Rozdział 27*

2.1K 38 10
                                    

Jasmine

Przez zeszły tydzień rozmawiałam często z Nicholasem podczas szkolnych przerw. Piszemy przez Messengera, a kiedy widzi, że jestem aktywna na chacie, dzwoni.

Sytuacja jest rozwojowa. Tak mi się wydaję. Nie mam pojęcia jak określić naszą relację. To skomplikowane.

Albo może i nie skomplikowane. Do związku dociera się stopniowo.

Rozpiera mnie energia. Widok Nicholasa jest niczym paliwo, które pchnie mnie naprzód. Czuję, jakbym unosiła się na wietrze i nie miała żadnych zmartwień. Bo faktycznie nie mam. Odkąd Nicholas zajmuje moje myśli, jestem ponadprzeciętną optymistką. To trochę niepokojące, ale chyba tak działa miłość. W sferze zakochania nie ma miejsca na inne myśli niż pozytywne.

Ostatnio zaczęłam szukać swoich ukrytych talentów. Nudziło mi się pewnego popołudnia, więc otworzyłam pierwszą z brzegu stronę po wpisanej frazie „co robić gdy mi się nudzi" w Googlach. Natrafiłam na artykuł „Sto sposobów na nudę".

1.Przeczytaj książkę. – Czytam je, ale ostatnio nie mam do nich głowy. Spoglądam na regał, na którym leży jedna z książek Colleen Hoover. Była ciekawa, ale nie kontynuowałam jej od dnia, w którym Nicholas mnie pocałował. Byłam wtedy w stanie bezmózgowia. Zbyt rozproszona, by skupić się na słowach. Już zapomniałam o czym była. Przechodzę do kolejnego sposobu.

2. Obejrzyj film – podziękuję. Netflix wychodzi mi drugą stroną.

Przewijam kolejne, takie jak granie w konsolę czy spływ kajakiem. To nie dla mnie. Wyłączam laptop i postanawiam zabrać się za jeden pomysł. Wyciągam farby akrylowe z pudła które leży zakurzone na górze mojej szafy. Przestawiam krzesło i ściągam je. Odnajduję też kilka pędzli. Przebieram się w starą koszulę. Jak prawdziwy artysta, pomyślałam. Wszystko było gotowe, oprócz inspiracji. Nie wiedziałam co powinnam namalować. Zaczęłam więc od bazgrołów, by przyzwyczaić swoje palce do obecności pędzla. Wyszła z tego bomba kolorowa. Całkiem niezła. Jednak potrzebuje jednego kierunku, w którym mogłabym się szkolić. Przeglądam w telefonie zdjęcia krajobrazów. Są piękne, ale nie interesują mnie w taki sposób, bym chciała je namalować. Od tej strony wydają się nudne. Portrety. Od tego powinnam zacząć. I wiem też, od kogo powinnam zacząć.

Wchodzę na profil Nicholasa na Instagramie. Ma tylko jedno zdjęcie. Zrobione obok grafitti. Jest wyraźne, więc nadaję się do malowania. Odpalam ponownie laptop, żeby mieć większy rozmiar zdjęcia. Wpatruję się w nie przez dłuższą chwilę. Oczy. Niebieskie oczy. I usta. Te same, którymi mnie pocałował. Zaczynam malować.

***

- Kino dzisiaj ? – pyta się mnie Nicholas gdy wychodzimy ze szkoły. 

- Nie? - mówię bez entuzjazmu, chociaż w środku mnie roznosi. 

- Rezerwuje szesnastą. 

- No chyba nie. 

- Podjadę po ciebie – posyła mi niewidzialny całus. Cała jestem w skowronkach. Uczęszczanie do szkoły, kiedy zaczęłam coś czuć do Nicholasa, stało się przyjemnością.

Przez całą drogę do domu zastanawiam się, jak powinnam się ubrać. Docieram do swojego pokoju i od razu przegrzebuję zawartość mojej szafy. Mam tutaj duże braki. Mam mnóstwo ubrań, z których już wyrosłam; żal mi ich wyrzucić, bo wiąże z nimi konkretne wspomnienia, albo trzymam je z myślą, że kiedyś mi się przydadzą. Zaledwie mały procent to te, w których chodzę na co dzień. Potrzebna mi pomoc.

- Nie mam co na siebie włożyć – wyrzucam zaraz po tym jak Larissa odebrała telefon. Szanuję ją za to, że niezależnie od tego, o której porze dzwonię, to zawsze odbiera. Całkiem prawdopodobne przez to, że nie rozstaje się z telefonem.

Część MnieWhere stories live. Discover now