Rozdzial 2

10 0 0
                                    

Minal miesiac, lezalem w lozku, bolala mnie glowa. Postanowilem porysowac, szkic byl nawet ladny, ale gorzej bylo gdy to kolorowalem. Wiec kiedys powiedzialem ze nie bede kolorowac, bo mi sie to nie podoba. Tak zostalo do dzisiaj i pewnie jeszcze bedzie dlugo trwalo. Zaczalem sie zle czuc, w glowie mi sie krecilo i brzuch mnie bolal. Ktos zadzwonil do drzwi.

- OTWARTE!

- Hej, Tommy! Moge wejsc?

- Tak, chodz na gore!

Przyszedl po krotkiej chwili, byl razem z Ranboo.

- Tommy, przyprowadzilem Ranboo..

- Widze? To ze jestem chory, nie znaczy ze jestem slepy.

- Wiem, wiem. Poprostu chce zebyscie sie pogodzili.

- Mhm... ale tak nie bedzie narazie.

- Ale.. Dlaczego?

- Wyzwiska? Jezu, ty nie rozumiesz Tubbo. Nie wiesz jak to boli, ciebie nie wyzywal przyjaciel twojego przyjaciela.. To bardziej boli, gdy nawet nie mozesz nic powiedziec.

- T-Tommy.. ja nie chcialem nic takiego powiedziec..

- Zamknij sie, Ranboo. Wiem, ze nie chciales.

- Czyli mi wybaczysz?

- Tak, ale to ma byc ostatni raz.

- Dobrze, Tommy.

- Mozecie wyjsc? Nie najlepiej sie czuje.

- Moze ci w czyms pomoc, nie ma twojej matki.

- To nie jest moja matka, jestem adoptowany nie pamietasz? To nie jest moj dom, on wybuchl, rok temu...

- Wiem, nie musisz przypominac, ale ona probuje, napawde bardzo sie stara.

- Ale strasznie przeszkadza. Ty nie jestes adoptowany, moim jedynym rodzicem jest Philza.

- Tak samo jak Wilbura i Techno.

- Tak, Technoblade. Nie mow do niego Techno, ja i Wilbur tylko mozemy i ewentualnie Philza.

- Tak, tak. Rozumiem czy cos.

- To dobrze, a teraz co?

- No.. chcielismy w czyms pomoc.

- Nie chce was wykorzystywac.

- Ale my sami chcemy wiec mozesz.

- Mhm..

- No dobra, upralibyscie mi.. jasne pranie?

- Razem z ta lawendowa koszulka?

- Ona jest rozowa i nie.

- Okej, okej. Ranboo zostan tu ja to zrobie.

- Mhm. To moge w czyms pomoc?

- Tak, pozmywalbys?

- Jasne.

Wreszcie bylem sam, ale nie trwalo to dlugo. Po 15 minutach przyszedl Tubbo, a potem Ranboo. Tubbo mial termometr, a Ranboo szklanke z woda. Napilem sie, a Tubbo zmierzyl mi temperature. Mialem 37,4 czyli prawie stan podgoraczkowy. Mam zawsze taka temperature wiec nikt sie nie przejal. Nagle zaczalem strasznie kaszlec. Tubbo wystraszony zadzwonil po lekarza, a Ranboo podal mi jakies leki. Byly gorzkie, ale maja pomagac, a nie smakowac.
Lekarz przyjechal po 1h, podobno wczesniej nie mogl. Mial pacjentow i byl pozniej korek. Czulem sie beznadziejnie. Okazali sie, ze nawet nie bede mogl stream'ow robic, ani wyjsc do sklepu. Oczywiscie Ranboo, Tubbo i kilka osob ktore sie o tym dowiedzialy postanowily mi pomagac, a ja nie majac jak inaczej odpowiedziec to sie zgodzilem.

Nigdy Nie Wiesz Co Cie Spotka || ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz