He's sweet but a psycho

241 27 53
                                    

Nearer, My God, to Thee" rozbrzmiewało w całym domu, kiedy Castiel cicho zamknął za sobą drzwi. Ojciec był w kuchni, stojąc na taborecie wymieniał w lampie żarówkę.

Gdzie byłeś – spytał, ledwo Cas zbliżył się do progu pomieszczenia. Może by tak „witaj synu, jak ci minął dzień?", „czemu nie zostawiłeś wiadomości, martwiłem się o ciebie". Nie, Chuck White się o syna nie martwił, Chuck White pragnął mieć nad swoim synem całkowitą kontrolę, nawet jeśli sobie samemu uparcie tłumaczył to jako troskę.

Na spacerze – odparł, nie dając się zastraszyć tak z marszu. – Bolała mnie głowa. Chciałem się przejść.

Na spacerze – Chuck powtórzył po nim, kręcąc żarówką, wolno, metodycznie, jakby miał na to bardzo dużo czasu. – Tak nazywa się teraz chowanie się po kątach... z Deanem Winchesterem?

Fala mrozu przemknęła mu przez ciało w dół, okropne uczucie spłynęło po nim wzdłuż kręgosłupa wprost do stóp. Zmroziło go, mimo to przełknął dzielnie i odezwał się, zaprzeczając:

Nie było go ze mną. Byłem sam.

Kłamliwa łajza. Dokąd poszliście, co robiłeś z nim tak długo?

Niczego z nim nie robiłem.

Kłamiesz, Castiel! – ze złością i olbrzymią siłą rzucona o kuchenne linoleum żarówka roztrzaskała się, odłamki poszybowały we wszystkich kierunkach, Cas miał szczęście, że żaden nie trafił go w oko. – Kłamiesz, ty bezczelna, krnąbrna mała jędzo! Całe życie staram się wychować cię na cichego, bogobojnego człowieka – Chuck zszedł z taboretu, stanął na podłodze. Szkło zachrzęściło pod jego butami. – Całe życie staram się wpoić ci, jakie to ważne, mieć pokorę! Myślałem, że jesteś rozsądniejszy. Że nie zaprzepaścisz tych wszystkich lat praktykowania pokory żeby puścić się za moimi plecami z playboyem, który nie jest tego wart.

Dean nie jest playboyem. Nie znasz go, jest dobry, nikogo nie krzywdzi...

Zgrzeszyłeś z nim? – ojciec otoczył go, zawsze w takich sytuacjach wydawało mu się jakby jego sylwetka rosła, jakby potężniała, jakby powietrze gęstniało i nie było przed tym ucieczki. – Pytam cię, mała ladacznico, co pozwoliłeś mu z tobą zrobić?

Nic! Oglądaliśmy razem zachód słońca.

Pozwoliłeś, żeby cię dotykał? Wpuściłeś jego brudne łapska w spodnie, dałeś mu wsadzić? Zadaję ci pytania, szmato, dałeś mu wsadzić w ciebie brudnego fiuta?!

NIE!

Fala uderzeniowa, jakby w kuchni wybuchła bomba, posłała Chucka White'a na kredens. Talerze spadły z półek, tłukąc się z hukiem jak wcześniej żarówka, światła poprzepalały się, pozostałe żarówki w promieniu kilometra popękały jedna po drugiej, pół ulicy zostało pogrążone nagle w ciemności. Przez jedyne odsłonięte, uchylone kuchenne okno Cas dosłyszał, jak u sąsiada ktoś krzyknął z zaskoczeniem, kiedy żarówka nad jego głową eksplodowała.

Chuck podniósł wolno głowę.

Diabeł – wycedził, przez zaciśnięte zęby. – Powinienem był się spodziewać.

Dean zaprosił mnie na bal maturalny. – Sytuacja się odwróciła. Teraz to Cas stał nad nim, nad swoim ojcem, stał nad nim i to on miał teraz kontrolę. – A ja się zgodziłem. Pójdę z nim na bal, nie zatrzymasz mnie – nacisnął, radio, przepalone moment temu gwałtownym przeciążeniem mocy, rozjarzyło się i rozbrzmiało na nowo. – Nawet nie próbuj.

CARRIE (DESTIEL AU)Where stories live. Discover now