40. Herbatka Różana

4.3K 604 185
                                    

Niedziela dwudziestego czwartego stycznia była wyjątkowym dniem z dwóch powodów. Po pierwsze, pozostawał równy miesiąc do kolejnego zadania Turnieju Trójmagicznego, a po drugie, były to siedemnaste urodziny Llian.

Dziewczyna obudziła się dość wcześnie, jednak nie wcześniej niż jej przyjaciółki, które na nią czekały. Gdy tylko zauważyły, że solenizantka już się obudziła, natychmiast podeszły do jej łóżka.

- Sto lat, sto lat! - zawołała Phoebe.

- Llian jest dorosła, czyli stara! - dodała Georgia, na co Llian, która podniosła się już do pozycji siedzącej, przewróciła oczami.

- Tylko czego my ci mamy życzyć, co? - zapytała Phoebe, siadając na skraju łóżka. - Cud chłopaka już wyrwałaś, najlepsze przyjaciółki masz... Zostaje tylko zdrowia i gór galeonów.

Llian zaśmiała się w głos, pocierając oczy. Już była naprawdę szczęśliwa i czuła, że tamten dzień będzie wspaniały, choć dopiero się zaczął.

- Diggory ci na pewno zapewni to drugie, jeśli wygra turniej - zauważyła Georgia, rozbawiając Llian jeszcze bardziej. Szatynka uklękła, by pochylić się w stronę przyjaciółek i przytulić obie naraz.

- Dziękuję wam. Dziękuję, że zawsze jesteście.

- Ooooj - powiedziała rozczulona Georgia.

- I będziemy - zapewniła Phoebe, odwzajemniając uścisk.

- Dobra, koniec, bo ja też się rozczulę - powiedziała Georgia, choć i tak było już za późno. - Zbieraj się. Jeszcze cud chłopak na ciebie czeka w pokoju.

- Tylko w co ja się ubiorę na to święto? - zapytała Llian, ziewając i schodząc z łóżka. - W sumie kto mi broni ubrać suknię z balu, i tak są moje urodziny...

- Świetny plan - przyznała Phoebe.

Llian kucnęła przy swoim kufrze, a następnie wyjęła z niej poskładaną, ciemnozieloną suknię, którą miała na balu. Uśmiechnęła się mimowolnie; mijał miesiąc od tamtego wydarzenia, a ona wciąż nie potrafiła się do końca otrząsnąć. Wyjęła suknię, wstając, a następnie przyjrzała się jej przed sobą tak, jakby widziała ją po raz pierwszy.

- A gdyby ją tak trochę podrasować...

- To znaczy? - Georgia zmarszczyła czoło.

Llian bez dalszych wyjaśnień sięgnęła po swoją różdżkę, a następnie ułożyła sukni

- Diffindo - powiedziała, tnąc bezproblemowo spódnicę tak, by sięgała nieco przed kolano.

- Llian!

- No co? - zapytała rozbawiona dziewczyna, widząc przerażoną minę Phoebe. - I tak już jej nigdzie nie założę, a teraz daję jej nowe życie. Colovaria. - Kolejne rzucone przez nią zaklęcie zmieniło kolor sukni na pudroworóżowy.

- No. - Llian uniosła sukienkę, by pokazać ją przyjaciółkom. - Teraz mam nową.

Kiedy Llian się przygotowywała, Cedrik w istocie czekał już na nią w pokoju, nieustannie podgrzewając herbatę, którą dla niej przygotował. Wiedział, że musiał się postarać, zwłaszcza po tym, co ona zorganizowała dla niego. Georgia wyszła jako pierwsza i dała mu znać, że Llian już idzie, więc ostatni raz podgrzał herbatę, a następnie wstał. Usta samoistnie nieco mu się otworzyły, kiedy zobaczył ją wchodzącą do pokoju w nowej sukience.

- Lils. - Podszedł do niej pospiesznie i mocno ją przytulił, widząc szczerą radość na jej twarzy. - Nareszcie wstałaś. Wszystkiego najlepszego - dodał, całując ją w głowę.

- No wiesz co? W niedzielę człowiek pospać nie może? - zapytała oburzona, wycofując się, by na niego spojrzeć.

- Nie dzisiaj! - odparł Cedrik oczywistym tonem, a następnie złapał ją za rękę, żeby przeprowadzić ją kilka kroków dalej, do stolika, przy którym siedział. - Proszę. - Wręczył jej filiżankę, a oczy Llian natychmiast zalśniły z radości.

- Hyyy, herbata? Dziękuuuuję...

- Różana - podkreślił wyraźnie zadowolony z siebie Cedrik.

- Oj, zaczyna mi się to wszystko podobać. - Rozanielona Llian wzięła łyk herbaty. Była naprawdę wyśmienita, a nawet gdyby nie była, w tamtej chwili dziewczynie było wszystko jedno.

- Pięknie ci w różowym - przyznał Cedrik, przyglądając się jej sukience.

- Hmm, podobno w zielonym też? - Llian uśmiechnęła się szelmowsko.

- Ale jednak różowy to taki... Twój kolor. Dlatego twój prezent też jest różowy.

- Co?

Cedrik sięgnął po różowe pudełko, rozmiarem nieco większe niż książka. Llian odłożyła herbatę i otworzyła je, by zobaczyć... Mikroskopijne pudełko na tiulu.

- Och, bardzo śmieszne. Komediant Diggory.

- Otwórz, to zobaczysz.

Llian zrobiła tak, jak jej kazał, a wtedy ujrzała malutką przywieszkę pasującą do jej czajnika - tym razem w kształcie róży.

- To jest nowa przywieszka do twojej bransoletki - wyjaśnił Cedrik, a Llian z radością ją wyjęła.

- Przepiękna... A widziałeś, co jeszcze do niej doczepiłam? - Dziewczyna uniosła swoją lewą rękę, by pokazać mu bransoletkę, którą dostała od niego na święta. Wtedy Cedrik zauważył, że przyczepiła do niej figurkę turniejową szwedzkiego krótkopyskiego, którą zresztą sam jej podarował - była tylko o wiele mniejsza.

- Jak to zrobiłaś? - zapytał, patrząc na malutkiego smoka, który wciąż ruszał się i zionął ogniem.

- Jedno Reducio i szwedzki krótkopyski jest rozmiaru przywieszki. A teraz... - Llian prostym zaklęciem przyłączyła różę do bransoletki. - Jest idealna.

- Ale czekaj, to nie twój jedyny prezent.

Zaintrygowana Llian odłożyła małe pudełko, a następnie ponownie zajrzała do tego większego. Dopiero wtedy zauważyła, że pod tiulem kryło się coś jeszcze... Ciemnoróżowa książka z licznymi różami na okładce, ale to umieszczony pomiędzy tym wszystkim napis poruszył Puchonkę najbardziej.

Księga przepisów Llian.

Dziewczyna natychmiast zaczęła przerzucać strony, jednak te były puste poza malutkimi różyczkami w dolnych rogach stron - czekały tylko na wypełnienie smakowitymi przepisami. Zatkało ją; nieświadomie zasłoniła usta dłonią, gdy Cedrik powiedział:

- Niech to będzie pierwszy krok do tej twojej wymarzonej restauracji. W sumie kolejny, pierwsze już postawiłaś, jak tak pieczesz jak szalona.

Łzy natychmiast pojawiły się w oczach dziewczyny, która już dawno nie czuła się tak poruszona, jak w tamtej chwili.

- Cedrik... Ja... Boże, pierwszy raz czuję, że może mi się udać, wiesz?

Odłożyła książkę, a następnie rzuciła mu się na szyję, nie chcąc puszczać już nigdy.

- Hej, no nie chciałem, żebyś płakała...

- To z radości, naprawdę - wyznała Llian, z trudem łapiąc oddech. - Jestem taka szczęśliwa, ja... Jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że wiesz, że wszyscy będą się ze mnie śmiać, bo mają ambitniejsze plany, a teraz...

Uśmiech pojawił się na twarzy Cedrika, który kciukami otarł jej łzy, a następnie wyczarował jej małą chusteczkę. W ramach wdzięczności dziewczyna prędko pocałowała go w usta.

- Mówiłem ci już, że nie masz się czego wstydzić. Masz jakieś życzenia na dziś?

Llian pociągnęła nosem, z pomocą chusteczki próbując prędko doprowadzić się do porządku.

- Może spacer po śniadaniu? Póki na błoniach jest śnieg i tak pięknie biało...

- No to spacer. - Chłopak objął ją i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego, drugą ręką odsyłając różdżką jej prezent do dormitorium.

Idąc z nim do Wielkiej Sali, Llian czuła, że nic nie było w stanie jej popsuć tamtego dnia.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now