𓅸 ## PROLOG

222 23 10
                                    




Czarnowłosy, młody mężczyzna przekręcił się na drugi w łóżku, mrucząc niezrozumiałe słowa pod nosem, okryty jedynie niebieskim kocem, nie zdając sobie aktualnie sprawy z powagi sytuacji, jaka wydarzyła się w jego życiu. Śpiąc, nie przejmował się niczym, ściskając jedynie w dłoni krawędź poduszki, obok które leżała książka do matematyki.

Tuż za ścianą spał kolejny nastolatek, brunet o niebieskich oczach, które aktualnie zamknięte pozwalały zostać mu w krainie marzeń. Obrócił się na bok, a plik kartek leżących na boku łóżka spadł na podłogę. Nieświadomy własnego położenia mógł wciąż pozostać spokojny.

Kolejny zajmował kanapę w salonie, nagi pod białym prześcieradłem spał jak pozostała dwójka. Nieco przydługie czarne włosy z białymi pasemkami opadły na jego twarz i poduszkę. Na ustach widniał mały uśmiech, a na całej ręce można było dostrzec tatuaże. Jeszcze chwila, a wszystko skomplikuje się bardziej niż to konieczne.

W małej sypialni na końcu korytarza powoli ze snu wybudzał się czwarty chłopak o czarnych oczach i równie ciemnych włosach. Słońce zaglądało w każdy zakamarek pokoju, a on próbował aktualnie zrozumieć co się dzieje, kiedy każdy bodziec dochodził do niego z każdą sekundą. Dopiero kiedy dotarło do niego, że znajduje się w łóżku i nie jest w swojej bazie w zoo podniósł się patrząc na otocznie wokół.

O co tu wszystkim chodzi? Gdzie ja jestem do cholery?

Spojrzał na siebie i skrzywił się. Dlaczego do jasnej cholery wyglądał jak człowiek? Z tego, co pamiętał jeszcze wczoraj kładł się w bazie, a teraz? Może to zwykły sen?

Uszczypnął się z dłoń i syknął. Zdecydowanie to nie był sen.

Dopiero teraz jego uwagę zwrócił plik kartek na szafce obok łóżka. Sięgnął po nie okrywając się bardziej kołdrą. Wrzesień i ta jesienna pogoda nie służyła mu ani trochę.

Widząc ogromny napis na środku SKIPPER na pierwszej z kartek starał się nie zacząć panikować. Wszystko powoli, musiał podjeść do tego całkowicie spokojnie, ale już pierwszy akapit nieco go przeraził, przez co zadrżał niekontrolowanie.

Wszystkie dane potrzebne do życia pomiędzy gatunkiem ludzkim.

Chase Skipper? — mruknął. — Dwadzieścia dwa lata? Student inżynierii? Co tu się dzieje do jasnej cholery? — rzucił kartki na łóżko podnosząc się i jeszcze raz prześledził pokój oczyma, zatrzymując się dłużej na lusterku, do którego ruszył, będąc w szoku, jak łatwo przychodzi mu poruszanie się na nogach.

Przyjrzał się sobie w lusterku szczególną uwagę przyciągnął tatuaż na biodrze i wetchnął z zachwytu, kiedy jego umysł wręcz krzyczał „OPANOWANIE”.

Mruknął na to pod nosem, otwierając szafę, będąc świadomym gdzieś tam, że musi coś na siebie złożyć, a wszystko to wychodziło mu wręcz automatycznie i po chwili miał na sobie bieliznę, tshirt i spodnie. Zagryzł wargę, zastanawiając się poważnie, czy gdzieś tutaj są też pozostali, czy tylko on został ukarany na życie w taki, a nie inny sposób.

Opuścił pokój i ruszył wolno korytarzem, docierając tym samym do salonu. Od razu dostrzegł śpiącego chłopaka na kanapie i kartki na szklanym stoliku przed nim od razu, dobiegając do nich. Rico Evans? Okej, więc czuł się lepiej z myślą, że nie będzie musiał sam przez to przechodzić, będąc jednocześnie w szoku, ile drobnych rzeczy działa na ludzi i wzbudza wszelkie uczucia w nim, burząc przez chwilę jego trzeźwe myślenie.

Zdecydował się na razie nie budzić Rico i ruszył w poszukiwaniu pozostałej dwójki, będąc nadziei, że i oni są tutaj. I faktem znalazł w kolejnej sypialni chłopca, który zdecydowanie był mniejszy niż on i śpiący w salonie Rico. Wtulał się w poduszkę i Chase w myślach stwierdził, że jest uroczy za co skarcił się natychmiast. Podszedłeś bliżej biorąc kartki z podłogi i sapnął, patrząc to na dane, to na nastolatka.

Theodore Private, lat dziewiętnaście. Uczeń liceum na kierunku humanistycznym… — parsknął cicho czytając kolejne informacje, otrząsając się dopiero, kiedy Theo przekręcił się z boku na plecy.

Zawsze miałem do ciebie słabość. — pomyślał, przyglądając mu się przez chwilę i odłożył kartki na szafkę, podnosząc się by znaleźć Kowalskiego.

W kolejnej sypialni nie było nikogo i od razu domyślił się, że musi należeć do Rico. Dopiero w ostatniej znalazł zgubę. Od razu dopadł by sprawdził imię, jakie zostało nadane przyjacielowi.

Oliver? Całkiem nieźle. — uśmiechnął się widząc, że to właśnie Kowalski jest najstarszy z całej czwórki. Spojrzał na niego i odskoczył do tyłu, dostrzegając czarne bystre oczy wpatrujące się w niego. — Em cześć?

— Jak wlazłeś do naszej bazy!?

— Uspokój się, Kowalski. — syknął natychmiast. — Nasza sytuacja nie jest aktualnie za wesoła. Czytaj to lepiej. — rzucił mu kartki, uciszając go i wstając z podłogi. — I załóż coś na siebie, ja idę zająć się pozostałą dwójką.

Niemal godzinę potem cała czwórka siedziała w salonie i każdy z nich patrzył na siebie niepewnie, nie mając pojęcia co się właśnie dzieje. Nie wspominając o tym, że Skipper był tym, który musiał uspokajać najmłodszego z nich, kiedy dowiedział się, w jakim bagnie się znaleźli.

— Um, więc pan chodzi na jakieś studia, ja do szkoły, a Kowalski i Rico pracują?

— Chase. Jestem Chase, Theo. Musimy się przestawiać nim ogarniemy co się dzieje i dlaczego znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. — wetchnął student. — Oliver? Jakieś spostrzeżenia?

— Żadnych jak na razie.

Zaległa cisza przerywana jedynie tykaniem zegara i ich własnymi oddechami.

— Boję się. — wydusił w końcu Private. — Nie wiem, co się dzieje i tego, co jeszcze może się stać. Nie mam pojęcia co tu robimy i dlaczego jesteśmy ludźmi, a nie pieprzonymi pingwinami. Cholernie się boję i nie wiem, co myśleć, bo naprawdę nie wiem, dlaczego stało się tak, a nie mogło być jak zawsze… — pod koniec głos bruneta siedzącego w fotelu był niemal płaczliwy i pozostała trójka doskonale go rozumiała, a jednak żaden z nich nie miał ochoty oglądać zapłakanego przyjaciela. Żaden z nich nigdy by się nie przyznał, że ten widok łamał im wręcz serca.

— Jakoś damy radę, Theo. — ku zaskoczeniu wszystkich odezwał się Rico, a jego głos był głęboki, wręcz hipnotyzujący. — Nie takie rzeczy robiliśmy w naszym życiu. Pamiętacie sytuację z Leonardem? Ta popieprzona koala korzysta z życia tylko w nocy.

Kowalski parsknął śmiechem pod nosem.

— Razem damy radę, racja. — uśmiechnął się młody nauczyciel matematyki. — Bo jak nie my to kto?





────────────

## 991 słowa.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 22, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

New life in New York.Where stories live. Discover now