Dziwny świat

269 11 15
                                    

Człowiek-ODEJDŹ, ODEJDŹ!!!
Astrid-bądź cicho człowieku.
Człowiek-AAA AAA...
Astrid-jeden z głowy... *pluje*ale ma ohydną krew, staruch
- Tam jest!!!
Astrid-fuck...

Przemieniłam się w nietoperza i poleciałam w stronę ciemnego lasu

Astrid-ehhch ludzie, to zawsze to samo, ta sama banda idiotów...*wzdycham* znów wschód

Ubrałam kaptur, dałam ręce do kieszeni i poszłam do lasu, nie mam nic lepszego do roboty, na słońce nie wyjdę, bo się spalę.

Chodziłam tak bez celu, lecz w pewnym momencie zauważyłam coś świecącego w krzakach, podeszłam bliżej i ręką przesunęłam gałąź, pomiędzy liśćmi leżał mały czerwony kamień, wyglądał niecodziennie był, jakby kwadratowy, bez namysłu schowałam go do kieszeni. Chwilę później usłyszałam nadciągające w moją stronę kroki, więc szybko wskoczyłam na drzewo i zasłoniłam się gałęzią.

- jak to go zgubiłeś?! Gdzie?!
- Wydaje mi się, że tu...
- wydaje ci się?! Nie będzie ci się wydawać, jak się szef dowie!!!
- Nie marudź tylko pomóż szukać
- debilu jesteśmy już martwi, nie znajdziemy go.

Astrid-hmm chodzi o ten kamień, który znalazłam?

Dwójka ludzi przeszukała teren koło mnie i poszli dalej

Astrid-hmm, na co niby może im się przydać taki kamień?

Przez chwilę przeglądałam się kamykowi, wyglądał zwyczajnie nie błyszczał ani nic, więc schowałam go z powrotem do kieszeni i znów chodziłam po lesie bez celu.

Astrid-a co to?

Przeszłam koło skał, kiedy to na jednej pojawiła się czerwona szczelina, która zaczęła świecić

Astrid-a to, co znów... Kolejna pułapka lu...

Zanim dokończyłam wszystko stało się białe, mam wrażenie, jakbym się unosiła.
W pewnym momencie zrobiło się ciemno, a ja o coś uderzyłam i upadłam na ziemię.

Astrid-ałłł!

Uderzyłam w drzewo, po krótkim szoku wstałam i zaczęłam się rozglądać

Astrid-gdzie ja kuźwa jestem, nie kojarzę tego miejsca... żywy szkielet z łukiem?!... Eee chyba za mocno walnęłam o drzewo, ja mam zwidy czy nie?

- czerwona drużyna wyeliminowana, w finale spotkają się żółci i niebiescy.

Astrid-finale? Drużyna? Co to jest...

Przemieniłam się w nietoperza i poleciałam w stronę budynku, z którego dobiegał głos. Usiadłam na rogu dachu i zaczęłam się rozglądać

Astrid-ile tu ludzi... Zaraz, co to ten zielony... Jakiś czarny... on ma chyba rogi... A tam kuźwa to człowiek ze skrzydłami?! To nieludzie... Co to do diabła jest?!

Obserwowałam potyczkę, strzały leciały w każdą stronę, lecz ludzie obserwujący to mieli przed sobą jakąś osłonę, łącz tylko przed sobą nie w górę, więc gdy jedna wyleciała za osłonę poleciała w moją stronę, złapałam ją tuż przy twarzy (byłam już w normalnej formie), kiedy to zrobiłam ludzie nie byli tacy głośni, wiele z nich patrzyło się w górę, wprost na mnie, bez zastanowienia zmieniłam formę i poleciałam w drugą stronę od ludzi, jest noc, więc nie byłam aż tak widoczna.

To coś najwyraźniej się skończyło, ponieważ wszyscy ludzie wyszli, a ja sama ubrałam kaptur i szłam pomiędzy nimi, słuchając przy tym rozmów.

- ale co to było
- nie wiem jakaś ciemna istota

- Ahch ten event był czadowy!!!
- Tak genialnie walczyli, a jak pokonali zombie
- to było genialne!!!

Nieugięty Bóg Where stories live. Discover now