14. "Moje kondolencje..."

5.3K 405 61
                                    

Kiedy spotkałam Aidena zakochałam się w nim. Wcale nie tak nagle, jak wtedy kiedy wpadasz do jeziora miejąc rolki na nogach, co zrobiłam zresztą miejąc dziesięć lat w pogoni za kaczką. Nie. Zatracałam się w nim powoli, najpierw ucząc się jego zapachu, zachowań i przyzwyczajeń na pamięć, jakby był ósmym, zagubionym tomem Harry'ego Pottera. Jakby był przepisem na mój najukochańszy sernik z rodzynkami, mimo że on nigdy go nie polubił. Po prostu zakochiwałam się w nim powoli, tak jak powinno się zakochiwać.

Niestety nie wszystko idzie po naszej myśli. Po kilku miesiącach książka przeczytana z tak wielką dokładnością zaczyna ci się nudzić, a ciasto - przejadać. Nagle masz ochotę pójść do księgarni, aby kupić coś nowego do czytania, nawet mniej wyrafinowanego i zjeść zwykłe, niezdrowe chipsy cebulowe. To nie dzieje się z dnia na dzień. To długi proces, wymagający uzbierania pieniędzy i wygospodarowania na to czasu. Podobnie jest z chwilą, kiedy zdajesz sobie sprawę, że już wcale nie kochasz - a może nigdy nie kochałeś - tej drugiej osoby. Postanawiasz iść do tego cholernego supermarketu. Zostawić tamtą osobę i znajeźć coś na jej zastępstwo, jednak często zdarza się tak, że w sklepie nie ma tego, czego potrzebujesz, mimo że wracasz do niego nie jeden raz. Po jakimś czasie przychodzisz już zupełnie zrezygnowany i całkiem niespodziewanie znajdujesz dokładnie to, czego chciałeś. Tym razem wpadasz do jeziora natychmiast, bezceremonialnie i już nawet nie w rolkach, a w pierdzielonym czołgu.

Z takimi myślami pół godziny temu zadzwoniłam do Aidena. Odebrał. Zerwałam z nim. Rozpłakał się. Miałam to w dupie myśląc tylko o wielkim chipsie, który prowadzi podwodny czołg.

Teraz jednak zdaję sobie sprawę, co zrobiłam. Oddycham powoli, nierównomiernie i ignoruję mój brzęczący bez chwili wytchnienia telefon. Wiem, kto dzwoni. Harry, Vera, Zayn, Liam, Louis, moi zastępczy rodzice, którzy pewnie z wiadomości dowiedzieli się o wypadku, a nawet Aiden, który chce mnie albo przeprosić, albo na mnie nawrzeszczeć, jednak ja tylko leżę, a z moich oczu próbują wydostać się łzy.

Po kolejnej godzinie telefon dzwoni rzadziej, a Niall się budzi. Ze zdumieniem zauważa mnie w stanie totalnego załamania psychicznego, jak i fizycznego. Bez słowa, nieco zaspany wstaje i przysiada na moim łóżku gładząc moją dłoń. Nie odtrącam jej. Nie ma już nikogo, kto mógłby być o mnie teraz zazdrosny.

- Także ten... jednak jesteś siostrą Harry'ego, co? - pyta niepewnie patrząc na mnie z niebywałym smutkiem, co wbrew pozorom mnie rozśmiesza.

Kąciki moich ust wędrują lekko do góry, po czym kiwam głową.

- Moje kondolencje - blondyn sam nie wie chyba, co mówi, bo po chwili parska śmiechem - To raczej nie jest powód twego smutku, no nie?

Potrząsam głową patrząc prosto w niebieskie tęczówki błądzące gdzieś ponad moją głową. Zastanawiam się, czy powiedzieć mu o moim zerwaniu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jestem dla niego obojętna, jednak miłość jest jak fałszywa przyjaciółka. Póki masz to, co dla niej jest najważniejsze, to zostanie, jeżeli jednak to tracisz, to nie tylko cię zostawia, ale i próbuje utrudnić ci życie wywlekając poza twoją prywatność wszelkie sekrety, które z kolei uwydatniają człowiecze słabości. Może dlatego tak trudno jej zaufać? Mimo wszystko decyduję się poinformować blondyna, o moim postanowieniu. Bez względu na to, czy się ucieszy, czy nie.

- Zerwałam z Ai'em - pierwszy raz mówię to na głos i nagle ta prawda we mnie uderza.

Będę musiała się przeprowadzić, znaleźć sobie kogoś innego, poradzić sobie sama ze studiami, pracą...

- Na serio? - pyta po chwili Niall, a w jego oczach pojawiają się, ukryte aż do teraz ogniki.

- Jasne - mruczę - Gadałam z lekarzem. Oboje mamy lekki wstrząs mózgu, co raczej nie jest nowością i dodatkowo jesteśmy poobijani od stóp do żeber - dodaję zadowolona z mojej umiejętności przeskakiwania z tematu złamanego serca na pokiereszowane kości.

Według wszelkich praw powszechnie znanego mi świata powinnam zostać politykiem, a zdezorientowana mina Nialla tylko mnie w tym utwierdza.

- Możemy już jutro wyjść - zauważam, kiedy nie otrzymuję od Horana żadnych oznak zrozumienia.

- Super! Będzie można zrobić imprezę! U mnie! Ty sobie teraz odpocznij, a ja obdzwonię wszystkich zaproszonych, nie wyłączając Very. Chyba zrobię pizzę... - w tym momencie przestaję słuchać wywodów blondyna i opadam z zadowolwniem na łóżko.

Cudownie jest mieć kogoś, kto choć na chwilę odciąży twoje zasypane problemami plecy, nawet jeżeli jest to osoba, którą poznałeś zaledwie parę dni temu, a jednak masz do niej pełne zaufanie.

Ze spokojem po kilku godzinach nerwów decyduję się na drzemkę. Pięć minut później jestem już w objęciach Morfeusza wsłuchując się w cichą paplaninę Nialla i ciesząc się, że go mam.

***

Powroty do domu po dłuższej nieobecności zazwyczaj są ciężkie i przepełnione niepokojem. Martwisz się o kwiatki, których nie podelwałeś, o niepozmywane naczynia - jeżeli takowe były - oraz o jedzenie, które masz lub nie masz w lodówce.

Z takimi myślami przekraczam próg mojego milczącego, niewietrzonego mieszkania. Czuję się w nim obco, jakbym tu nie pasowała. Wszystko przypomina mi o Aidenie.

Porzucając te jakże ponure wspomnienia rzucam się w wir pracy zmywając podłogę, porządkując porozrzucane niewiadomo kiedy przedmioty, czy prasując wysuszone już, uprane rzeczy. W tak zwanym międzyczasie robię sobie makaron ze śmietaną i cukrem, który w tamtym momencie jest moją ambrozją i stawia mnie na nogi, nie mówiąc już o kakale, które -skoro mówimy już o starożytnych bogach i ich pożywieniu - jest moim nektarem.

Poo kilku godzinach dom błyszczy, a ja z zadowoleniem opadam na kanapę włączając z nudów wiadomości.

- Nadal trwa śledztwo w związku z tajemniczym pobiciem, którego dopuściła się prawdopodobnie pewna blomdynka. Ofiarami stał się młody piosenkarz z zespołu One Direction - Niall Horan oraz jego nowa znajoma, której znamy jedynie przezwisko, brzmiące Toffee. Więcej szczegółów w tej sprawie w wiadomościach po dziewiętnastej - informuje młoda spikerka, na co bezwiednie prycham.

Pierwsze słyszę, aby moje imię, to było przezwisko, choć wiem, że chodzi jej o głupi słodycz. Postanawiam wziąć długą kąpiel, aby pełna sił po dziewiętnastej zamiast oglądać te bzdury udać się na domówkę samego Nialla Horana.

Usatysfakcjonowana swoim postanowieniem wyciągam język do telewizora jednocześnie go gasząc i z zadowoloną miną kieruję się an górę.

A kiedy jestem już prawie na szczycie schodów w całym domu rozlega się dźwięk dzwonka.

***

Hejka! Dzisiaj trochę krótszy i mało ciekawy, ale niestety pochłaniają mnie święta ;-; Piekłam nawet wczoraj ciasto. Pyszota.

W każdym razie pisałam to na raty do 1 w nocy, żeby dzisiaj tylko sprawdzić błędy i dodać ;-;

Pamiętajcie o votes i komentarzach, luv ya xx

ps. HAPPY EASTER EVERYONE XD

Baby lips || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz