8.

777 89 55
                                    

~dzień 132~

Dream był wytrwały. Codziennie przychodził chociaż  chwilę posiedzieć przy przyjacielu nawet, gdy rozpoczął się kolejny rok szkolny.
Tego dnia jak co dzień biegł do sali 404 podekscytowany możliwością zobaczenia przyjaciela. W drzwiach wpadł na lekarza.

- Bardzo Pana przepraszam. Chciałem po prostu jak najszybciej go zobaczyć. - uśmiechnął się przepraszająco.

- Nic nie szkodzi. - zaśmiał się. - Myślę, że pewnie chcesz usłyszeć dobre wieści?

- Jakie dobre wieści? - Blondyn spojrzał na mężczyznę zdezorientowany.

- Jego stan zaczyna się poprawiać. Wykonałem standardową serię badań i wydaje mi się, że zaczyna lepiej reagować na bodźce. - wyjaśnił radośnie. Czyli była nadzieja. Dream nie do końca wiedział na czym wogóle polega śpiączka i jak to się wszystko odbywa, ale ta wiadomość i tak go ucieszyła. Oznaczała bowiem większe szanse na wybudzenie się.

- Dziękuję za informację. Bardzo się cieszę. - uśmiechnął się chłopak po czym wszedł do sali. Rzucił plecak w kąt i ostrożnie usiadł na łóżku.

- Hej Gogy, podobno ci się polepsza. Obudzisz się niedługo i znowu będzie jak dawniej. - złapał delikatnie jego dłoń. - Nie pamiętam, czy ci to kiedyś już mówiłem, ale odliczam każdy dzień bez ciebie. Dzisiaj wypada akurat 132. - położył się na boku obok przyjaciela i spoglądał na jego twarz. Jej wyraz przez ten cały czas się nie zmieniał. Dream ostrożnie pocałował go w czoło.
- Nawet mi się chyba ostatnio polepsza. Nie mam tak często ataków paniki, nie czuje się tak zmęczony wszystkim. Cieszę się, że żyjesz, nawet, kiedy nie możesz mi nic odpowiedzieć. - stwierdził. Potem podniósł się, w celu zabrania z plecaka swojej książki. Zaczął czytać rozdział napisany przez niego dwa dni wcześniej.

★★★

Wieczorem po wyjściu ze szpitala udał się jak zazwyczaj - do domku na drzewie. Dorysował jednak tylko kolejną - 132 - kreseczkę na ścianie, po czym wyszedł i skierował się w stronę pola - tego samego, na które poszedł z Gogym dzień przed wypadkiem. Ostatnim razem, gdy odwiedził to miejsce z przyjacielem była późna wiosna. Teraz zaczynała się jesień. Złoto pomarańczowe liście wirowały w powietrzu niesione wiatrem - dość chłodnym, jednak dalej przyjemnym. Słońce dawało blade światło zza szarych obłoków, które zasnuły niebo.  Spacerował sam wśród wysokich, złocistych traw porastających łąkę.  Zszedł w dół górki, aż dotarł do rzeki. Przysiadł na brzegu, gdzie niegdyś spędzał czas z brunetem.  Wpatrywał się w wodę i nucił piosenki, wspominając najlepsze chwile z ukochanym chłopakiem.

Coraz lepiej radził sobie w panowaniu nad bólem i emocjami. Częściej spotykał się ze znajomymi i rozmawiał z nimi w szkole, co też nie znaczyło wcale, że spędzał mniej czasu siedząc przy George'u. Czasami przychodził do mamy przyjaciela, była dla niego bowiem równie ważna, jak członek rodziny. Jego dobry humor udzielał się wszystkim dookoła. Rodzice wcześniej  martwili się, że nie wiedzą jak pomóc własnemu synowi, dlatego tym bardziej ucieszyła ich taka nagła poprawa. Czuł, że zaczynają mu wracać siły. Wstanie i wykonanie najprostszych czynności nie zdawało się już tak trudne. Coraz rzadziej  uciekał się  do sięgania po żyletkę schowaną w szafce obok łóżka. Czekał z całych sił na dzień, w którym George się wybudzi. To go motywowało, żeby każdego dnia wstawać. Myślał ,,może to już dzisiaj". Ale dzień przemijał i nic się nie zmieniało. Dzień za dniem, jednak on się nie zniechęcał. Nie zamierzał odpuścić. Lekarze budzili w nim tak bardzo trudną wcześniej do wydobycia nadzieję.

Zapowiadało się na prawdę dobrze

~ last sunset ~  dnf ✓जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें