22 - Powrót Do Rzeczywistości.

Zacznij od początku
                                    


Brakowało mi tego... Tęskniłam za tym uczuciem, za naszymi erotycznymi ekscesami. To co ze mną robił, przechodziło ludzkie pojęcie... Było to po prostu niesamowite i niewiarygodne. 


Nie potrzebowałam wiele, by dojść z krzykiem i zalać jego palce swoimi sokami podniecenia. Zayn z szerokim uśmiechem, wynurzył się spod kołdry, od razu łącząc nasze wargi, dzieląc się ze mną moją ekstazą.
- Jesteś pyszna, Panno Malik... - powiedział w moje usta, chwytając moje ręce w swoje i wplątał w nie palce. - Niedługo dostaniesz swój pierścionek, kochanie... Obiecuję.
- Czekam tylko na ten moment - odparłam z uśmiechem, którymi mi odwzajemnił. - Powiemy reszcie, czy czekamy na odpowiednią chwilę?
- Nie zawracajmy wszystkim głów, gdy planują zagładę na Ray'a... A i właśnie... - popatrzył na mnie niepewnie.

- Co się dzieje? - zapytałam zaniepokojona.

- Jutro robimy nalot na ich dom.
- Co? - Podniosłam się na łokciach, odrobinę do góry i wpatrywałam się w niego z lekkim szokiem. - Nie!
- Nie chcę, by to się znowu powtórzyło... Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mogę Cię ponownie stracić.
- A ja nie chcę, by stała Ci się krzywda. Gdy jesteś wkurzony, nie myślisz racjonalnie i robisz wszystko zbyt pochopnie - powiedziałam.
- Przecież nie idę sam, skarbie. Będę miał sporą obsadę. Nic mi się nie stanie.
- Nie, Zayn... Może Ciebie nie obchodzi swoje życie, ale mnie tak.
- Nic mi się nie stanie... Ile razy wygrzebywałem się z gorszego bagna?
- Nie obchodzi mnie to... Dopiero co się zaręczyliśmy... Nie mogę Cię stracić pokręciłam głową i poczułam narastającą wilgoć w moich oczach. Ostatnimi czasy płakałam bardzo dużo. 
- Nie stracisz... Ono... - Zayn przyłożył moją rękę do swojej klatki piersiowej. Pod dłonią czułam, jak serce Zayn'a bije mocno i wyraźnie. - Żyje dla Ciebie, i tylko dla Ciebie. Pamiętaj o tym.
- To brzmi jak pożegnanie - jęknęłam i w końcu słony płyn spłynął po moich policzkach. - Ostatni raz, jak ktoś się ze mną żegnał, skończył na linie. Nie rób mi tego Zayn...
- Cii... Tylko mi się tu nie rozklejaj... Nie żegnam się z Tobą. Wracam do Ciebie cały i zdrowy. Potem razem wyjeżdżamy do Sydney i spędzamy pełen seksu tydzień, jasne?
- Ja... Boję się o Ciebie... - nadal nie byłam przekonana.
- O mnie nie musisz... To ja się o Ciebie troszczę i wiem, co jest dla Ciebie najlepsze. Kocham Cię i bądź w jednym kawałku, dla mnie. Tylko to się dla mnie liczy.
- Zayn...
- Będzie dobrze - Zayn położył się obok mnie i przytulił. - Też nie chcę Cię opuszczać... Ale zrobię wszystko, byś była bezpieczna. Rozumiesz? - Skinęłam twierdząco. - I proszę Cię, nie płacz. Nie lubię, gdy jesteś smutna.
- Nienawidzę, gdy ryzykujesz.
- Ryzyko to moje drugie imię, zaraz po skurwielu.
- Właśnie sam po sobie pojechałeś, wiesz o tym? - Uśmiechnęłam się ponuro.
- A ty od razu się rozweseliłaś. Ubierzmy się i zejdźmy na śniadanie. Umieram z głodu.
- Może poczekamy z tym jeszcze chwilkę...? Jestem już do połowy rozebrana i... - Z seksownym uśmiechem, przejechałam prawą dłonią po jego torsie i położyłam na wybrzuszeniu, które rosło i rosło. - Mam inny pomysł.
- Pokaż mi.

***


- Co wam wczoraj odbiło? - zapytał nas Louis, gdy wreszcie udało się mi i Zayn'owi pójść na śniadanie. Jakoś ciężko było nam wyjść z łóżka...
- O czym ty mówisz? - odparłam, biorąc z tacy na stole kuchennym jedną z większych kanapek z szynką i serem. Szczerze, to nie mogłam się na niczym skupić. Odkąd wczoraj Zayn z resztą przywieźli mnie do domu , co chwilę widziałam, jak po posiadłości szwendają się Zayn'a i jego ojca znajomi z naładowanymi brońmi i głośno rozmawiali z kimś przez telefon, co chwila rzucając wiązankę najgorszych przekleństw. Lecz czego mogłam się spodziewać? Że będą tacy wesolutcy? Oni mnie przerażali. Każdy z nich miał na pewno więcej, niż czterdzieści tatuaży, czarne ubrania z ciężkimi butami powyżej łydki i skórzane kurtki.
- O tym, że przez cały wieczór śmialiście się jak pojebani. Wiem, że długo się nie widzieliście, ale też jestem człowiekiem i chciałem się wyspać! - jęknął zdesperowany. 
- Bo my... - Spojrzałam zakłopotana na Zayn'a, nie wiedząc co powiedzieć. 
- Śmiało, mów im, wiem, że chcesz - Zayn uśmiechnął się zachęcająco i cmoknął w skroń.
- Co mówić?! Co? - usłyszałam za sobą piskliwy i znajomy mi głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Steff w sportowej tunice i krótkich dżinsowych szortach. Rzuciłam się na nią i mocno objęłyśmy. - Wyglądasz jak gówno, Katie! 
- Dzięki - prychnęłam pogardliwie, wywracając oczami. - Też tęskniłam.
- Po jaką cholerę wybiegłaś z tego domu?! Kurwa, wiesz jak ja się o Ciebie bałam?! Nie rób mi tego więcej! Zbyt bardzo Cię kocham, by stracić taką wieśniarę jak ty!
- Dobra, dobry i tak masz mnie gdzieś, suko - Zaśmiałyśmy się głośno.
- A teraz mów, co chciałaś nam powiedzieć? Tylko nie biorę pod uwagę odpowiedzi a, jestem w ciąży, b, mam HIV, c, jestem lesbijką, bo wtedy trzymam się od Ciebie z daleka przynajmniej na pięć kilometrów.
- Twoje rozumowanie czasami mnie dobija Steff... Zachowujesz się jak nastolatka... I HIV? Serio? Wymyśliłaś to na poczekaniu, prawda?
- Nie czepiajmy się szczegółów... No to, mów! - ponagliła mnie. 
- No, więc... Ja i Zayn jesteśmy zaręczeni - powiedziałam z dumą, bez zająknięcia się i Zayn wplątał palce w moją dłoń.


Inni zdębieli, nie wiedząc jak to skomentować, ale Louis, jak to Louis : Zaczął się drzeć i mocno nas obściskiwać.


- Wiedziałem! Po prostu to czułem! Między wami jest mocna chemia...
- Louis, wyluzuj... - uspokoił go Zayn i przyciągnął mnie do swojego boku. 
- A gdzie jest pierścionek!? - zapiszczała Steff, patrząc z uwagą na moją lewą rękę.
- Nie ma - wzruszyłam ramionami.
- Nie ma?! Zayn, pierścionek to atrybut zaręczyn! Nie wiesz tego? - spojrzała na niego z wyrzutem.
- Wiem, ale wszystko przyjdzie w swoim czasie, nigdzie się nie śpieszymy - powiedział mulat spokojnie.
- Stary, gratulacje! - Reszta podbiegła do nas i zrobili z nami grupowego misiaka. To było urocze i miłe z ich strony, że zaakceptowali nasze plany. Z resztą : Innego wyboru nie mieli.
- Więc, Niall... Teraz my czekamy na Twój ruch - odparłam, patrząc to na niego, to na Steff, która słysząc to, zarumieniła się. 
- My nie... No coś ty - Nial machnął ręką, ale wydawał się coś ukrywać. Widziałam to.
- Cieszę się, że mimo waszych mega kłótni, ułożyło się wam - zmieniła temat Steff. - Boże, naprawdę się cieszę! - zaśmiała się piskliwie, a ja razem z nią. 
- Dzięki, Steff - uśmiechnęłam się lekko. - To dla nas wiele znaczy, naprawdę.
- Jesteście piękną parą!
- Słodzisz, Steff, aż za bardzo... Zostań przy swoich szmaciarskich odzywkach, spoko?
- Nie ma problemu, zdziro - Znowu się zaśmialiśmy.
- I nie ma nas za tydzień, więc pilnujecie porządku w tym domu, jasne? - odezwał się Zayn, na co wszyscy kiwnęli głowami.
- Gdzie jedziecie? - zapytał nas Liam, opierając się nonszalancko o drzwi lodówki plecami.
- Do Sydney i chcemy mieć spokój. Czyli żadnych telefonów, SMS-ów i tego typu rzeczy, jasne?
- Postaramy się, ale nie obiecujemy - Liam uśmiechnął się gorzko.
- Robię spory błąd zostawiając was samych pod tym dachem, no, ale cóż... Co innego mi zostało?
- Luzik, Zayn. Poradzimy sobie. Nie takie rzeczy się robiło. Miłego bzykanka życzę - odparł Harry.
- Ehm... Nie przeszkadzam? - Do rozmowy dołączyła się nowa osoba. Obróciłam się na pięcie i w wejściu do kuchni stał tata... Kief. Mój ojczym nie zmienił się zbytnio od naszego ostatniego spotkania. Wyglądał tak samo, prócz zarostu, który zdobił jego opaloną twarz. - Katie, mógłbym Cię na chwilę porwać na rozmowę?
- Czy to konieczne? - spytałam.
- Jeśli Cię o to proszę, to tak...
- Mam iść z Tobą? - spytał mnie po cichu Zayn.
- Nie, poradzę sobie - puściłam jego rękę, posyłając mu słaby uśmiech i wyszłam z kuchni, depcząc Kief'owi po piętach, nie wiedząc, czy postąpiłam słusznie.


Liczyłam, że wreszcie dowiem się prawdy

*********************

#34 miejsce w kategorii Romans... WOW! :D Niedawno było 70 :D To ogromny sukces! Dziękuję! :D Następny wstawię wieczorem :D I będzie najdłuższy jak do tej pory :D Poniekąd będzie to finał 1 części i czeka nas 2, znacznie krótsza, ale postaram się ją rozbudować :D Do zoba! xoxo.

ANGRY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz