Rozdział 4

711 56 57
                                    

Podeszłam do Thora. Patrzył się w dal, a kiedy byłam blisko, westchnął.

— Vianelle... Sądzisz, że kłamca powie ci prawdę?

— Sądzę, że Loki zasługuje na drugą szansę.

— Fandral jest lepszą partią dla ciebie. — jakby specjalnie powiedział to głośniej.

— O co ci chodzi? Wybierasz mi partnera czy co?

— Po prostu cię ostrzegam. Słyszałem, że ciągle do niego chodziłaś. Zaufałaś mu. To nie był dobry pomysł.

— Wiem, że Loki jest kłamcą, mordercą i psotnikiem. Jednak nigdy nie będzie dla mnie potworem. Nieważne czy jest Lodowym Olbrzymem czy Asgardczykiem.

— Szykuj się na cios w plecy. — zaśmiał się smutno. — Zawsze takowy następuje.

— Co się stało z Thorem, który wierzył w cząstkę dobra w Lokim? — położyłam swoją dłoń na jego.

— Odszedł po bitwie o Nowy Jork.

Zapadła chwila ciszy. Zdawało mi się, że słychać bicie mojego serca. Zerknęłam przez ramię i z zaskoczeniem stwierdziłam, że Laufeyson się na mnie patrzył, lecz szybko odwrócił głowę. Żył w cieniu Thora. Mógł nienawidzić brata. Jedynie Frigga zauważała Lokiego. To ona go wszystkiego nauczyła. To przez nią go poznałam...

— Uważaj co robisz. Loki jest niebezpieczny.

— A ty jesteś ślepy. — warknęłam. — Lepiej przygotuj się do walki z elfami.

Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Nie miałam ochoty na rozwijanie tamtego tematu. Nagle oczy Jane zrobiły się czarne. Kucnęłam przy kobiecie mając nadzieję, że mnie nie zabije wpadając w jakiś trans.

— Malekith. — szepnęła patrząc się przed siebie.

— Jesteśmy blisko. — spojrzałam na chłopaków.

Thor szybko opowiedział nam swój plan. Bałam się, że coś nie wyjdzie. Jeśli Malekith dostanie Eter w swoje ręce i nas zabije... Nie. Wolałam nie myśleć o czarnych scenariuszach.

Stanęliśmy na wzgórzu. Mroczny Elf szedł w naszą stronę, ale był jeszcze daleko. Niespokojnie zerkałam na Jane. Loki pokazał kajdany.

— Dalej mi nie ufasz?

— A ty byś zaufał?

Po chwili był wolny. Pomasował nadgarstki i odwrócił się bokiem do brata. Zauważyłam jak wyjmuje sztylet. Zaczęło się, pomyślałam. Przełknęłam ślinę.

— Nie. — zamachnął się i wbił w brzuch Thora ostrze, a potem go zrzucił z górki.

— Jesteś jak typowy zabójca. Mały sztykecik. — szepnęłam.

— Oh, a ile razy ty tak zrobiłaś?

Dobre pytanie. Nie mogłam podać dokładnej liczby. Wiele osób zginęło w taki sposób. Loki pobiegł za blondynem tak samo jak ja i Jane.

— Naprawdę myślałeś, że zależy mi na którymś z was? — kopnął Thora w twarz.

Laufeyson wyładowywał swoją złość na nim. Wiedziałam, że dało mu to trochę satysfakcji. Każde uderzenie było ważne. Ja starałam się odciągnąć Jane, bo dziewczyna nic nie wiedziała o naszym planie i najchętniej udusiłaby Lokiego. Kiedy blondyn chciał sięgnąć po młot i mocą go przyciągał to Loki odciął mu dłoń. Wzięłam głęboki wdech. Mjölnir leżał trochę dalej od nas. W końcu Jane mi się wyrwała i pobiegła do swojego ukochanego. Klęknęła przy nim, a ja odeszłam trochę do tyłu żeby na razie się nie rzucać w oczy.

Czarnowłosy złapał Jane w pasie i przyciągnął do siebie. Może nie były to najlepsze okoliczności do odczuwania zazdrości, ale co mogłam na to poradzić? Dziewczyna była obejmowana przez Laufeysona. Tak bardzo chciałam być obok niego...

— Jestem Loki z Jotunheim i przynoszę ci dar. — rzucił kobietę na ziemię. — W zamian proszę o miejsce z widokiem na płonący Asgard.

Zaczęłam się bać. Loki nawet na mnie nie spojrzał. Podeszłam trochę bliżej niego żeby czuć się bezpiecznie. Nawet moje umiejętności walki nie były wtedy dla mnie pewne. Ręce mi się trzęsły, więc nie byłam w najlepszym stanie do bitwy.

— Kto to? — Mroczny Elf skierował swoje spojrzenie w moją stronę.

— Nikt ważny. — prychnął Loki idąc krok do przodu.

— To czemu ją zasłaniasz? — Malekith przechylił głowę.

— Bo ma coś, co należy do mnie.

Mroczny Elf zignorował nas, podniósł Jane telekinezą i zaczął wysysać z niej Eter. Kazał na to patrzeć Thorowi. Stresowałam się, że coś nie wyjdzie. Czerwonawe stróżki mocy wychodziły z ciała kobiety. W końcu Foster upadła na ziemię. Usiadłam obok niej. Lewą ręką sprawdziłam jej plus, a prawą się podpierałam.

— Loki, teraz! — krzyknął Thor, a jego brat zdjął iluzję odciętej ręki.

Potem Odinson przywołał błyskawicę i uderzył w Eter. Loki szybko kucnął i objął mnie jakby osłaniając przed pyłem. Miałam nadzieję, że to koniec. Wykorzystałam moment i niby przypadkiem pochyliłam się do tyłu. Bożek osłonił mnie całym ciałem. Poczułam, że włożył trochę siły w to żeby się nie poruszyć kiedy był „wybuch” energii pioruna. Kiedy otoczenie się uspokoiło odkręciliśmy się. Loki dalej mnie trzymał. Na nasze nieszczęście Eter rozbił się na małe kawałeczki, które po chwili zaczęły lecieć w stronę Mrocznego Elfa. Malekith je wchłonął. Patrzyłam na to przerażona.

— Jak? — z moich ust wydobył się cichy pisk.

Nagle jeden z wrogów rzucił w naszą stronę słynny granat. Kiedy wybuchał to pochłaniał kawałek materii. Laufeyson mnie odepchnął i również chciał uciec, ale zaczęło go wciągać.

— Thor! — krzyknęłam mając nadzieję, że mu pomoże.

Brat go ocalił, a ja szybko wstałam żeby do nich pobiec. Dzieliło nas zaledwie kilka kroków, a czułam się jakbym musiała pokonać kilometry. Thor w tym czasie zdążył polecieć w stronę elfów.

— Loki, ty żyjesz. — spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

— Nie tak łatwo mnie zabić. Wielu próbowało. — uśmiechnął się złośliwie.

Odinson walczył z jakąś bestią, a nas otoczyli zwykli wojownicy. Loki walczył sztyletem tak jak ja. Zadawałam ciosy dwoma nożami, lecz po chwili wyjęłam z pochwy na udzie jeszcze jedno ostrze.

— Patrz, pomyślałam o tobie. — podałam mu jeden z moich sztyletów i wyciągnęłam drugi.

— O mnie się nie da nie myśleć. — posłał mi wręcz uwodzicielskie spojrzenie.

Staliśmy do siebie plecami. Blokowałam ciosy dwóch wrogów. Starałam się robić to jedną ręką żeby drugą móc ich dźgnąć. W końcu pierwszy padł z poderżniętym gardłem. Kolejnemu wbiłam sztylet w klatkę piersiową. Gorzej było, gdy rzuciła się na mnie piątka.

— Vi! — usłyszałam krzyk Lokiego.

— Jeszcze — rozcięłam szyję elfowi. — żyję.

Nagle dwójka poleciała do tyłu przez zieloną kulę, która w nich uderzyła. Laufeyson szybko wzruszył ramionami i wrócił do walki. Byłam pod jeszcze większym wrażeniem jego umiejętności. Kopnęłam wojownika w zgięcie kolana żeby zyskać kilka sekund na zadanie ciosu jego pobratymcowi.

— Dokończysz? Zrobię mu mały rewanż. — Loki zerknął na Thora, który nie radził sobie z wrogiem.

Kiwnęłam głową i wbiłam ostrze w kark Mrocznego Elfa. Drugiego trafiłam w serce, a trzeciemu wytrąciłam broń i poderżnęłam gardło. Słysząc krzyk Odinsona odwróciłam się. Loki upadł na ziemię. Na pewno nie zrobił tego specjalnie. Cholera.

Ostatnią dwójkę zabiłam jeszcze szybciej. Miałam nadzieję, że to jakiś głupi żart. Pobiegłam do mężczyzn. Loki musiał aktywować granat, bo potwor zniknął. Jednak jego skóra robiła się szara. Umierał.

— Nie...

IT WASN'T A LIE || Loki Laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz