Rozdział 37*

1.9K 34 4
                                    

Jasmine

Przeszukuję wzrokiem uczniów w szkole, by wyłapać w nich Nicholasa. By nasze oczy się skrzyżowały. Czekałam aż podejdzie, zapyta jak leci. Nie zrobił tego. Dzisiaj mieliśmy tylko jedną wspólną lekcję, a on przyszedł spóźniony i nie zerknął na mnie okiem. Znów wszystko rozmyślam. Zrobiłam coś źle? A może to u niego jest coś źle?

- Pamiętasz o naszych jutrzejszych zakupach ? – stoimy z Larissą przy automacie z kawą. Wrzucam monetę do urządzenia, a kubek napełnia się płynem.

- Tak, pamiętam – samo wspomnienie o zakupie sukienek na prom sprawia że robię się kłębkiem nerwów. Inni już dawno zaprosili swoje osoby towarzyszące. Dlaczego Nicholas jeszcze tego nie zrobił?

- Chciałabym krótką, a ty?

- Raczej długą, zawsze mi się podobały. Co masz teraz? – zmieniam temat żeby nie mówić o balu.

- Nie zaprosił cię jeszcze? – zauważa to. Cholera. Oczywiście, że to zauważa.

- Nie – wypijam łyk kawy, udając obojętną na cała sytuacje.

- Może jest typem człowieka który zawsze robi wszystko na ostatnia chwilę.

- Może – odpowiadam. A jeśli nie?

Nie mogę dłużej tego znieść. Tego uczucia. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, a przecież to tylko głupi bal. Nie martwi mnie wydarzenie, ale Nicholas. Nie zamierzał mnie spytać? Więc to ja zrobię ten krok. Zbyt długo czekam i robię się niespokojna.

- Gdzie idziesz?

- Zrobić to, co on powinien zrobić już dawno.

Schodzę po schodach, po czym pchnięciem otwieram drzwi na oścież. Idę na tyły szkoły. Moje serce zaczyna bić głośniej. I głośniej. I głośniej. Cole i Luke zawsze tam palą papierosy na lunchu. Lokalizacja sprawia że żaden nauczyciel tam nie zagląda, więc zbierają się tam szkolni palacze.

- Cześć – mówię do wszystkich.

- Hej – witają się ze mną po kolei.

Nicholas marszczy brwi, odpalając papierosa. Zaciąga się tytoniem i wypuszcza głębek dymu. Nicholas nie pali.

- Przecież ty nie palisz.

- Skąd ta pewność?

- Nie widziałam, żebyś kiedykolwiek palił – patrzy się na mnie jak na idiotkę.

- I to dowodzi że tego nie robię tak? – parska – zdziwiłabyś się, jakie rzeczy robię bez twojej wiedzy.

- Nie ważne. Nie przyszłam po to. Możemy pogadać? Chcę cię o coś zapytać – dotąd stojąc bokiem, odwraca się niechętnie w moim kierunku

Wzdycha głośno.

- Co znowu?

- Wolałabym na osobności. 

Nicholas idzie za mną. Znajdujemy się kilka metrów od Cole'a i Luke'a, tak aby nasza rozmowa była choć trochę prywatna.

- Słucham – przejeżdża wzrokiem ławki przed szkołą. Sprawia wrażenie jakby były one bardziej interesujące niż ja. Gdy w końcu jego oczy zatrzymują się na mojej twarzy, oblizuję specjalnie wargę. Wiem, że to lubi, chociaż nigdy tego nie przyznał. W tej chwili jego wyraz twarzy jest zimny, niezdradzający żadnych emocji.

- Pójdziesz ze mną na bal maturalny? – pytam tonem od niechcenia, ale w rzeczywistości czuję, że moje serce za chwilę wyskoczy.

- Mam już osobę towarzyszącą – ucina, a mi zrzędnie mina.

- Czemu mi nie mówiłeś? – wyduszam po kilku sekundach niezręcznej ciszy.

- A czemu miałbym ci mówić ?

- Nie wiem – „Może dlatego że byłam pewna że mnie zaprosisz?" Dokańczam w myślach, ale mam zbyt mało odwagi by wypuścić te słowa głośno. Te słowa mnie ranią. Ma już kogoś? Co to znaczy? Dlaczego nie zapytał o to mnie? Czy znalazł się ktoś lepszy niż ja? Czuję się zazdrosna. Kurwa, czuję się bardzo zazdrosna. – W każdym razie chciałam zapytać, bo pewien facet nalega żebym go wzięła, ale pomyślałam najpierw o tobie. To tyle – nieprawda. Nikt o mnie nie pomyślał. Zwyczajnie chciałam, żeby poczuł to samo kłucie w sercu co ja. Przez jego twarz przebiega cień dezorientacji, ale szybko przechodzi.

- To świetnie – odchodzi, ciskając niedopałek na kostkę. Depczę ją butem i odchodzi. To tyle? Naprawdę? Jestem zszokowana. Jeżeli się stąd nie ruszę w trybie natychmiastowym, istnieje możliwość, że wybuchnę. 

Idę w kierunku szkoły. Odszukuję Larissę która siedzi pogrążona w scrollowaniu telefonu na ławce, pijąc kawę z papierowego kubka.

- I jak ? – pyta, gdy siadam obok niej. Opieram ręce o kolana, zaciskając zęby.

- Nie uwierzysz – syczę.

- Co jest ? – wyłączą telefon widząc moje wzburzenie.

- Poszłam na tyły. Znalazłam ich tam gdzie zawsze, w końcu to ich rytuał, że palą o tej porze. Nicholas mnie ignoruję, nadal. Zaciągnęłam go na bok i się go spytałam czy nie chciałby ze mną pójść. I wiesz co? Ma osobę towarzyszącą.

- Myślałam...myślałam że zaprosi ciebie, że boi się ciebie zapytać i dlatego tak długo to trwa.

- Ja też. Teraz obydwie mamy odpowiedź. Dla mnie to jest niepojęte Larissa. Wiesz sama jak on się zachowywał wcześniej. Nie wiem co mu ostatnio odbija. Może ma gorszy okres w życiu.

- Ale nie rozumiem jak można tak kogoś olewać, Jas. To nie jest normalne.

- Nie pocieszasz mnie. Może stało się coś poważnego i nie chcę mi powiedzieć. Nie znamy się na tyle dobrze żeby mówić sobie o wszystkim. – przerywam, a później dokańczam cicho- Nie ufamy sobie jeszcze na tyle – przypominam sobie jak się kochaliśmy. Rumienię się. O tym Larissie nie powiedziałam. Nie mam zamiaru. Jest to dla mnie niezręczny temat do rozmowy. Seks z kolesiem o którym mówię że sobie jeszcze nie ufamy? Przecież to nie w moim stylu, a jednak.

- Na twoim miejscu bym z nim porozmawiała. I to poważnie porozmawiała.

- Wiem. Poczekam do jutra wieczorem.

- Powinnaś zrobić to dzisiaj.

- Wiem – powtarzam po raz kolejny – ale chcę mu dać czas. Palił papierosa, rozumiesz? Wyglądał na ostro zdenerwowanego. Muszę się dowiedzieć skąd u niego ten skok nastroju. Przecież wiesz, że ja też tak się wobec ciebie zachowywałam na początku. Niewiele ci mówiłam.

- Okej Larissa, ale osoba towarzysząca?

- Może myślał, że to niestosowne iść z dziewczyną z tego samego roku która swoją też ma studniówkę. Albo twierdzi, że nie jesteśmy na odpowiednim etapie.

- Erapie? Przecież to nie zaręczyny!

- Dobra, wytłumaczę z nim to jutro. Koniec tematu.

***

Nadeszło więc i „jutro wieczór".

„Proszę, porozmawiajmy". Wpatruję się kolejny raz w wiadomość którą wysłałam mu pięć godzin temu.

Dostarczono.

Profil: Nicholas Hemsworth.

Ostatnio aktywny cztery minuty temu.

I ja mam się go jeszcze prosić o to, by raczył mi od niemal trzech tygodni cos powiedzieć? Z jednej strony rozumiem, że powinnam podejść do tego na spokojnie. Może rzeczywiście się coś stało. Może dowiedział się, że ktoś z jego bliskich jest poważnie chory, a nie chce mnie obarczać zmartwieniami.

Z drugiej strony, jesteśmy w związku. Właściwie to byliśmy. Ciężko określić naszą relację w obecnej chwili.

Mam dość zabawy w „Tom i Jerry".

Część MnieHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin