~Agissant~

1K 83 170
                                    

Tego dnia obudziłem się stosunkowo dość późno. Na pościeli nadal dało się wyczuć lekkie ciepło jakie pozostawił po sobie Venti, który niestety zdążył zniknąć zanim się obudziłem. Sprawdziłem mieszkanie z nadzieją, że zastanę go w innym pomieszczeniu, jednak nie miało to miejsca. Zniknął zupełnie jakby nigdy go tu nie było pozostawiając tylko małą, nieco zgniecioną karteczkę z numerem telefonu na szafce nocnej. Dopiero wtedy tak bardzo uderzył mnie fakt, że przypadała na ten dzień data mojego wyjazdu. Spakowanie ubrań i innych rzeczy nie zajęło mi długo, jednak pożegnanie się z tym miejscem wydawało się absurdalne. Pamiętam tylko zapisanie numeru z karteczki w telefonie i opuszczenie domku. Mimo długiego szukania, samego Ventiego nie udało mi się nigdzie znaleźć, mimo iż poszedłem nawet do jego domu, nie zastałem go tam. Później był już tylko samochód i droga do domu.

Uchyliłem powieki, zasuwając szybę okna, czując ten nieprzyjemny zapach miasta, od którego zdążyłem się już odzwyczaić. Całą drogę w zasadzie skupiony byłem na sprawdzaniu telefonu w oczekiwaniu na wiadomość od Ventiego, która przyszła dopiero gdy samochód mijał ostatnie, pojedyncze drzewa, na skraju lasu. Nie była to długa wiadomość, jednak mimo wszystko uspokoiła mnie chociaż trochę.

'Hej Xiao! Udało mi się w końcu wygrzebać telefon z szafki. Napisz kiedy dotrzesz już do domu, koniecznie! Powodzenia no i kocham Cię'

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia w jaki sposób Venti miałby znaleźć w szafce telefon, nie będąc nawet w domu, jednak nie wydawało się to na tę chwilę aż tak istotne. Po chwili odpisałem na jego wiadomość niby tak zwyczajnym 'ja Ciebie też', które teraz znaczyło bardzo dużo. Po chwili wysyłając kolejną wiadomość z pytaniem o samopoczucie chłopaka. Odpowiedzi z jego strony niesety się już nie doczekałem, a auto w końcu zatrzymało się u celu. Hu Tao otworzyła drzwi, a ja wysiadłem z samochodu, stając przed sporym domostwem należącym do mojego ojca. Można uznać to za mój dom rodzinny, jednak nie mam z tego miejsca jakichkolwiek dobrych wspomnień. Przybrudzony beżowy murek pasujący pod kolor ścian budunku porośnięty był pojedynczymi pnączami bluszczu, którego pędy zawijały się w różne strony, tworząc wzory na gładkim tle. Na tym etapie sam murek pełnił tu raczej funkcję dekoracyjną, nie mając na celu chronić samego domu przed czegokolwiek, chociaż kamery i alarmy z pewnością robiły swoje, nie potrzebując już jakiegokolwiek wsparcia.

Przeniosłem wzrok na swoją prawą, po której stała Hu Tao, zaciskając kciuki z całej siły, próbójąc mi tym jakoś dodać odwagi. Wydałem z siebie ciche westchnienie i ruszyłem w stronę czarnej, metalowej furtki. Klamka drgnęła już przy lekkim nacisku dłoni, wpuszczając mnie do środka z dość głośnym skrzypnięciem zawiasów. Ruszyłem powolnym krokiem przed siebie, szukując się już na całą tę duszącą wręcz atmosferę w środku. Nigdy nie lubiłem tego czasu odwiedzin, bo zawsze kończyło się to jedynie wciśnięciem mi kolejnego już ustalonego kontraktu lub jakąś nie zbyt przyjemną informacją. Ceniłem sobie fakt, że mogłem mieszkać osobno w małym apartamencie, nawet jeśli znajdował się w o wiele głośniejszej i ruchliwej okolicy.

Stanąłem przy białych drzwiach prowadzących do domu i wcisnąłem dzwonek, czekając aż ktoś postanowi mi otworzyć. Dopiero po około pięciu minutach jedna ze sprzątaczek otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka.

Wnętrze nie zmieniło się zbyt wiele, nadal były tu jedynie białe, drewniane meble, beżowe ściany i masa niepotrzebnych dodatków na pokaz, jak stare wazy, wazony z kwiatami, obrazy przedstawiające chaos w czystej postaci, trzymający się jakoś w czerni i bieli oraz książki przeciążające każdą możliwą półkę w tym domu. Ponad to wszystko roznosił się tu duszący zapach perfum, o niesamowicie silnym aromacie, zmieszany z zapachem dymu fajki, którą moja matka miała w zwyczaju często palić. Mieszanka ta doprowadzała do wręcz natychmiasyowego bólu głowy, który nasilał się z każdą kolejną sekundą spędzoną w tym miejscu. Starając się to jakoś ignorować skierowałem się korytarzem w stronę jadalni, skąd dało się usłyszeć urywki jakiejś rozmowy.

Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact Where stories live. Discover now