10. " Jestem mistrzem rozładowywania napięcia..."

5.2K 402 89
                                    

Po dosyć długich namowach w końcu zgadzam się na wyjście z Niallem, oczywiście piętnaście razy przy tym zastrzegając, że to nie jest żadna randka. Horan niechętnie przyznaje mi rację, co ja kwituję zaledwie jednym, głośnym prychnięciem. Nie mam już siły dłużej się kłócić.

Mimo mojej pozornej niechęci do umawiania się z blondynem nie mogę się wprost doczekać końca mojej zmiany. Już od przeszło dwóch godzin co pięć minut zerkam na zegarek, który jakby zatrzymał się w miejscu. 

- Nareszcie! - krzyczę, kiedy obie wskazówki zatrzymują się na trójce.

Lizzy, która musi zostać dzisiaj do siedemnastej załamuje ręce nakładając chyba już setny kawałek ciasta kawowego na ozdobny talerzyk z nazwą naszej kawiarni. Nigdy nie zrozumiem, po co kupować ciasto kawowe do kawy, ale jako osoba nie lubiąca tego nektaru bogów mam raczej mało do gadania.

Bez większych ceregieli udaję się na zaplecze, gdzie pozbywam się mojego nieśmiertelnego fartuszka, oraz lekko poprawiam to i owo w moim wyglądzie, aby w razie napadnięcia nas przez paparazzich wyglądać choć w małym stopniu jak dziewczyna, która zasługuje na spacer z samym Niallem Horanem.

Kiedy w końcu jestem przygotowana i z zaaferowaniem stawiam się obok blondyna, ten ku mojej uciesze zdaje się być zadowolony, gdyż uśmiecha się promiennie i oferuje mi swoje ramię, które jako prawdziwa dama przyjmuję z najwyższą gracją.

Po chwili znajdujemy się już poza kawiarnią, a ja natychmiast puszczam irlandzyka, co napotyka jego dezaprobatę w postaci niezadowolonego mruknięcia.

- Czyli rozumiem, że zgrywasz przed klientami szanowną damę? - pyta, unosząc lekko brwi i wskazując na dróżkę, którą widocznie wybrał na naszą wędrówkę.

- Istotnie. Niech wiedzą jakie tu są standarty! Zero chołoty! - odpowiadam rzeczowo przybierając poważny wyraz twarzy, który tak niesamowicie mi nie pasuje, że po chwili oboje wybuchamy niepochamowanym śmiechem - Gdzie idziemy?

Niall robi niepewną miną mierzwiąc swoje idealne włosy, po czym spogląda na mnie z lekką obawą.

- Myślałem o "Nandos" - tłumaczy po chwili spuszczając głowę - Jestem mało oryginalny.

- Aaaa! Kocham jedzenie! Możemy tam iść! - krzyczę i podskakuję jak mała dziewczynka, która dopiero co dostała balonika.

- Przypominasz Harry'ego nie tylko z wyglądu. Oboje zachowujecie się jak pięciolatki - informuje mnie chłopak, za co dostaje ode mnie lekko w tył głowy - Ej!

Mój cały dobry humor nagle ulatuje, gdyż wiem, że to co powiedział Niall nie jest prawdą. Nie mam wiele wspólnego z Harry'm. On miał szczęśliwe dzieciństwo, pełne rodzinnej miłości i opieki. Nikt go nie porzucił. Nikt nie oddał go obcym ludziom, aby ci zajmowali się nim, mimo że byli biedni i każde dziecko było dla nich dużym utrapieniem. Kiedy myślę o swoim dzieciństwie przeszywa mnie dreszcz, a moje palce bezwiednie lądują na skórze lewej ręki, gdzie widoczne są jeszcze niezagojone do końca blizny.

- Toffie? - słyszę niewyraźny głos Nialla, musiałam nieźle odpłynąć -  Wszystko dobrze? Wyglądasz jakoś blado.

- Wszystko jest okay - odpowiadam otrząsając się z myśli i puszczając moją rękę - Tylko... przypomniałeś mi moje dzieciństwo.

Chłopak patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem. On nie ma pojęcia, że jestem w pewnym sensie sierotą. Jak znam życie myśli, że przyjechałam tutaj bo po prostu chciałam mieszkać w Londynie i może dostać jakąś dobrze płatną pracę, a nie dlatego, ponieważ akurat tutaj miałam możliwość choć odrobinę odciąć się od mojego dawnego życia.

Baby lips || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz