eight

473 43 20
                                    

Harry szedł przez szkołę z słuchawkami w uszach. Słuchał oryginalnej wersji Mr Loverman, jednak zamiast głosu Ricka, słyszał ten blondyna. Tak jakby dźwięk głosu zamienił się w jego głowie, na ten, który chciał usłyszeć. Jednak nie przeszkadzało mu to. Szedł przez korytarz, nucąc w głowie słowa. Patrzył na przechodzących uczniów, mając na uszach słuchawki. Zdejmował je tylko na lekcje, a ani Hermiona, ani Ron nic nie mówili. Brunet widział jedynie delikatne uśmiechy na ich twarzach, ale nawet nie chciał pytać. Malfoy'a nie widział i był wdzięczny. Nie miał pojęcia jak miał się zachować, po tym jak wszystko zrujnował. Nie miał pojęcia, ale dzisiaj miał się przekonać. Zaczerpnąć rady od jedynych osób, które przychodziły mu na myśl. Hermiona nie była jednostronna, a Ron nie nadawał się do porad miłosnych. Brunet był niemal pewny, że rudowłosy zaproponuje mu, by dał blondynowi coś do jedzenia. I chociaż był pewien, że Weasley naprawdę pragnął pomóc, wiedział, że nie jest w stanie. I nie miał mu tego za złe. On sam nie miał pojęcia co robić.

Dlatego kiedy pod szkołę podjechał Syriusz na swoim motorze, Harry uśmiechnął się szeroko i niemal podbiegł do mężczyzny. Ten jedynie podał mu kask, który brunet założył bez zbędnego gadania. Wsiadając na motor, zauważył platynowy blond na schodach szkoły. A tylko jedna osoba miała taki kolor w szkole. Objął chrzestnego w pasie, a ten ruszył w stronę własnego domu. Harry kochał gdy wiatr uderzał w jego ciało z niesamowitą prędkością, czuł się w dziwny sposób wolny, jak i zniewolony, co było satysfakcjonującym uczuciem. Droga do domu Blacków nie była długa, więc już niedługo Syriusz parkował swój motor w garażu, traktując go jak największy skarb. Razem ruszyli do drzwi i weszli bez większego bałaganu, który zrobił się, gdy tylko małe uszy wyłapały hałas na przedpokoju.

— Haly! — usłyszał brunet i sekundę później poczuł jak ktoś wpada na jego nogi z rozbiegu. Zaśmiał się jedynie i przytulił chłopczyka, który nie wyglądał jakby miał zamiar go puścić. Harry nie wiedział ile tak stali w siebie wtuleni, jednak zupełnie mu to nie przeszkadzało.

— Cześć Harry — usłyszał głos Remusa, który wyglądał o wiele lepiej niż ostatnio. Nie miał tak wielkich worów pod oczami, a jego skóra wydawała się nabrać kolorów. I Harry nabrał ogromnej ochoty na przytulenie go. Zazwyczaj ograniczali się do przywitania słownego, jednak tym razem, kiedy to Teddy się od niego oderwał, podszedł do mężczyzny i objął go.

— Cześć Remus — powiedział z uśmiechem, czym zaraził starszego, który również oddał czynność. Harry czuł się inaczej niż w uścisku Syriusza. Ten był nieco delikatniejszy, jednak mocny i szczelny, jakby szatyn nie chciał go wypuszczać z objęć. Syriusz dawał ojcowską miłość, a brunet mógł powiedzieć, że ta Remusa przypominała bardziej matczyną. Chociaż nigdy w życiu nie zaznał prawdziwej matczynej miłości, więc mógł tylko przypuszczać.

— I to mi się podoba — usłyszeli głos Łapy, który zaraz potem zamknął ich w swoich niedźwiedzim uścisku. — Już miałem dość tego dystansu między wami. Nawet nie wiem dlaczego powstał!

— Czułem się winny — powiedział Remus, a Harry spojrzał na niego zdziwiony. — Syriusz był w więzieniu, nie mógł się tobą zaopiekować, ale ja również byłem przyjaciółmi twoich rodziców. Mogłem cię wziąć pod swój dach.

— Remus, nie mogłeś. — powiedział Harry ostro, czym zdziwił mężczyzn. — Miłość twojego życia trafiła niesłusznie do więzienia, twoi najlepsi przyjaciele zginęli w wypadku samochodowym. Nie miałeś czasu zajmować się dzieckiem, kiedy ledwo robiłeś to z sobą.

— Harry, jestem dorosłym, powinienem-

— Dupa nie powinieneś! Nie wystarczy, że zrobisz to teraz. To co miałeś zrobić wtedy, to za co się obwiniasz. Zrób to teraz — powiedział brunet i uśmiechnął się delikatnie, gdy mężczyzna pokiwał głową. — Poza Tym, Syriusz też spieprzył.

❞𝐳𝐚𝐬𝐩𝐢𝐞𝐰𝐚𝐣 𝐰𝐫𝐚𝐳 𝐳𝐞 𝐦𝐧𝐚❞ drarryWhere stories live. Discover now