two

704 56 38
                                    

— Mówię ci. Spędziłem nad tym tyle czasu i dopiero po piętnastu minutach zrozumiałem, że to najprostsze czytanie od tyłu — powiedział chłopak, zmieniając buty. Nie robił tego często, bo przyznajmy, kto zmienia buty na te szkolne, skoro to i tak są czarne trampki. Czysta czy brudna podeszwa wiele nie zmienia. Szkoła i tak jest brudna, jak burdel. Szatynka zaśmiała się z głupoty przyjaciela.

— Więc, co ta osoba napisała? — zapytała, chowając swoje adidasy do szafki. Granger była tym typem ucznia, który codziennie zmienia buty. Nie chcę utrudniać sprzątaczkom i tak okropnej roboty. A niewdzięczni uczniowie tylko podwyższają im ciśnienie. Próbowała zachęcić do tego przyjaciela, jednak do tej pory się nie udało. Kiedyś próbowała też z Ronem, ale jak to powiedział: "Ja ich nie zmuszałem do tej roboty".

— Na początku cytat z książki Jonathana Carrolla. Ze Szklanej Zupy. Bardzo go lubię, a ten cytat jest ładny. A ta zaszyfrowana wiadomość brzmiała: Czas na start. Nie mam pojęcia, co chcę zacząć ta osoba, ale zapowiada się ciekawie — zaśmiał się cicho i ruszył korytarzem w głąb szkoły.

— Zobaczymy — szepnęła dziewczyna, doganiając przyjaciela. Ten jednak tego nie usłyszał i spojrzał na przyjaciółkę, która już zrównała z nim kroku.

— Niedługa mają nam usunąć te mniej ważne przedmioty, nie?

— Tak, ale chyba jednak zacznę chodzić na te kółka — powiedziała szatynka, spoglądając na przyjaciela, który się skrzywił.

— Możesz spędzić dalszą część roku szkolnego bez chemii, fizyki, niemieckiego, historii, a mimo to wybierasz kółka? — zapytał załamany i usiadł przed salą chemiczną. — Matura to zbawienie.

— Mówisz tak teraz, za tydzień zaczyna się nauka na nie i będziesz marudzić — powiedziała, stając koło chłopaka. Była za sprzątaczkami, ale musiała przyznać. Swoją robotę robią chujowo. Nie miała zamiaru siadać na podłodze. — Poza Tym, dalej nie wiem, co chcę rozszerzać, dlatego będę chodziła na te kółka.

— Tak, no wiesz, Herm, ja bym mógł co roku chodzić do maturalnej — zaśmiał się chłopak i wstał, kiedy po korytarzu rozniósł się dzwonek.

— Ale maturalna nie da ci pieniędzy na życie — mruknęła szatynka, wchodząc do sali. Nauczyciela jeszcze nie było, jednak nie lubił zamieszania wchodzenia uczniów. Dlatego, dał im niepisaną i niemówioną zasadę. Wchodzicie beze mnie, a gdy przychodzę ja, ma być idealny spokój. Tak więc było i tym razem. Każdy usiadł i nikt nie odważył się odezwać. Profesor Snape nigdy się nie spóźniał i tak było i tym razem, gdy wszedł do sali, a drzwi za nim zamknęły się z hukiem. Rozpięta marynarka delikatnie odchyliła się do tyłu, niczym peleryna, a lodowaty wzrok zeskanował klasę.

— Widzę, że nie ma Longbottoma. Ktoś wie, gdzie jest? — zapytał zimnym, obojętnym głosem.

— Neville jest chory profesorze — odpowiedział ktoś z tyłu, za co uzyskał przeszywające spojrzenie profesora.

— Nie pamiętam, bym udzielał ci głosu, Finnigan — mruknął profesor i zapisał coś w dzienniku. — Otwórzcie książki na stronie 199. Naprawdę cieszę się, że już za tydzień część z was odchodzi, bo nie pisze matury z chemii. To będzie jak zbawienie.

Lekcja jak zawsze niemiłosiernie się dłużyła. Profesor odjął sporą liczbę punktów, najczęściej trafiało na Pottera, ale przecież, skoro nie podnosi ręki, to znaczy, że nie wie. Więc dlaczego jest pytany? To wie tylko Profesor Snape. I za każdym razem, gdy z ust profesora padały te niepożądane słowa ("To może Pan Potter"), Harry dziękował, że czeka go jeszcze tydzień tej męczarni. Bo to nie tak, że on nie rozumiał chemii. Owszem, była dziwna i nielogiczna. Nie kojarzył tablicy i nazw wszystkich pierwiastków, ale przeżyłby chemię, bez powtarzających jak mantra słów w jego umyślę ("Niech ten przedmiot piorun trzaśnie"). Być może podciągnąłby nawet na piątkę na świadectwie, ale z Severusem Snapem jako nauczycielem, było to niemożliwe. Więc kiedy tylko zabrzmiał dzwonek, był jedną z pierwszych osób, które wybiegły z klasy, kierując się pod następną salę. Hermiona dogoniła go, gdy był już pod nią. Zaśmiała się tylko z nierównego oddechu chłopaka i podała mu zeszyt. Jak widać, tak spieszył się, by opuścić salę piekieł, że go zapomniał. Uśmiechnął się jedynie uprzejmie i zabrał przedmiot z rąk dziewczyny.

❞𝐳𝐚𝐬𝐩𝐢𝐞𝐰𝐚𝐣 𝐰𝐫𝐚𝐳 𝐳𝐞 𝐦𝐧𝐚❞ drarryWhere stories live. Discover now