PROLOG

73 3 2
                                    

„Królestwo Araluen, lenno Redmont,

Raport królewskiego zwiadowcy nr 50, Adrianny „Willa" Treaty-Davidson (od autorki: nie znalazłam nigdzie wzmianki o nazwisku Gilana, więc je wymyśliłam)

Misja dyplomatyczna w Nihon-Ja była sukcesem, udało nam się zacieśnić więzy z cesarzem i zyskaliśmy wiedzę niezbędną do kontynuacji przyjacielskich stosunków. Zebrane informacje starczą, by aralueńskie służby dyplomatycznie nie popełniły rażących błędów w etykiecie.

W lennie panuje spokój. Pojedynczy złodzieje, rzadziej jakieś bandy, nic zagrażającego mieszkańcom. Nie odnotowano w ostatnim czasie żadnych dzikich, niebezpiecznych zwierząt.

Brak odnotowanych informacji o potencjalnych zwiadowczych czeladnikach.

Brak dodatkowych informacji do zgłoszenia."

Kobieta przyjrzała się raportowi szukając w nim błędów, ale nic nie znalazła na co odetchnęła z ulgą. Naprawdę nienawidziła pisania sprawozdań. Z jej ponurych rozmyślań wyrwało ją prychnięcie Wyrwija za oknem. Od razu zorientowała się kto to jest i jej twarz rozjaśnił uśmiech.

Szybko schowała arkusz w szafce i wyszła na werandę, by powitać przybyszów. Od razu jak tylko konie znalazły się na polance, w jej stronę pobiegła dwójka dzieci.

-Mama! – krzyknęły gdy dobiegły do nie jej i wskoczyły na nią. Niewiele za nimi jechali, nadal konno, Halt i Gilan. Uśmiechnęła się w ich stronę i przytuliła swoje dzieci. Jak bardzo nie byłaby do tego przyzwyczajona, zawsze zostawienie jej dzieci i wyjazd na misję był ciężki.

Wieczorem trójka zwiadowców siedziała przy kominku i wymieniała się historiami, gdy dwójka dzieci już grzecznie spała.

>>----> Ok. 30 lat wcześniej >>---->

Halt jechał konno w stronę swojego lenna, jednocześnie ukrywając pod płaszczem małe dziecko. Cieszył się, że dziewczynka nie powodowała problemów i grzecznie spała, a technika usłyszana od Crowleya bardzo się przydała. Zwiadowca był bardzo zaskoczony zaufaniem jakim obdarzyła go ta mała istotka.

Od początku nie płakała i zachowywała się na tyle cicho, że nikt jej nie zauważył, mimo że na drodze mijali wielu ludzi. Mężczyzna po jednej z takich sytuacji zażartował sobie cicho, że nadawałaby się na zwiadowcę. Jednak nie spodziewał się delikatnego gaworzenia w odpowiedzi.

Po czterech dniach dotarł do Redmont i nadszedł czas pożegnania, zwiadowca nie spodziewał się że to będzie tak trudne dla niego. Jednak udało mu się to i zostawił dziewczynkę na progu sierocińca. Mimo to, po zapukaniu do drzwi odczekał, aż dziecko znajdzie się w środku i obiecał sobie w duszy, że będzie jej pilnował z cienia.

Gdy był pewien, że wszystko jest dobrze z Adrianną skierował się do barona Aralda. Musiał mu wytłumaczyć kim jest dziewczynka, by zgodził się przyjąć ją do sierocińca mimo braku spełniania przez nią wymagań. Po krótkim spacerku dotarł do biura barona i na szczęście zastał go tam.

Potem wyjaśnił całą sytuację i ku jego wielkiej uldze, baron przystał na jego prośbę. Obiecał również, że będzie przekazywał zwiadowcy ciekawe ploteczki i historie na jej temat. Halt jedynie uśmiechnął się na tą myśl i pożegnał z Araldem, by po długim czasie wrócić do swojej chaty pośród drzew.

Po drodze jednak spotkał Pauline, która mimo pozorów bycia niewzruszoną martwiła się o mrukliwego zwiadowcę. Dlatego gdy spotkała go na korytarzu natychmiast zmusiła go do przyjścia do jej komnat i rozmowy przy kawie.

W trakcie przyjacielskiego spotkania wydusiła z mrukliwego zwiadowcy, całą historię o Danielu, jego żonie i małej czekoladowookiej dziewczynce. Kurierka również zbeształa zwiadowcę za nie przedstawienie jej dziecka. Gdy w końcu Halt mógł udać się do swojej chatki, był już dość późny ranek.

Podczas jazdy na Abelardzie w umyśle kołatała mu myśl czy drobna notatka zostawiona razem z brązowooką dziewczynką była wystarczająca.

„Jej ojciec zginął na wojnie jako bohater,
matka zmarła przy porodzie, nieświadoma jej płci nadając jej imię Will,
Proszę zaopiekujcie. Na imię jej Adrianna"

*Informacja o tym, że Adrianna miała nazywać się Will, została zamieszczona na notce, którą zostawił Halt, ponieważ to to imię jest wyszyte na jej kocyku*

Witam,

To moja druga książka na watt, postaram się rozdziały wstawiać raz w tygodniu, ale zobaczymy jak wyjdzie (osoby, które czytały moją poprzednią książkę wiedzą jak to u mnie z regularnością, staram się to poprawić ale mam mało czasu ze względu na szkołę, więc nic nie obiecuję). Rozdziały na pewno nie krótsze niż 1000 słów (z wyjątkiem prologu). W przeciwieństwie do mojej poprzedniej książki tutaj będzie występować narrator trzecioosobowy, więc mam nadzieję, że teraz będzie nieco przejrzyściej, jak wynika z początku prologu Adrianna i Gilan będą małżeństwem i będą mieli dzieci, ale to dopiero później.

Pozdrawiam Morwanneg

Adrianna - Pierwsza zwiadowczyniWhere stories live. Discover now