29.

442 21 11
                                    

* Dużo później *

Serce waliło mi jak szalone, a dłonie pociły się cholernie mocno. 

Nabrałam głęboki wdech i nacisnęłam na klamkę.

- Hej skarbie. - Wyszeptałam nerwowo.

- Hej... - Powiedziała szybko przecierając łzy z czerwonej twarzy.

- Płakałaś? - Spytałam zmartwiona podchodząc do Hanji.

- To nic takiego. - Odpowiedziała wpatrzona w stertę papierów.

- Już słyszałam to tak wiele razy. Proszę porozmawiajmy na poważnie.

- Nie jestem jeszcze gotowa. - Odparła Hange spoglądając w moją stronę.

- Nie jesteś gotowa o tym porozmawiać od tak cholernie długiego czasu. Pozbyliśmy się tytanów, byliśmy na morzem, a teraz nadeszła ta cholerna wojna, a ja z każdym dniem widzę jak tracisz siły i radość. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam twój uśmiech. Właśnie chciałam zapytać cię o coś ważnego, ale to ponownie nie odpowiednia chwila. Po prostu zostawię cię samą, jeśli nie chcesz pogadać. - Ten sam scenariusz co zawsze, odwraca się w stronę drzwi i chcę wyjść.... Mam tego dość. Tak bardzo ją kocham. - Dlaczego, aż tak bardzo boisz się mi zaufać? - Spytałam w progu.

- Sama nie wiem.

- Bardzo cię kocham i cholernie mnie to boli. - Wyszeptałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Łzy polały się po moich policzkach, gdy przyśpieszyłam kroku i wybiegłam z budynku.

Chciałam miło spędzić chwilę z okularnicą,  a wyszło jak zawsze w ostatnim czasie.

Wbiegłam do stajni. Wzięłam Mango i wyjechaliśmy w długą podróż.

Pędziłam przed siebie i nawet nie wiem, kiedy zaszło słońce. Rozbiłam mały obóz, rozpaliłam ognisko pod lasem i w towarzystwie konia opadłam w miękką trawę, by obserwować pięknie błyszczące gwiazdy.

Chciała bym, by Hanji wreszcie zrozumiała, że jestem by jej wysłuchać i doradzić w ciężkich chwilach, a nie tylko zakochanym w niej dzieciakiem, który nic nie wie o życiu. - Pomyślałam po czym na niebie przeleciała spadająca gwiazda. - Może choć ty mi pomożesz. - Dopowiedziałam sobie po chwili.

Zasnęłam pod pięknym niebem u boku mojego rumaka.

Błoga cisza i spokój, to co towarzyszyło mi na odludziu, do którego trafiłam.

- To co? Pora wracać. - Powiedziałam do siebie klepiąc Mango po grzbiecie.

Oboje byliśmy głodni, więc ta pora zdecydowanie już nadeszła.

Wskoczyłam na zwierzę i nie śpiesząc się, aż tak bardzo ruszyliśmy w stronę domu.

Piękne widoki..... Wiatr we włosach..... I nie ustane myśli o brunetce.

Dość długo zajęła nam droga powrotna. Odprowadziłam konia, dałam mu jeść i sama skierowałam się w stronę jadalni, bo właśnie była pora obiadowa.

Wzięłam swoją porcję i usiadłam w rogu stołówki, starając nie zwracać na siebie uwagi.

Na obiedzie nie zjawiła się moja dziewczyna, a gdy chciałam wyjść zaczepił mnie Ackermann.

-Co ty sobie myślisz, że tak znikasz na całą noc? - Spytał niski mężczyzna.

-Jestem dorosła. Daruj sobie te kazania. - Burknęłam w jego stronę.

- Zoe się o ciebie martwiła. Idź do niej. - Powiedział swoim wiecznie złym tonem i odszedł.

- [Imię]?- Spytał znajomy jak zawsze seksowny głos, gdy szłam przez korytarz.

- Hange? - Spojrzałam w kierunku okularnicy.

Starsza rzuciła się w moje ramiona.

- Nie znikaj już tak. - Wyszeptała wtulając się w mój obojczyk.

- Musiałam odpocząć i sobie coś przemyśleć. - Wyznałam, a dziewczyna zaprowadziła mnie w stronę jej gabinetu.











_____________

Jezuuu..... Tak nie chcę kończyć tej książki, że nie umiałam zebrać się do pisania.  Za dobrze mi się to pisze. 

Saved |Hanji Zoe X Reader|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें