7. "Czy ciebie really popierdoliło?!"

5.3K 423 101
                                    

Kiedy rano wstaję czuję się, jakbym dzień wcześniej była na ostrej imprezie i wypiła nieco za dużo jak na moich wątpliwych rozmiarów osóbkę. Oczywiście prawda jest dużo mniej interesująca jak to zwykle w życiu bywa.

Nakładam na siebie krótkie, żółte spodenki i wiśniową bluzkę na ramiączkach z inicjałami "N.H" wyszytymi tam, gdzie powinno być serce. Nie nosiłam jej często, ze względu na Aidena, ale dzisiaj nie miałam w planach się z nim spotykać, nawet przypadkiem, więc postanowiłam ją założyć, aby nie zapomnieć faktu, że przecież nie dość, że mnie zafollowował to jeszcze jako pierwszy do mnie napisał!

Po włączeniu jakiejś skocznej piosenki, która ma mnie teoretycznie rozbudzić kieruję się do łazienki, przeklinając to, że aż do trzeciej nie mogłam zasnąć zbyt podekscytowana całym dniem. Fukam pod nosem. Teraz wyglądam jak mało wyjściowe zombie.

Jak najdokładniej zakrywam korektorem swoje sińce pod oczami i robię swój stamdardowy makijaż, nie wyłączając użycia jednej z moich ukochanych pomadek. Po kilku sekundach wachania wybieram tą feralną, ananasową na którą zabrakło mi w sklepie. Z drugiej strony... kto wie, czy spotkałabym wtedy Harry'ego?

Sięgam po telefon. Musiałam wyłączyć sobie powiadomienia z Twittera, ponieważ strasznie hałasowały i denerwował mnie ich stały dźwięk. Z westchnieniem spoglądam na godzinę. Wpół do siódmej. Zrezygnowana widokiem tak wczesnej godziny w wakacje kieruję się na dół, do kuchni, aby zjeść małe "co nie co" jak mawiał mój idol z czasów dzieciństwa - Kubuś Puchatek.

Kiedy jestem już w moim wielofunkcyjnym pomieszczeniu, które służy do gotowania, jedzenia oraz oglądania telewizji prawie wrzeszczę z przerażenia.

- Czy ciebie really popierdoliło?! - krzyczę, kiedy już nieco ochłonęłam - Przestraszyłeś mnie!

Aiden, który właśnie podnosi się z ziemi z nożem w ręce, który upadając wzbudził we mnie taką panikę, spogląda na mnie z nie mniejszym zdziwieniem, niż ja na niego, jednak trzeba przyznać, że to ja mam do tego większe prawo. W końcu nie spodziewalam się nikogo w mojej kuchni wpół do siódmej rano w wakacje.

- Przepraszam - mówi po chwili, a ja patrzę na niego gniewnie, jednak po chwili oboje wybuchamy śmiechem.

- Mogłeś mnie ostrzec deklu - wzdycham podchodząc do blondyna i przytulając go lekko - Co tam gotujesz?

- Omlet z pieczarkami.

Na to moje oczy się powiększają. Uwielbiam to danie. Natychmiast podskakuję dając mu krótkiego buziaka w usta i zaczynam robić herbatę.

Kiedy wszystko jest gotowe siadamy na przeciwko siebie i zajadamy w ciszy posiłek. Jest przepyszny i jedyne o czym jestem teraz w stanie myśleć o grzybach w mojej buzi zupełnie olewając otoczenie, nie mówiąc już o upływie czasu, mimo że nie mogę się dzisiaj spóźnić.

- Toffie? - pyta w pewnym momencie blondyn zwracając tym część mojej uwagi na siebie.

-Suchuam? - mówię z pełnymi ustami, na co Aiden parska śmiechem, ale zaraz poważnieje.

- Chcesz mi coś powiedzieć?

Przechylam głowę ze zdumienia i połykam szybko kawałek omleta popijając go herbatą.

- Co masz na myśli? - pytam marszcząc brwi.

Niebieskooki przeczesuje swoją opaloną dłonią idealnie ułożone włosy odwracając wzrok. Widać po nim, że jest zmieszany i niepewny tego, co ma zaraz powiedzieć. Patrzę na niego wyczekująco odłkadając sztućce i łapiąc swój kubek wolno upijając łyk ciepłego napoju.

- Założyłaś tą koszulkę, której tak bardzo nie lubię i ty o tym wiesz. Wczoraj do późna siedziałaś na komórce pisząc z kimś i podejrzewam z kim... Powiedz mi... coś cię łączy z tym Horanem?

O mało co nie pluję w niego napojem, który mam w buzi i spoglądam na niego z mieszaniną szoku jak i irytacji. jak on mógł tak pomyśleć? Kocham Aidena i przecież nie zostawiłabym go nawet dla samego Johnny'ego Deppa, a to przecież bóg seksu jest!

- Posłuchaj mnie ty... ty... nie wiem. Jakim prawem tak mówisz? I skąd wiesz, że to akurat z nim pisałam - już zamierza odpowiedzieć, ale przerywam mu ruchem ręki - Nie chcę wiedzieć. Serio, nie chcę. Zrozum, że jestem tylko jego fanką. Jeżeli nawet go kocham to tylko miłością platoniczną, a ta zawsze, ale to zawsze przegrywa z tą prawdziwą... Zresztą! Na serio myślisz, że taki ktoś jak Niall zwróciłby na mnie uwagę, gdyby nie Harry, który po prostu spotkał mnie przypadkiem w sklepie. Ja nawet nie wiem, czemu ty się mną zainteresowałeś. Ani ja ładna, ani szczupła... jedyne co mam to moje pozytywne nastawienie, które ty mi odbierasz! - nie wytrzymuję, a z moich oczu lecą łzy, które jednak szybko strzepuję ręką.

- Toffs...

- Nie. Nie chce tego słuchać. Wyjdź i nie psuj mi tego dnia - warczę wstając od stołu - Tam masz okno!

Nie zwracając uwagi na Ai'a wstaję i kieruję się na górę. Natychmiast zamykam się w łazience, gdzie oddycham kilka razy głębiej. Z mojego pokoju lecą spokojne słowa "Little Things" na co na mojej twarzy wykwita uśmiech. Nie mogę się łamać. Kocham wszystkie cechy Aidena, a on moje. Nic nie będzie w stanie nas rozdzielić, a już na pewno nie sławny Niall Horan.

Z o niebo lepszym humorem poprawiam makijaż i przygotowuję się do pracy. To ma być dobry dzień.

***

Kiedy wchodzę do kawiarni zauważam Lizzy, która akurat flirtuje z jedym z młodszych klientów. Przewracam na to oczami i kiwając do klientów głową udaję się na zaplecze, gdzie - jak zawsze - ubieram fartuszek i używam mojej nowej pomadki.

Przeglądam się jeszcze w małym lusterku upewniając się, że wyglądam normalnie, kiedy mój telefon nagle dzwoni rozbrzmiewając pierwszymi strofami "They Don't Know About Us". Szybko odbieram nie patrząc kto dzwoni, a w słuchawce słyszę przeciągły pisk.

- Dopiero co wstałam! Kobieto! Harry mnie zaobserwował! To dzięki tobie, prawda? Widziałam wasze zdjęcia! - Vera jest mistrzem gadania przez telefon i mówi na raz tyle, co mała katarynka.

- Veronico Patricio Kolaey! Zamknij szanowną buzię! - mówię rozkazującym głosem, na co blondynka milknie - Tak. To moja sprawka.

- Musisz mi wszystko opowiedzieć! - jęczy - Czemu nie zostalam z tobą! Poznałabym go.

Wywracam oczami. Moja przyjaciółka taka bezinteresowna.

- Nie mogę teraz. W pracy jestem - odpowiadam spoglądając niepewnie w kierunku sali - Muszę konczyć!

- To spotkajmy się! Dzisiaj, po twojej pracy, zgoda?

Już mam odpowiedzieć, kiedy nagle Lizzy wpada na zaplecze jak oszalała.

- T-toffs... ktoś do ciebie...

***

K, to nie mój najlepsze rozdział, wybaczcie ;_; mam nadzieję, że następny będzie lepszy i ciekawszy ;_:

Jeżeli wam jednak się podobało to nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu! *-*

Baby lips || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz