~Vin de pomme~

1K 99 111
                                    

Dnie przepełnione były szalonymi pomysłami, przez co kończyłem w domu wykończony w każdy możliwy sposób. Stało się to już na tyle normalne dla mnie, że samo myślenie iż kiedyś miałbym zrezygnować z tego wszystkiego doprowadzało mnie do paniki. Ta myśl nawiedzała mnie jednak coraz częściej z dnia na dzień, przez co zdawało mi się jakby dnie mijały coraz to szybciej i szybciej. Strach rosnął przez to coraz bardziej.

- Heeej... Xiao o czym znów tak myślisz? - poczułem dźgnięcie szczupłego palca prosto w mój prawy policzek.

Ocnkąłem się nieco, jakby dopiero teraz uderzyło mnie wyjątkowo ciepłe powietrze otaczające mnie. Cały ten tydzień zdawał się być przeplatanką deszczu i słońca, co było dość adekwatne dla tej pory roku, przynajmniej jak na moje oko. Takie warunki atmosferyczne nie sprzyjały raczej nikomu, jednak myślę, że dla mnie nie stanowiło to już większej różnicy.

Wziąłem głeboki wdech by się nieco obudzić. Przeniosłem wzrok powoli na Ventiego, który wlepiał we mnie spojrzenie swoich turkusowych oczu. Kończył właśnie ostatniego loda na patyku, jakiego udało mu się wygrzebać z zamrażalnika. Na poczatku tygodnia kupiłem ich kilka, w związku właśnie z tymi anomaliami pogodowymi. Szczerze mówiąc jednak nie spodziewałem się, że aż tak bardzo się przydadzą. Venti znalazł sobie w nich upodobanie, więc to on zajął się większością z nich.

- Nie ignoruj mnie. - mruknął chłopak.

- Nie ignoruję. Zwyczajnie się zamyśliłem.

- Znów myślisz o jakiś głupotach albo o czymś pokręconym bo nie chcesz się przyznać. - westchnął i wstał powoli, otrzepując się z piasku i przeciągając.

Chłopak zszedł z tarasu, zeskakując na trawę. Oparł dłonie na biodrach i zaczał się rozglądać z lewej na prawą po pustej polanie, szukajac czegoś wzrokiem.

- Rozbijemy namiot. - mruknął po chwili i odwrócił się przodem do mnie - Fajnie będzie.

Westchnąłem tylko i wstałem powoli.

- A skąd zamierzasz nagle wyczarować namiot?

- Z domu oczywiście. Więc tu siedź i czekaj. - uśmiechnął się i wyciągnął nieco pogryziony drewniany patyczek z ust.

- Mogę iść z Tobą. Chyba nie chce Ci się targać tego namiotu pod pachą całą drogę, mam rację? - wstałem powoli.

- W takim razie ty będziesz go targać. - uśmiechnął się.

- Mówi się trudno. - wstałem i wszedłem do mieszkania by ubrać buty.

Chłopak podążył za mną, bacznie mnie przy tym obserwując jak to ma już w zwyczaju. Zawiązałem powoli nieco już pobrudzone buty i wyprostowałem się. Zabrałem z szafki klucze i udałem się w stronę drzwi razem z brunetem. Chłopak już w progu prawie zaliczył bliższy kontakt z glebą, co tylko upewniło mnie, że pójście z nim jest najlepszym wyjściem. Nieszczęścia chodzą po ludziach, a patrząc ile czasu Venti ze mną spędza, musiał się z pewnością zarazić moim pechem.

Venti ruszył przodem, jednak udało mi się go dogonić po chwili i wyrównać kroku. Jak zwykle byłem kompletnie zdezorientowany co do lokalizacji miejsca, do którego zmierzamy. Jednak myśląc o tym z drugiej strony, przynajmniej wreszcie dowiem się gdzie znajduje się ten słynny dom Ventiego, z którego ucieka z samego rana, tylko po to by wracać tam po nocy. Nie jest to zbyt bezpieczne bym puszczał go w nocy przez jakąś leśną drogę, będę chyba musiał przemyśleć odprowadzanie go do domu w miarę możliwości. Chociaż Venti nie wygląda na kogoś kto mógłby bać się nocnych spacerów, patrząc tez na to, że zdarzało mu się brać z samego rana kąpiele w jeziorze. Chociaż nie powinienem raczej o tym myśleć. Nawet jeśli zachowuje się i wygląda jak dzieciak, którego chce się bronić, jest starszy niż ja i z pewnością ma jeszcze wiele za skórą.

Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact Where stories live. Discover now