Rozdział 29

2.1K 43 9
                                    

Jasmine

Jestem w związku. Nie powiedzieliśmy sobie tego głośno, ale czy trzeba? Zachowujemy się jak typowa para – spotykamy się, całujemy, bez przerwy wymieniamy się wiadomościami, będąc w stałym kontakcie. To oczywiste, że jesteśmy ze sobą związani. Ten chłopak odwzajemnia moje uczucia.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że się w nim zakochałam. Jeszcze niedawno pałałam do niego nienawiścią, a teraz mogłabym spędzić wieczność na studiowaniu rysów jego twarzy. Uczucia nastolatków są szalone. To wszystko przez katastrofalną burzę hormonów, dlatego w tym wieku łatwo o złamane serce.

Zaczęłam Nicholasowi robić ukradkowe zdjęcia, ale nie zamierzam mu o tym powiedzieć. Na tym etapie jest to dla mnie krępujące. Pomyśli, że jestem wariatką. Postanowiłam doszkolić się w rysunkach, szczególnie w portretach wyłącznie jego osoby, a ponieważ jedno zdjęcie przestało mi wystarczać. W tym celu musiałam zaopatrzyć się w większą ilość.

Zastanawiałam się, jak mama zareaguje na moją przemowę o Nicholasie. Czułam lekki stres przed tym wyznaniem, ale niepotrzebnie. Jest najbardziej kochającą osobą na tym świecie i nawet, jeśli by się jej coś nie podobało w moim chłopaku, to jej wystarczałaby świadomość, że jest mój. Wszystko inne przestałoby mieć znaczenie. Zawsze chodziło o szczęście jej jedynej córki.

Tak było i tym razem.

Wyrzuciłam z siebie tylko dwa słowa: Mam chłopaka. Obserwowałam widoczne zaskoczenie na jej twarzy, a sekundy, w których docierała do niej ta informacja, ciągnęły się w wieczność.

- W końcu! – wykrzyknęła podekscytowana, klaszcząc w dłonie. - Zaczęłam podejrzewać cię o inną orientację.

- Mamo! – przewróciłam teatralnie oczami, jednocześnie wypuszczając wstrzymywane powietrze. - Nie bądź homofobem.

- Ależ nie jestem! – odpowiedziała, odkładając na stół trzymany dotąd najnowszy magazyn „Vogue". – Po prostu chciałabym mieć wnuki w przyszłości i nie będę ukrywała tego pragnienia. Gdybyście sobie wpadli, to wiedz, że zawsze będę dla ciebie wsparciem, a twoja aborcja złamałaby mi serce. Oczywiście, to byłby twój wybór, natomiast...

- Mamo! Uspokój się – przerwałam jej paplaninę, powstrzymując uśmiech. Nie chodzi o to, że nie chciałabym z nim tych wszystkich rzeczy.

Dzieci. Z Nicholasem. To takie niedorzeczne i odległe, że nawet się nad tym nie zastanawiałam, ale ostatnio zaczynam coraz więcej myśleć o wspólnej przyszłości. Jak dotąd, w mojej wyobraźni doszłam do etapu, gdzie mi się oświadcza, a następnie bierzemy ślub. Próbuję jednak gasić te oczekiwania, ponieważ wiem, że to częściowo mnie ochroni przed ewentualnym rozczarowaniem.

Pamiętam, jak mieliśmy z rodzicami i bratem jechać na wakacje do Hiszpanii. Rodzice długo na nie zbierali. Byłam podekscytowana. Przeglądałam wszystkie dostępne przewodniki. Każdego dnia wyobrażałam sobie, jak chodzę po pięknych miejscach które podziwiałam w magazynach. Dwa miesiące przed wyjazdem Thomas uległ wypadkowi. Całe pieniądze, które mieliśmy przeznaczyć na wakacje, rodzice wydali na jego leczenie. Załamałam się. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem, miałam może dziewięć lat. Nie powinnam była martwić się o to, że nie odwiedzę Hiszpani. W końcu mój brat uległ poważnemu wypadkowi, w którym niemal stracił życie, a cudem wyszedł jedynie z amputowaną nogą. Tym też się załamałam. Od tamtej pory unikam sytuacji, w których narobię sobie nadziei. Utracone marzenia i niespełnione oczekiwania są bolesne, dlatego zachowuję zimną krew. Cieszę się dopiero, gdy coś się spełnia, a nie planowaniem. A jednak wizja naszej dwójki – mnie i Nicholasa jest silniejsza niż jakiekolwiek twarde zasady.

Część MnieWhere stories live. Discover now