Rozdział IV

0 0 0
                                    

Jessica szła ulicą, gdy zza rogu ktoś wyszedł i z impetem na nią wpadł.

- Przepraszam! - powiedzieli w tym samym czasie będąc w swoich ramionach. Chłopak przytrzymał Jess, która straciła równowagę, tak by ta nie upadła. Gdy spojrzała w górę by zobaczyć z kim zaliczyła tak bliskie spotkanie trzeciego stopnia nieco się zmieszała.

-James? - zapytała bardzo niepewnie.

- Ty zapewne jesteś Jessica, tak? - przymrużył oczy jakby próbując sobie przypomnieć.

- We własnej osobie! - odpowiedziała zarumieniona starając się uwolnić z objęć nieznajomego.

- Słyszałam, że wprowadziłeś się tu na dłużej - palnęła nerwowo.

- W zasadzie chyba tylko na trochę. Załatwię coś i już mnie tu nie ma - mrugnął zawadiacko, ale było w tym coś niepokojącego przez co dziewczyna poczuła lekki dreszcz na plecach. Jednocześnie coś nie dawało jej wciąż spokoju.

- Przepraszam, ale czy ty jesteś spokrewniony z Thomasem Blackiem? - spytała wprost.

- Jesteś niesamowicie ciekawską istotą Jessico - wyszeptał mrocznym głosem, który zwiększył uczucie niepewności w młodej kobiecie - Ale tak, w istocie jest moim bratem bliźniakiem - ściszył głos tak, że Jessica ostatnie słowa musiała wyczytać z ruchu jego warg.

"Więc jednak" pomyślała. Nagle zdziwiła się widząc, że przez twarz Jamesa przebiegł jakiś dziwny grymas. Wyglądało to zupełnie tak jakby czytał jej myśli i zauważył jej zainteresowanie przybyciem braci do jej miasta. Czuła się przez to bardzo nieswojo i postanowiła, że wycofa się sprzed oczu nowo poznanego mężczyzny. Nie chciała już dłużej przebywać w jego towarzystwie, w szczególności przez odczucia jakie w niej wzbudzał. Był dla Jessici przeciwieństwem Thomasa, który dawał jej poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Chwila... Dlaczego właściwie pomyślała znów o Thomasie? Ostatnio tak często pojawiał się w jej myślach. Czuła się przez to jak jedna z tych ajencyjnych nastolatek z jej szkoły, które nie widziały nic poza przybyłym w tym roku uczniem. Nie chciała taka być i wciąż jeszcze była z Arthurem, choć nadal się miedzy nimi nie układało. Jessica przypomniała sobie, że nadal stoi przed wpatrującym się w nią intensywnie Jamesem, który dla odmiany wyglądał jakby coś go rozbawiło, a jednocześnie zniesmaczyło. Nie wiedziała, że James w rzeczywistości naprawdę zajrzał w jej myśli i rozbawił go fakt, że jego braciszek jak zwykle wywołuje nazbyt entuzjastyczne ochy i achy u przedstawicielek płci przeciwnej. Z drugiej strony zniesmaczyło go to, gdyż pamiętał, że kiedyś stał w cieniu swego brata i nie wzbudzał równie dużego zainteresowania, choć wspólnie dzielili ten sam wygląd. Cóż. Zapomniał, że wygląd to nie wszystko.

- Ch- chyba już pójdę - zająknęła się Jessica chcąc się już odwrócić i odejść, ale James złapał ją za ramię. Dziewczyna poczuła jakby ktoś wbił jej igły w miejscu, w którym chłopak ją trzymał.

- Może spotkamy się jeszcze kiedyś? - zapytał z uniesionym kącikiem ust w półuśmiechu

- W końcu tak często na siebie wpadamy - dodał widząc nietęgą minę dziewczyny.

Jessica przez chwilę zamilkła myśląc czy to dobry pomysł, ale w końcu się z nim zgodziła.

- W sumie to dobry pomysł - rzekła.

- Cieszy mnie to, że dałaś się tak łatwo przekonać - zaśmiał się lekko flirtując swoim spojrzeniem.

- To może jutro w black mirror? - zaproponowała. Była to jedna z dwóch knajp w ich miasteczku i na dodatek jedyna, która była naprawdę dobra.

- W porządku. W takim razie co powiesz na 19 lub 20? Wcześniej niestety nie dam rady - tu znów użył swego mrocznego tonu przez który dziewczyna żałowała, że w ogóle przystała na jego pomysł spotkania.

Przeszłość zawsze powracaWhere stories live. Discover now