„Irytujący" patrol

6.4K 320 344
                                    


ROZDZIAŁ III

Sekretna radość Harry'ego nie trwała długo. Jego nierealny plan złapania błąkającego się po zamku śmierciożercy nie był jedynym problemem, jaki niosła ze sobą rzeczywistość.

W sobotnie popołudnie - wbrew rozsądkowi - wybrał się z Ronem i Hermioną do klasy zaklęć. Panika już opanowała szkołę i obawiał się, że to, co miał zamiar zrobić, tylko ją spotęguje. Jednak z drugiej strony całkiem prawdopodobne, że uczniowie nie popadali w histerię bez powodu, więc, jak twierdziła Hermiona, lepiej dmuchać na zimne.

Wszystko zaczęło się w środę. Demelza Robins, która miała spotkać się po północy ze swoim chłopakiem, Puchonem z szóstej klasy, została zaatakowana przez zamaskowaną i zakapturzoną postać. Na szczęście Demelza została jedynie ogłuszona, ale po tym, jak opowiedziała swoją przygodę, zaczęły się prawdziwe kłopoty. Nagle kilka innych osób również przyznało, że widzieli kogoś w płaszczu i kapturze, wałęsającego się po całym zamku. Dwóch uczniów powiedziało, że dostrzegli go we wtorek po południu w pobliżu miejsca, gdzie zaatakowano Demelzę. W czwartek Jimmy Peaks wyznał, że zobaczył tajemniczą postać na schodach. Tych samych schodach, na których ktoś próbował zamordować Harry'ego Pottera, zaznaczył Jimmy szybko. A potem kolejna Puchonka upierała się, że widziała tę osobę trochę wcześniej, kiedy wracała do swojego pokoju wspólnego, i napastnik nie dość, że wyciągnął różdżkę, by ją przekląć, to jeszcze bez żadnych wątpliwości z jego ust wypływała krew.

W piątek Seamus Finnigan nazwał zamaskowanego osobnika puchońskim wampirem i choć większość uczniów się śmiała, kilku wyglądało na przerażonych.

Tym akurat Harry szczególnie się nie martwił, bo zaczynało brzmieć jak żart, jednak nie zamierzał problemu całkowicie lekceważyć. Hermiona zwróciła uwagę na fakt, iż mimo że jest mało prawdopodobne, by śmierciożerca włamał się do Hogwartu tylko po to, aby czaić się nocami w korytarzach i straszyć Puchonów, to jednak tajemniczą postać widywano najczęściej właśnie w puchońskiej części podziemi i, przy okazji, w pobliżu kuchni. Co było zrozumiałe, gdyż ktoś, kto przebywał w zamku potajemnie, z pewnością musiał jakoś zdobywać pożywienie. I ten pomysł nie przekonywał Harry'ego, ale niestety nie miał innej możliwości odkrycia prawdy poza czatowaniem całą noc w pobliżu wejścia do kuchni. Co go pewnie nie ominie, chociaż McGonagall zorganizowała już patrolowanie zamku przez nauczycieli, uczuliła Argusa Filcha, by miał oko na pokój wspólny Puchonów oraz zleciła skrzatom ustawienie strażników. Oczywiście nie zamierzała ryzykować. Skrytykowała nawet portrety i nakazała im, żeby bardziej uważały, co się dzieje wokół. To jednak chyba nie było najlepszym pomysłem. Od czasu ukończenia wojny portrety zachowywały się wyjątkowo paranoicznie i mroczne postaci widziały wszędzie.

- Cholerna mapa - powiedział Ron, kiedy zbliżali się do klasy zaklęć. Powtarzał to często, a Harry za każdym razem czuł ukłucie smutku. Jego zaufana Mapa Huncwotów, która w obecnej sytuacji byłaby bardziej niż przydatna, najwyraźniej się popsuła. Trudno było ją w ogóle aktywować, a nawet gdy się udało i na pergaminie pojawiał się plan Hogwartu, odwzorowanie okazywało się niekompletne i niedokładne. Zniknęły całe fragmenty zamku, a kropki z nazwiskami uczniów pojawiały się rzadko albo wcale.

Ron zasugerował, że ktoś ją przeklął, skoro w zeszłą niedzielę, kiedy Harry użył jej, aby znaleźć Malfoya po incydencie na schodach, działała całkiem poprawnie.

- Glizdogon wiedział o mapie - oświadczył. - Pewnie powiedział któremuś ze swoich kumpli, a oni zadbali, żebyś nie mógł zobaczyć, jak się włamują do zamku. - Harry jednak nie miał pojęcia, w jaki sposób byłoby to możliwe, skoro mapa cały czas leżała schowana na dnie jego kufra w gryfońskiej wieży. Lub czemu ktoś zamiast zniszczyć lub ukraść, jedynie ją uszkodził. - Można oszaleć! - wykrzyknął Ron, po czym roześmiał się i przyznał, że potrzebują nowej teorii.

Na zawołanie // drarryWhere stories live. Discover now