[28]

146 15 1
                                    

Proxima Midnight podeszła ciężkim, acz pełnym gracji krokiem do Sylvie, chwytając ją za włosy i odchylając jej głowę w tył, brutalnie ciągnąć boginię do góry. Kobieta czuła, że jej uścisk w jakiś przedziwny sposób nie pozwala jej walczyć i szarpać się z członkinią Czarnego Zakonu. Główny wariant Lokiego natomiast nadal płaszczył się przed Thanosem, niczym pogodzony już z nieuchronną śmiercią wojownik. Gdy tylko spróbował podźwignąć się z podłogi, Thanos z powrotem rzucił nim o metal, używając Kamienia Mocy.

Loki nie miał pojęcia, co powinien w tej sytuacji zrobić. Plan zakładał bezszelestne zabranie głównego wariantu i chwilowe odwrócenie uwagi, które miał im zapewnić brunet. Na pewno nie zamierzano robić niepotrzebnego zamieszania.

A już na pewno stanowczo nie wolno było im zmienić biegu historii.

Mimo to piękny, smukły sztylet słyszał teraz w dłoni boga kłamstw i palił mu skórę. Tak bardzo chciał zostać użyty, a niechroniona niczym szyja Thanosa wyglądała aż nazbyt kusząco, by z takiej okazji nie skorzystać. Czuł dawnego siebie, tego, który wiedział, kiedy atakować i wiedział, że może się mu to udać. Z drugiej strony spotkał się także z zupełnie przeciwną sobie osobą, działającą w sposób impulsywny i nie do końca racjonalny. Widział tą scenę przynajmniej trzy razy, zdawał sobie sprawę, że Thanos dysponuje dwoma Kamieniami Nieskończoności.

— Cóż to za sztuczka? — zapytał zaciekawionym tonem Thanos. — Dwóch bogów kłamstw w jednym czasie? Jak to zrobiłeś?

Uniósł głównego warianta do góry, po czym odwrócił się w stronę drugiego Lokiego. Byli jak dwie krople wody, a o ile tytanowi wiadomo było, w tym wszechświecie istniał tylko jeden bóg oszustwa.

W tym wszechświecie.

— Jak odkryłeś podróże międzyczasowe? — Thanos rozszerzył oczy.

W odpowiedzi Loki tylko zmarszczył czoło, posyłając piorunujące spojrzenie tytanowi.

— Długa historia — odparł. — Ale chętnie zdradzę ci tą tajemnicę — mówiąc to, rzucił Sylvie przelotne spojrzenie.

Zszedł z podestu, wychwytując nagle stłumione krzyki, dochodzące zza jego pleców. Obrócił się, zamierając przez moment.

Jeszcze chwilę temu stał obok swojego brata, spętanego kawałami blachy, zakneblowanego. Wyglądał tak nieporadnie i bezbronnie. Do tego jego włosy były o wiele krótsze a twarz pozbawiona jednego oka.

Teraz łudząco już przypominał ich ... jego ojca.

Skończyło się nazywanie go blondłbem pomyślał.

A przecież jeszcze nie tak dawno Thor prowadził go w kajdanach na spotkanie z Odynem — potężny, majestatyczny, idealny materiał na króla dziewięciu światów. A teraz, pośród ognia i pyłu, w tej prowizorycznej klatce nie prezentował sobą żadnej z tych cech.

Przypominał bardziej ... Lokiego. Bezsilnego, przerażonego chłopca, który jeszcze uczy się dorosłości.

I nagle przeszła mu przez głowę myśl, że może jednak nie są aż tak różni do siebie.

Z drugiej strony, nie towarzyszył bratu przez te kilka lat. Patrzył tylko na jeden moment. Widział skorupę, w której mógł kryć się jeszcze większy buc, albo najszlachetniejszy z wojów.

No, bez przesady.

— Mów! — Thanos przyrównał go do rzeczywistości.

Loki prawie podskoczył na dźwięk głosu tytana. Wyprostował się jak kij, odwracając wzrok od Thora, co przyszło mu o wiele trudniej, niż myślał.

Do diabła, Mobius, zabieraj nas stąd.

Zrobił jeszcze kilka kroków w stronę wroga, a rękojeść sztyletu parzyła mu palce jak wrząca siarka.

— To kwestia — zaczął tajemniczo — szczęścia.

Tytan przekrzywił głowę, co okazało się być idealnym momentem. W tej samej chwili Sylvie wyrwała się Proximie, wymachując przed nią mieczem, co pozwoliło jej uzyskać nieco przestrzeni. Korzystając z nadarzającej się okazji, Loki rzucił w Thaonsa sztyletem, co zdołało drasnąć go tylko po szyi, zostawiając niewielkie rozcięcie.

— To jakiś żart — jęknął do siebie.

Nie musiał czekać długo, aż tytan się rozsierdzi i skieruje na niego moc Kamienia. Ku przerażeniu wszystkich, już chwilę później Loki pękł. Dosłownie.

Sylvie stała jak wryta, oblepiona krwią (a przynajmniej miała nadzieje, że TYLKO krwią), a tuż obok niej główny wariant Lokiego, który już ledwo powstrzymywał torsje. Żadne z nich nie potrafiło spojrzeć na pozostałości po brunecie. Przed oczami nadal stał im tylko widok rozrywanego na strzępy ciała.

I wtedy, po chwili przeraźliwej ciszy, bóg kłamstw znów pojawił się za tytanem, dosięgając jego głowy, a z jego palców wyłoniła się zielona poświata. Iluzja makabrycznego widowiska zniknęła.

— Uciekamy! — krzyknął.

Sylvie, odwracając się, rzuciła czar na Czarny Zakon. Musieli pędzić najszybciej jak się dało, bo kontrola była za słaba na potężne umysły wrogów.

— Co za głupia iluzja — skomentowała Sylvie.

— Pogadamy później, a teraz...

Nagle potężna siła złapała go za szyję, ciągnąc w tył. Pozostała dwójka zatrzymała się gwałtownie, omal nie przewracając na podłogę.

Tak jak obawiała się Sylvie, czar był za słaby i zarówno Thanos, jak i jego słudzy szybko wrócili do sprawności. Tytan bez słowa kierował moc Kamienia Mocy na boga kłamstw, ładując w niego siłę, aby zapewnić mu szybką, acz bolesną śmierć.

— Zostaw go! — krzyknęła bogini, rzucając w tytana jeszcze jednym zaklęciem.

Niestety tym razem uchylił się już od jej pocisku, a ona nie miała już żadnych innych pomysłów.

I wtedy tuż obok niej stanął główny wariant, rozcapierzając palce i uwalniając zielone światło z rąk. Sylvie nie do końca wiedziała, co robił, ale gdy zauważyła, że Loki spada na podłogę, a jego iluzja nadal jest w powietrzu, zrozumiała.

Iluzja sprawiała, że ich trójka była niewidoczna dla reszty osób na statku, widzieli tylko to, co chcieli widzieć.

Bogini podeszła do Lokiego, podnosząc jego głowę. Na szyi bruneta zauważyła liczne sińce po duszeniu.

— Loki! — zawołała desperacko.

— Uciekaj... ratuj się — wychrypiał, ledwo przytomny.

— Może innym razem — odparła, dźwigając go do pionu.

Drugi wariant pomógł mu ustać, a zaraz później zza ściany wyszedł także Mobius z otwartym dla nich portalem.

— Mieliście nic nie zmieniać — naskoczył na nich.

— No i nie zmieniliśmy — warknęła.

Przeskoczyli przez przejście, znajdując się ponownie w TVA.

Sylvie klęknęła na podłodze, próbując złapać oddech i nie upuścić Lokiego. Położyła jego głowę na kolanach, mówiąc:

— To duszenie to jakieś twoje hobby?

Czekała, aż Loki otworzy oczy i się zaśmieje, albo jęknie, albo obrzuci ją sarkastycznym wzrokiem. Tyle że nic się nie wydarzyło.

— Loki? — Sylvie ujęła jego twarz w dłonie. Z nosa boga kłamstw wypłynęła krew. — Loki!

Different similarity || Loki (2021) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz