Przepraszam, zapomniałam, że dzisiaj jest dzisiaj 😅
— Świetnie, dzięki tobie uciekliśmy temu wariatowi — jęknął Mobius, starając się wytrzymać ból w ciele, jakiego doświadczył podczas upadku na podłogę z metalowym krzesłem przywiązanym do niego. — I co teraz, co?
— Zaczekaj, daj się skupić — warknęła.
Mogła ruszać palcami, także żadnego nie złamała podczas upadku. Zamknęła oczy, przekierowując swoją moc na stalowe pęta. Minęła krótka chwila, nim pręty zniknęły z jej ciała w zielonym dymie. Sylvie czym prędzej podniosła się z podłogi, powtarzając swoją sztuczkę na agencie. Chwilę później oboje kierowali się już korytarzem w poszukiwaniu pracowników.
— Przyznam, że to było ... obrzydliwe — jęknął Mobius, poluzowując krawat pod szyją.
— Ale co dokładnie? — zdziwiła się bogini, rozchylając ręce.
— Ty i tamten Loki — doprecyzował dosadnie, jakby była to dla niego oczywistość. — Że też musiałem na to patrzeć.
— Nikt ci nie kazał — parsknęła.
— Dwa warianty tej samej osoby w takiej sytuacji. Och, nigdy już nie wymażę tego z pamięci.
Sylvie nieznacznie zwolniła kroku, nadając obojgu nowe tempo.
— Aż tak cię to obrzydziło? — zapytała, starając się, by brzmiało to bardziej żartobliwie niż prawdziwie.
— Oczywiście, to tak jakbym spotkał swój żeński wariant i... — przystanął w pół kroku. — Chwila, powiedziałaś wtedy, że, cytuję „wszyscy jesteście tacy sami". Czy to znaczy, że ty i Loki już...
— Możemy zająć się naszą misją? — urwała.
Mobius zakończył swoją wypowiedź głośnym wypuszczeniem powietrza, po czym, wzruszając ramionami, ruszył posłusznie za Sylvie.
— Z drugiej strony, skąd wiedziałabyś, że to osłabi jego czujność — rzucił pod nosem.
— Och, zamknij się już! — zawołała bogini, zachowując resztki cierpliwości.
Wreszcie na ich drodze pojawił się jeden z Minutmanów. Agent już chciał spokojnie zapytać go o najważniejsze informacje, ale nieoczekiwanie Sylvie ubiegła go, chwytając mężczyznę za ramię i przyciskając do najbliższej ściany.
— Cześć, powiesz nam gdzie jest Loki i puszczę cię wolno — syknęła prosto w jego przerażoną twarz.
— Sylvie, Sylvie, Sylvie — wtrącił się Mobius, łapiąc ją za nadgarstki i odciągając od młodego Minutmana. — Uspokój się, załatwmy to polubownie.
Bogini spuściła na chwile wzrok, kiwając głowę. Zrobiła krok w tył, splatając place na piersi i posłusznie czekając na efekty.
— Przepraszam za koleżankę — westchnął. — Chciałbym zapytać się czy wiesz, gdzie spotkamy Lokiego Laufeysona, boga kłamstw i podstępu. Czy w ogóle znasz tego osobnika?
Minutman obdarzył agenta takim spojrzeniem, jakby patrzył co najmniej na kosmitę. Dziwne, gdyż pracowników TVA mało kiedy cokolwiek wprawiało w taki stan zdezorientowania. Widzieli na Ziemi chyba wszystko, włączając w to także liczne inwazje obcych, katastrofy, kataklizmy, mutanty i inne tym podobne rzeczy.
— Agenci... Panie Mobiusie, czy wszystko dobrze? — zapytał. — Przecież Loki Laufeyson został z wymazany. I byłem przy tym, jak ... ona sama siebie wyczyściła.
Mówiąc to wskazał na Sylvie. Kobieta ruszyła gwałtownie głową, mając nadzieję, że się przesłyszała. Wymieniła spojrzenia z Mobiusem.
— Czy ty nas właśnie przeniosłaś do tego samego TVA, z którego wyruszyliśmy? — zapytał podminowany.
— Skąd mam wiedzieć? — bąknęła bezczelnie.
— To czemu on nazywa mnie per „pan"? Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. Chyba, że jest świadom swego losu!
— Nie zrobiłam tego umyślnie. Ratowałam ci tyłek!
Mobius pokręcił głową, wyciągając TamPada i wzywając B-15. Podał jej ich miejsce położenia, nie odrywając jednocześnie wzroku od Sylvie. Obrzucał ją taką ilością pogardy i rozczarowania, że bogini ledwo potrafiła patrzeć mu prosto w oczy. Pojawienie się wzywanej kobiety dało ostatecznie potwierdzenie położenia towarzyszy.
— Już wróciliście? A gdzie Loki? — B-15 ciskała pytaniami jak z automatu.
— Sylvie, oddaj mi kamień czasowy — poprosił Mobius.
— Nie ma mowy — rzuciła. — Powiedziałam, że go znajdę, to znajdę.
— Oddaj. Kamień. — Wyciągnął rękę w jej stronę.
Gęsta atmosfera sprawiała, że coraz ciężej było w niej oddychać. Agent był nieubłagany, nie zamierzał ceregielić się z kimś, kto był tak nieprzewidywalny. Sylvie westchnęła ciężko, piorunując Mobiusa wzrokiem. Wysunęła kamień z kieszeni, pokazała go w ironicznym geście, po czym przekazała go towarzyszowi.
Nagle ręka B-15 wylądowała na jej ramieniu. Naruszenie przestrzeni osobistej sprawiła, że bogini poczuła się co najmniej niepewnie. Zmierzyła kobietę wzrokiem.
— Co się dzieje? — zapytała.
— Nie mogę ryzykować, Sylvie — wyjaśnił. — Jesteś przemęczona i najwyraźniej niestabilna emocjonalnie. Nie powierzę ci swojego życia ani życia Lokiego. W twoim stanie nie pomożesz nikomu. Zostaniesz tu i dojdziesz do siebie, a ja sam znajdę tego gagatka.
— Mobiusie, nie możesz...
— Mogę i właśnie to robię. B-15, zajmij się nią.
Przywódczyni kiwnęła głową.
— Nadal uważam, że to szaleństwo — skwitowała.
— A ja nadal mówię, że przesłuchując tylu szaleńców, samemu trzeba być szalonym — odbił piłeczkę.
Otworzył przejście, znikając za nim w mgnieniu oka. Sylvie spróbowała wyszarpać się z uścisku B-15, ale kobieta zacisnęła tylko mocniej dłonie na jej ramionach.
CZYTASZ
Different similarity || Loki (2021) [ZAWIESZONE]
FanfictionLoki i Sylvie znaleźli się w zupełnie innych liniach czasu. Odseparowani od siebie próbują znaleźć sposób, aby znów spotkać się w jednym TVA, gdzie przy pomocy Mobiusa przygotują się do obrony Świętej Osi Czasu. Ale dwóch bogów kłamstw i jeden agen...