"Więc nie dostaje nic do jedzenia"

59 2 0
                                    

Aya dostała do rąk własnych całe wyposażenie, które jej się przyda, jako stróż w więzieniu. Uważnie przyglądała się tym rzeczom, przejeżdżając opuszkami palców po materiale munduru więziennego.

- Cyrk zaraz się zacznie - powiedziała cicho do siebie, wstając i podchodząc do szafki.

Na, wyżej wspomnianym. meblu położyła ubrania, po czym rozebrała się do bielizny.

- Już jestem! - krzyknęła Jane, wchodząc do jej pokoju bez pukania i zamknęła za sobą drzwi. 

- Nie wiesz że się puka? - warknęła cicho, ubierając się.

- No już, już złość piękności szkodzi, a tobie jej niewiele zostało - zaśmiała się, wyciągając swoje kosmetyki. 

- Wiem, jestem tego świadoma - powiedziała bez emocji, kończąc się ubierać, po czym zawiązała ciężkie wojskowe buty.

- Maluj - stwierdziła, siadając na krześle przed czarnowłosą.

Dziewczyna odgarnęła jej grzywkę z jednego oka, które zawsze zasłania, zapinając je spinką.

- Jaki ty masz ładny kolor oczu. Naturalny? - zapytała się, patrząc na jej wręcz złote oko.

Aya kiwnęła głową, przymykając oczy

- Przecież są prawie identyczne jak Jasona - mruknęła, czekając aż zacznie ją malować

- Mają ładniejszy kolor - stwierdziła cicho, spinając znowu jej grzywkę bo niesforne kosmyki włosów wyleciały.

- Trzeba soczewkę? 

- A masz taką? - spojrzała na nią, zaczynając szperać w swojej kosmetyczce, wyciągając potrzebne jej akcesoria do makijażu.

- Ja bym nie miała? - zaśmiała się cicho, po czym otworzyła oczy i wstała podchodząc do swojej szafki. Pogrzebała tam chwilę, robiąc trochę szumu, przedzierając się przez milion pudełek z innymi soczewkami zanim znalazła tą konkretną, zmieniającą jej krwiste białko na białe, a, również czerwoną, tęczówkę na złotawy.

- Skąd masz takie? - zapytała ciekawa, przyglądają się temu wszystkiemu co ma w szafce.

- Doll Maker i Jason razem się postarali, jak ich ładnie poprosiłam - usiadła z powrotem na krześle, zakładając jednocześnie soczewkę.

- Co im takiego zrobiłaś? - zaczęła ją malować.

- Akurat zrobili to bezinteresownie, pierwszy raz nie musiałam im grozić że ich wykastruje jak ostatnim razem, kiedy chcieli żebym im lachę ojebała - stwierdziła z nadludzkim spokojem.

- Nigdy nie zrozumiem mężczyzn - dziewczyna wzięła wosk charakteryzatorski, którym starała się jak najbardziej ukryć rozcięcie na policzku jak i szwy, tak aby wyglądało jak najbardziej naturalnie. 

- Postraszysz, pogrozisz właściwie i spierdoli - powiedziała zaczynając cicho mruczeć, czując jak czarnowłosa jeździ palcami po jej policzkach.

Jane uśmiechnęła się delikatnie, dalej rozprowadzając wosk do charakteryzacji na jej policzku. Po skończeniu nakładania masy, odetchnęła z ulgą jednak myśląc że będzie musiała robić to codziennie, jęknęła z rozpaczy na co Aya się cicho zaśmiała. Patrząc jak czarnowłosa stara się dobrać wszystko pod jej kolory, przysnęło jej się delikatnie, na co druga się delikatnie uśmiechnęła.

---

- Wyglądam głupio - stwierdziła patrząc na siebie w lustrze.

- Wyglądasz całkowicie inaczej, naturalnie, gdybym cię nie znała pomyślałabym że jesteś jednym z tych francy co na nas polują - zaśmiała się widząc jak nieumiejętnie stara się związać swoje włosy.

- Daj, pomogę ci - wzięła od niej gumkę i związała jej włosy, które udało jej się złapać, w kucyka. - Już możemy iść - powiedziała łapiąc ją za dłoń, po czym pociągnęła ją za sobą na dół.

Od razu po zejściu na dół w jej stronę poleciał nóż, który udało jej się złapać obok swojej twarzy.

- Nina - warknęła, trzymając nóż za ostrze - Ja ci coś kiedyś zrobię - dalej warczała, podchodząc do niej po czym wbiła jej broń w udo, po czym słysząc jęk bólu Niny szczęśliwa poszła przemyć dłoń.

Po chwili obok jej twarzy znalazł się bandaż, patrząc w tamtą stronę zauważyła Helena mającego maskę tylko na połowie twarzy, który akurat znalazł się w kuchni po wodę do picia. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, po czym wystawiła dłoń w jego stronę. Chłopak chwilę myślał, po czym rozumiejąc o co jej chodzi zaczął obwiązywać jej dłoń.

- Dziękuje Helen - uśmiechnęła się do niego promiennie. - PAPO MOŻEMY SIĘ ZBIERAĆ

- Chodź - powiedział Slenderman, pojawiając się obok niej, po czym złapał ją za ramiona.

Już po chwili znaleźli się na skraju lasu, niedaleko owego więzienia. Młoda kobieta spojrzała w jego stronę uważnie się mu przyglądając. Budynek był dość starego budownictwa, mogła również wywnioskować że dawno nie był odświeżany stąd te pęknięcia na murze. Mur okrążający całe więzienie był z czerwonej cegły, na górze którego co piętnaście-dwadzieścia metrów znajdowały się wieżyczki dla stróżujących spacerniak. Natomiast miedzy tymi wieżyczkami, znajdował się gruby pas kolczatki. westchnęła głośno odwracając się w stronę Operatora, którego już jednak nie było. Z jeszcze głośniejszym westchnięciem poprawiła swoje spodnie, po czym wyszła z lasu, od razu zwracając na siebie uwagę.

- Kim Jesteś!? Co robiłaś w lesie!?

Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, gdzie zobaczyła celującego w jej stronę mężczyznę.

- Spokojna twoja rozczochrana!  - krzyknęła ze śmiechem - Będę tutaj pracować! A tylko przez las jest droga z mojego domu tutaj.

- To gdzie ty mieszkasz że to twoja jedyna droga!?

~ O szit, szit, szit co wymyśleć...

- Mój ojciec był leśniczym, jednak ostatnio został zamordowany, mieszkaliśmy razem w takiej leśniczówce niedaleko, a jako że jestem przywiązana do tamtego miejsca nie chciałam się stamtąd wyprowadzać - stwierdziła pewnie bez zająknięcia, jednak lekcje z aktorstwa w podstawówce się przydały.

~ O tak, kolejny punkt za kreatywność dla mnie, i kto tu jest zajebisty?

Na spacerniaku zrobiło się dość głośno słysząc nieznany, damski, głos dobiegający zza muru. Brązowowłosa patrzyła na mężczyznę, który po chwili pokazał jej dłonią stronę w którą ma się wybrać aby dotrzeć do wejścia, gdzie od razu się udała. Przechodząc przez bramę i widząc tych wszystkich przestępców na spacerniaku coś nią delikatnie zatrzęsło, przypominając sobie jak będąc w więzieniu jedynie patrzyła zza krat na oknie na ludzi chodzących po dworze. Gdzie ona puszczana była raz na jakiś czas, bojąc się że ucieknie, nie mylili się jednak zbytnio, bo przy pierwszej lepszej okazji uciekła przez wąską szczelinę w murze której nikt wcześniej nie zauważył. Odganiając od siebie te wspomnienia weszła do budynku gdzie od razu zaczęła być przeszukiwana. 

- Spokojnie, nic nie przeniosłam z zewnątrz, zresztą co taka krucha dziewczynka jak ja mogłaby wam zrobić? - powiedziała przyglądając się osobą przeszukującym ją.

- Jeżeli udało ci się tu dostać, to taka niewinna i krucha nie jesteś - warknął mężczyzna, od razu kuląc się pod jej morderczym wzrokiem - O tym mówiłem..

- Imię, Nazwisko, Wiek - stwierdził twardo, inny, rosły mężczyzna o zielonych oczach i podsiwiałych włosach. 

- Avery Morningstar lat dwadzieścia pięć - powiedziała patrząc przed siebie.

- Pracujesz w części morderców, chorych psychicznie, dziwolągów i skazy tego świata, ale szczególnie przy dwóch nowych mordercach - stwierdził ten sam mężczyzna patrząc na jej papiery - Sam nie mam pojęcia jak cię tam dopuścili, skoro mnie nie chcieli - burknął obrażony. 

- Urok osobisty - stwierdziła i już wiedziała kogo pierwszego stąd sprzątnie.

- Jednym z tych na twoim poziomie, jest ślepy dziwak który nic nie je, a jak już zje to i tak zaraz to wyrzyga, więc nie dostaje nic do jedzenia.

W tym właśnie momencie dziewczyna starała się opanować aby nie zabić go na miejscu.

Tam gdzie nie znajdzie nas nikt - CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz