five

496 46 77
                                    

Harry nie wiedział, czy czuł się głupio, czy wręcz przeciwnie, gdy Syriusz wkroczył do szkoły niczym gwiazda porno. Miał na sobie, obcisłe, czarne lateksowe spodnie, które idealnie eksponowały jego tyłek (tak zawsze mówił Remus). Nieco luźną, czarną bluzkę, która zadziwiająco dobrze na nim leżała. A na to wszystko jego ulubiona skórzana kurtka. Wynik tego był niemal oczywisty, każdy się za nim oglądał, po korytarzu rozniosły się szepty i nikt by nawet nie śmiał powiedzieć, że jest młodym ojcem. Kiedy zamknął Harry'ego w uścisku, pełnym ojcowskiej miłości (którą mógł dostać tylko od niego) ten uśmiechnął się i go oddał. Właśnie wtedy zobaczył Remusa. Był zupełnym odzwierciedleniem męża. Miał, nieco luźne, jasnoniebieskie jeansowe spodnie, białą bluzkę i dłuższą narzutę, wyglądającą niemal jak sweter zakładany jak bluzę z zamkiem. Miał delikatne wory pod oczami i rozczochrane włosy. Krótko mówiąc, wyglądał jak przykładny ojciec.

— Haly! — usłyszał i spojrzał na czterolatka, który dalej miał trudności z wymawianiem 'r'.

— Cześć, Teddy — uśmiechnął się Harry i wziął chłopca na ręce. — Nie wymęczyłeś rodziców?

— Byłem grzeczny! — krzyknął uradowany, zaczynając bawić się okularami bruneta.

— Mały kłamca — mruknął Syriusz z uśmiechem i objął ramieniem swojego męża, który uśmiechnął się do bruneta.

— Cześć, Harry.

— Cześć, Remus — powiedział oddając uśmiech. Od kiedy Syriusz ożenił się z Remusem, ten czuł się nieco nieswojo przy Harrym. Jakby był mu coś winien i trzymał w sobie poczucie winy. A brunet naprawdę nie wiedział co z tym zrobić, chociaż próbował wszystkiego. Tak samo jak Syriusz, który teraz niepewnie patrzył to na ukochanego, to na chrześniaka.

— Tonks pożyczyła nam bachora — powiedział nagle brunet, przez co dostał mrożące krew w żyłach spojrzenie Lupina.

— To nie jest bachor, Syriusz — mruknął i dopiero teraz Harry zauważył, jak jego głos był wymęczony i małą istotkę w jego rękach. Harry wziął od niego małego Nimfadory (Teddy już dawno witał się z innymi uczniami), za co otrzymał wdzięczny uśmiech szatyna.

— Zaraz zaczną się zajęcia pozalekcyjne, więc będzie mogła go niedługo odebrać — powiedział, na co jego chrzestny się zaśmiał.

— Ależ jej się nie śpieszy. Podobno mały cały czas płacze — powiedział i zerknął co robi ich syn.

— Przecież jest grzeczny — powiedział Harry i spojrzał w duże brązowe oczy dzieciaka. Chłopczyk uśmiechnął się w typowy dla dzieci sposób i wyciągnął małe rączki do Harry'ego.

— Naprawdę nie lubię faktu, że ciebie dzieci lubią bardziej — powiedział Syri i żeby urzeczywistnić własne słowa wziął dziecko na ręce, a to zaczęło płakać. Harry zaczął się śmiać z miny chrzestnego i zabrał od niego dzieciaka, który od razu się uspokoił.

— Cóż, przykro mi — powiedział powstrzymując śmiech.

— Nie kłam, mały szczylu — powiedział załamany mężczyzna i poczochrał włosy młodego Pottera.

— Harry, czy twoi — z sali wyszedł nauczyciel, ale zatrzymał się widząc dwójkę dorosłych i dziecko w rękach ucznia. — Oh! To świetnie, bo chcieliśmy właśnie zaczynać.

Całą szóstką weszli do sali, która wyglądała magicznie. Wszędzie były porozstawiane ławki, a scena, wcześniej zwykła i pusta, teraz przedstawiała mroczną scenerie, gdzie to malutki Harry tracił rodziców. Do bruneta podbiegły zachwycone dziewczyny patrząc na małego Tonks z zachwytem. Chłopczyk przerażony patrzył na zupełnie obce twarze, a w jego oczach zbierały się łzy. Harry szybko odsunął się, uśmiechając się przepraszająco do dziewczyn. One jedynie pokiwały głowami i odeszły w swoje strony.

❞𝐳𝐚𝐬𝐩𝐢𝐞𝐰𝐚𝐣 𝐰𝐫𝐚𝐳 𝐳𝐞 𝐦𝐧𝐚❞ drarryWhere stories live. Discover now