Zrozumiała go i podzielili się krwią. Nie smakowała jak zwykle. Za dużo w niej było pasożyta. Odnalazł w niej jednak maleńki fragment własnej magii i drżącą dłonią posłał wiązkę, rozwiązując jej ręce.

- Twoja twarz... - Przeciągnęła palcem po jego zdrowym policzku, nie chcąc zrobić mu krzywdy i wiedząc, że jego oblicze stanowi dla niego obiekt wszelkiej uwagi i niepokoju. Przecież dobrze wiedziała w jaki popłoch wprawiało go zwykłe złamanie nosa.

- Och, Ellen, nie sądziłem, że jesteś taka płytka. Ty też nie wyglądasz najlepiej, a jednak wciąż cię kocham – zażartował i objął ją zranionym ramieniem.

Ellen parsknęła śmiechem, ale oboje syknęli z bólu. Hiron pomógł jej wstać i poprowadził do mniej zmęczonego konia. Oparła się o niego i odetchnęła głęboko.

Wyciągnęła w jego stronę ramiona. Czuła bolesną konieczność dotknięcia go, ale nie było na to czasu. Hiron musiał to zignorować. Musiał. Pospiesznie oporządzał konia. Za plecami słyszał już stłumione głosy. Wiedział, że pasożyty pędzą w ich stronę. W pewnym momencie czar ochronny puścił i puściły się za nim biegiem. Zgubił ich, ale dużo czasu zabrała mu walka. Musieli stąd jak najszybciej zniknąć.

Zarzucił lejce i  poklepał uspokajająco konia, który drobił w miejscu. Spojrzał przez ramię na Ellen. Wyglądała jak góra nieszczęść. Nie mógł się powstrzymać, więc podszedł do niej i ostrożnie wziął w ramiona, uważając na ich rany. Rozpłakała się, przyciągając go bliżej.

- Tak bardzo cię kocham – mamrotała do jego brudnej koszuli. – Nawet nie wiesz... Nie wiesz jak bardzo.

Poczuł jej drobne piąstki na łopatkach i ucałował w czubek głowy.

- Na tyle mocno, by wskoczyć do rzeki i się umyć? – Odsunął się na wyciągnięcie ręki i zmarszczył nos – Nie pachniesz zbyt dobrze.

Zaśmiała się przez łzy.

- Czy ty zawsze musisz żartować? Nawet w takiej sytuacji?

Wzruszył ramionami.

- Sytuacja dobra na drwiny jak każda inna. A nic tak pozytywnie nie wpływa na moje poczucie humoru jak bliska śmierć i horda pasożytów, która nawiasem mówiąc zaraz tu będzie.

Ellen zadrżała. Uniósł ją i posadził na koniu. Mięśnie paliły go żywym ogniem, kiedy siadał za nią, ale zacisnął zęby i z trudem umościł się na końskim zadzie. Ellen wtuliła się w jego brzuch i klatkę piersiową. Koń szarpnął niezadowolony z kolejnych jeźdźców na grzebcie, ale ruszył kłusem.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now